Pielęgniarka idealna nie istnieje [WYWIAD]

Zgodnie z danymi Głównego Urzędu Statystycznego w roku 2022 w Polsce było zarejestrowanych 210 923 osób wykonujących ten zawód. Dla porównania, w stolicy Wielkopolski, w tym samym czasie, mieszkało 547 tys. osób. Każda pielęgniarka i pielęgniarz z naszego kraju mogliby wziąć ze sobą osobę towarzyszącą i przyjechać do Poznania, a i tak zostałoby sporo miejsca. Osób z wykształceniem pielęgniarskim wyraźnie brakuje. Dlaczego tak jest? Do odpowiedzi na to pytanie próbowałam dojść podczas rozmowy z Anetą – młodą dziewczyną, która w 2021 roku ukończyła edukację na Poznańskim Uniwersytecie Medycznym i od dwóch lat pracuje w zawodzie jako pielęgniarka.

Kim chciałaś zostać jako dziecko?

Ojeju *śmiech* Przepraszam, że się śmieję ale bardzo podobne pytania słyszałam na swoich pierwszych wykładach. Wykładowcy dociekali:

Czy od dziecka czuliście powołanie do pracy w tym zawodzie?

A szczerze, mi ciężko jednoznacznie na nie odpowiedzieć. Byłam dzieciakiem, które praktycznie co tydzień chciało być kimś innym. Przeszłam chyba wszystko – od  fryzjerki tnącej włosy lalkom, aż do lekarza wsłuchującego się w bicie serca pluszowych misiów. Pamiętam dosyć wyraźnie, że kiedy byłam mała wyszły te takie realistyczne lalki-niemowlaki. Trzeba było je karmić, przewijać, niektórym nawet mierzyć gorączkę czy dawać zastrzyki. To była jedna z moich ulubionych zabawek. Można więc powiedzieć, że opieka nad innymi chodziła mi po głowie od zawsze.

Dlatego stwierdziłaś, że praca jako pielęgniarka to coś dla ciebie?

Kiedy byłam świeżo po maturze przyszła taka myśl:

No i co dalej?

Zastanawiałam się nad tym bardzo intensywnie. Wtedy rodzina podsunęła mi pomysł, żeby pójść na pielęgniarstwo. Jedna z moich cioć to pielęgniarka i zawsze bardzo sobie ten zawód chwaliła. Tak więc zaczęłam na własną rękę, w internecie, szukać więcej informacji na ten temat. No i im więcej czytałam, tym bardziej przekonywałam się, że może to być całkiem ciekawa ścieżka zawodowa. W końcu stwierdziłam że przecież nie zaszkodzi spróbować.

I jakie były Twoje wrażenia podczas studiów pielęgniarskich, czy faktycznie były tak ciekawe, jak Ci mówiono?

Od początku muszę zaznaczyć, że są to bardzo trudne studia. Obok ogromu teorii i wielu godzin wykładów jest też mnóstwo praktyk i zajęć. Zdarzały się takie dni, które zaczynały się o ósmej rano na sali wykładowej, a kończyły o ósmej wieczorem po wyjściu z praktyk w szpitalu. W wariancie luksusowym potrafił następnego dnia wpaść egzamin z anatomii albo jakieś inne wymagające zaliczenie. Także na pewno nie ma nudy.

Brzmi jak kierunek bardzo wymagający psychicznie i fizycznie

Zdecydowanie. Ja nieraz miałam punkty kryzysowe i myśli, że już nie dam, że nie mam siły, że jestem po prostu zmęczona – po pierwsze praktykami, po drugie nauką i tym