FLETCHER – Girl of my dreams [Recenzja]

FLETCHER debiutuje w świetnym stylu! Girl of my dreams to bardzo aktualny brzmieniowo album popowo-rockowy.

fletcher

FLETCHER

FLETCHER to amerykańska piosenkarka, która swoją karierę zaczynała biorąc udział w programie X Factor. Ostatecznie nie osiągnęła tam wiele, ale wystarczyło to, aby została zauważona. Muzycznie jest aktywna od 2015 roku. Jej pierwszy projekt pt. Finding Fletcher został wydany w 2016 roku i tak naprawdę później piosenkarką wydawała jedynie single. W międzyczasie podjęła nawet międzynarodową współpracę ze zwycięzcą Eurowizji 2019, czyli Duncanem Laurencem. Razem wydani remix piosenki Arcade, w której usłyszymy również Fletcher. W końcu nadszedł czas na debiutanckie wydawnictwo i oto jest.

Girl of my dreams

Po FLETCHER spodziewałam się płyty czysto popowej. Przyznam, że przed premierą krążka słyszałam tylko jeden singiel – Becky’s so hot. Po przesłuchaniu całości jestem zaskoczona, ale w bardzo pozytywny sposób. Brzmienie, które osiągnęła piosenkarka na swoim debiutanckim albumie wyjątkowo do niej pasuje. Girl of my dreams jest aktualne, jeśli chodzi o trendy w muzyce popularnej. Łączy ze sobą pop z rockiem – jest tu dużo gitarowych brzmień i myślę, że jest ich więcej niż byście się spodziewali. Osobiście wyczuwam tu charakter kawałków lat dwutysięcznych. Ale od początku.

Album rozpoczyna klimatyczne Sting, które na początku może nieco zmylić, ponieważ ma się wrażenie, że album może zawierać elementy elektroniczne. Nic z tego. Uważam, że kawałek Sting jest świetnym wyborem na pierwszy utwór. Jest idealnym wprowadzeniem – nie jest przeładowany, nie odstrasza, po prostu zaprasza i zachęca. Podobnie jest z piosenką numer dwa na Girl of my dreams pt. Guess we lied… . Widać, że ułożenie kawałków na trackliście zostało przemyślane.

Następnie dostajemy gitarową balladę pt. Birthday Girl. Tego typu piosenek jest na albumie więcej. Świetnie, że artystka zachowuje balans pomiędzy energicznymi, a delikatnymi utworami, które dają przestrzeń na przeżywanie emocji zawartych na płycie. Girl of my dreams nie brakuje przebojowych refrenów, jak w Serial Heartbreaker, ale również spokojniejszych dźwięków, jak w Better Version.

Było trochę o początku, więc warto napisać również kilka słów o końcu. Utwór For Carti romansuje z wieloma gatunkami. Dwa pierwsze już znacie, ale ja bym dorzuciła do tego jeszcze indie rock czy nawet country. Jest to jeden taki utwór na całym albumie i myślę, że kończy Girl of my dreams z należytą godnością.

Łezka nostalgii

Girl of my dreams to porządne trzynaście kawałków. Zdecydowanie nie będziecie się nudzić słuchając tego albumu. Jest to również odświeżone brzmienie muzyki popularnej z lat dwutysięcznych. Jestem przekonana, że niejednej osobie zakręci się w oku łezka nostalgii i doceni Girl of my dreams właśnie za to. Debiutancki album od FLETCHER jest dobrym kandydatem, aby znaleźć się w wielu popowych podsumowaniach roku. Jednym zdaniem – piosenkarka wydała dobry album i powinniście się z nim zapoznać!

Po więcej ciekawych tekstów ze świata muzyki zapraszamy tutaj – meteor.amu.edu.pl/programy/magmuz/