Luna – Nocne Zmory [Recenzja]

Luna, czyli jedna z artystek przyszłości polskiej muzyki elektroniczno-popowej, debiutuje. Czy Nocne Zmory dorównuje Caught in the Night EP? Zdecydowanie!

LUNA

Luna i Caught in the Night EP

Przy premierze EPki Luny, udało mi się zrecenzować Caught in the Night. Był to bardzo obiecujący projekt, który poruszał się w obrębie muzyki elektronicznej. Kompozycje w języku angielskim świetnie się sprawdziły, a Luna zdobyła wielu fanów – głównie za pomocą promocji swojej muzyki na Tik Toku. Choć ktoś powie, że projekt anglojęzyczny nie jest w stanie się przyjąć w Polsce, a prze wszystkim nie wśród najmłodszych, to LUNA dała sobie radę. Wokalista pokazała, że warto patrzeć w jej kierunku i obserwować kolejne kroki wydawnicze.

Nocne Zmory, czyli album złożony z singli

Stało się to, czego się trochę obawiałam. Debiutancki album Luny został złożony z singli, które wychodziły przed premierą krążka. Z przykrością uświadomiłam sobie, że już wcześniej poznaliśmy około połowę płyty. Choć i tak jest to lepsze niż sztuczne zapychanie miejsca kawałkami, które znalazły się na wcześniejszej EPce – dobrze, że tak się nie stało (ale połowicznie).

Nocne Zmory to krążek w całości po Polsku, który faktycznie zawiera w sobie również Caught in the Night, ale w naszym ojczystym języku. Otrzymujemy na nim piętnaście utworów, z czego dwa to intro oraz outro. Mając na uwadze to oraz to, że połowę z pozostałych trzynastu już znaliśmy wcześniej, ostatecznie okazuje się, ze odbiorca otrzymuje bardzo mało nowości.

Elektronika po polsku

O takich kawałkach jak Zgaś, Wirtualne Przedmieście czy Wystarczy nie będę jakoś wylewnie się wypowiadała, ponieważ w dużej mierze zrobiłam to w recenzji Caught in the Night. Wymienione przeze mnie utwory zostały jedynie przetłumaczone na język polski. Czy to działa? Myślę, że można tak powiedzieć. Nie mają tyle uroku, co w języku angielskim, jednak doceniam próbę jak najwierniejszego odwzorowania obcojęzycznego tekstu w języku polskim. Ostatecznie największą mocą tych kompozycji jest melodia, a dobra melodia będzie działać w każdym języku.

Pozostałe piosenki są tak samo dobrze skomponowane jak utwory z EPki. Moimi ulubieńcami są na pewno Nie budź mnie, Długo zasypiam, Chimera czy Elon Musk (W ogniu się unoszę). Choć wszystkie kompozycje na albumie można zakwalifikować jako elektronika, to trzeba przyznać, że instrumentalne są bardzo rozbudowane, ale paradoksalnie minimalistyczne. Oprócz sampli czy brzmień wygenerowanych komputerowo, możemy usłyszeć także m.in. skrzypce. Nocne Zmory zawierają również różne muzyczne inspiracje, a jedną z nich, którą możemy usłyszeć w kawałku Zabierz mnie oraz Nocne zmory jest twórczość Billie Eilish.

Solidny pierwszy krążek

Nocne zmory to porządna debiutancka płyta. Przed Luną jeszcze długa muzyczna droga, która rozpoczyna się wspaniale. Jeśli ktoś nie wierzy w polską elektronikę, to powinien sprawdzić album Nocne Zmory. Luna napawa wiarą w to, że „dobre czasy” polskiej muzyki rozrywkowej jeszcze nie minęły. Nocne Zmory to idealny kandydat do płyty roku, pośród reszty projektów na naszej rodzimej scenie muzycznej.

Po więcej ciekawych tekstów ze świata muzyki zapraszamy tutaj – meteor.amu.edu.pl/programy/magmuz/