Zaułek Koszmarów – dramat ludzki w dwóch aktach

Guillermo del Toro, swoimi filmami przyzwyczaił nas do baśniowej i fantastycznej atmosfery. Za każdym razem zabiera nas do innego świata z pogranicza snu i jawy. Tak jest i w tym przypadku. Zaułek Koszmarów – nowy film meksykańskiego reżysera, mimo iż gatunkowo do fantastyki nie należy, zachowuje ten przejmujący charakter kina del Toro. I wcale nie jest tak koszmarny, jak mówi tytuł.

Magia Guillermo del Toro

Guillermo del Toro znamy z takich filmów jak „Labirynt fauna”, „Pacific Rim” czy „Kształt wody”. Reżyser wypracował już sobie w Hollywood renomę jednego z najbardziej charakterystycznych, kinowych stylistyków fantastycznych. Jego opowieści mają to do siebie, że potrafią skutecznie wciągnąć widza do swojego świata, a wyjście z nich nie jest już takie proste. Świeży film noir od del Toro angażuje i przemawia konwencją, tworząc wokół fotela oglądającego aurę tajemniczości i trwogi. Nowa produkcja – oparta na książce Williama Lindseya Greshama pod tym samym tytułem – mimo iż z fantastyką ma niewiele wspólnego, z pewnością owe cechy kina Guillermo ma. Nie było łatwo wrócić do rzeczywistości po obejrzeniu „Zaułka Koszmarów”.

Zaułek Koszmarów, akt I

Fabułę filmu można podzielić na dwa akty. Pierwszy z nich otwiera scena, w której główny bohater – Stan Carlisle (Bradley Cooper) – wlecze po ziemi zwłoki, które następnie, wraz z drewnianym domkiem na pustkowiu, puszcza z dymem. Nie wiemy, kto został pogrzebany w ogniu, nie wiemy też, kto dokonał tej specyficznej ceremonii – jedna wielka niewiadoma otwiera nam bramę do kryminalnej historii. Stana poznajemy jako jednego z wielu mężczyzn szukających pracy w czasach amerykańskiego kryzysu lat 30. Zatrudnia się on w napotkanej trupie cyrkowej jako prosty pomocnik. Po niedługim czasie bohater wchodzi do rodziny dziwaków i podupadłych artystów i zaczyna coraz bardziej się angażować w ich życie.

Jak przystało na wędrownych kuglarzy, w grupie jest wielki siłacz – Bruno (Ron Perlman), karzeł Major (Mark Povinelli), elektryczna dziewczyna Molly (Rooney Mara) oraz emerytowany mentalista Pete (David Strathairn). Od tego ostatniego Stan uczy się czytania w myślach. Nawiązują oni bliską relację i wtedy dowiadujemy się, że spalonym ciałem z początkowej sceny był zmarły ojciec głównego bohatera. Stana zaczyna też coś łączyć z Molly – lunaparkową pięknością, z którą postanawia zacząć nowe życie. Bogatszy o nauki starego mentalisty i przyjęte oświadczyny Molly, wyjeżdża do miasta, by zabawiać ludzi z wyższych sfer.

Scena z filmu „Zaułek Koszmarów"
Źródło: deadline.com

Zaułek Koszmarów, akt II

Druga część historii ma miejsce już parę lat później. Stan stał się znanym i szanowanym w wyższych kręgach artystą, umiejącym odczytać czyje tylko chce myśli. Sprytne sztuczki psychologiczne opracowane wraz z Molly, pozwoliły mu na zdobycie sławy i fortuny. Jednak było mu mało. Prosty mężczyzna w oczach zakochanej dziewczyny stał się egoistycznym i aroganckim człowiekiem, nastawionym jedynie na coraz większy zysk. Wśród wysokiego towarzystwa główny bohater poznaje filmową femme fatale – Lilith Ritter (Cate Blanchett) oraz bogatego ekscentryka – Ezrę Grindle (świetny Richard Jenkins). Od tej pory świat Stana, oparty na ciągłych kłamstwach i oszustwach, zaczyna wciągać jego samego w koszmar.

Scena z filmu „Zaułek Koszmarów"
Źródło: deadline.com

Potknięcia w mroku

Nie da się nie zauważyć, że centrum całego filmu jest twarz Bradleya Coopera. Dobrze poradził on sobie w roli mało sympatycznego, jednak czarującego magika i podtrzymał poziom filmu. Podobnie Cate Blanchett czy Richard Jenkins pokazali, że ich role nie były jedynie odegrane w oczekiwaniu na koniec dnia zdjęciowego. Sam zamysł historii także jest bardzo ciekawy, jednak tu laury trzeba oddać już autorowi książki, na której film bazuje. Ciemna i mroczna aura tajemniczej opowieści, która sączy się jak dym ze zgaszonej świecy, wyszła twórcom całkiem nieźle. Baśniowa stylistyka, płynne ujęcia (Dan Laustsen) czy nastrojowa muzyka (Nathan Johnson) trafnie odtwarzają charakter niewyjaśnionej historii.

Jedyne co kuleje to scenariusz. Reżyser wraz z małżonką – Kim Morgan – zaliczyli w tej kwestii parę potknięć. Za dużo tutaj wyjaśniania poszczególnych scen i trywialności, co przekłada się na strasznie rozciągłe momenty w filmie. Jakby nie ufali inteligencji widza. Trzeba jednak przyznać, że film skutecznie wciąga, nie odczuwa się więc tego w aż takim stopniu.

Cate Blanchett i Bradley Cooper
Źródło: thewrap.com

Psychologiczna analiza człowieka

Guillermo del Toro przedstawia nam nie tylko losy pewnego cyrkowca, ale dokonuje także psychologicznej autopsji zniszczonego człowieka. Jakby z błogosławieństwem Christophera Nolana, jak w „Prestiżu”, zabiera nas za kulisy ludzkiego show i pokazuje sztuczkę od kuchni. Gdy rozumiemy już formę zewnętrzną, zgłębiamy psychikę bohatera. Manipulacja, jaką kieruje się zawodowo Sam, jest wielką bronią, zdolną niszczyć osoby trzecie, jak i jego samego, nią władającego. Oglądając „Zaułek koszmarów”, stajemy przed procesem wytoczonym człowiekowi przez życie i zasady nim rządzące. Jego własne oszustwa zostają obrócone przeciwko niemu, a on sam – zapędzony przez fatum w ciemny zaułek. Przesłanie moralizatorskie jest proste, ale motyw nie do końca oczywisty. Na tym polega fenomen filmu.

Ciekawe jest też zestawienie świata psychologii, reprezentowanego przez psycholożkę Lilith, ze światem magii Sama. Te same techniki i podobne rozumowanie stawiają te dwie dziedziny na równi ze sobą, mimo kompletnie różnego przeznaczenia. Mamienie widza i żerowanie na jego słabościach stają się wspólną cechą nauki i „sił nadprzyrodzonych”, jeśli zostają wykorzystane w złych intencjach. Uczta dla fanów kina psychologicznego.

Bradley Cooper w filmie „Zaułek Koszmarów"
Źródło: variety.com

Czy warto?

Na film z pewnością warto się wybrać. Warstwa wizualna bezsprzecznie zachwyca, a fabuła również się broni, przedstawiając naprawdę ciekawą historię. Małe wpadki, które zdarzyły się twórcom przy produkcji, da się ze spokojem znieść, bo dążenie do wyjaśnienia tajemnicy, ukrytej w osobie głównego bohatera naprawdę angażuje. Mamy tu trochę kryminału, odrobinę kina mystery i thrillera psychologicznego. Każdy znajdzie coś dla siebie. Jednak dla tych, którzy oczekują „kina niesamowitego”, film może niestety okazać się ślepym zaułkiem.

Po więcej ciekawych tekstów ze świata kultury zapraszamy tutaj ->meteor.amu.edu.pl/programy/kultura/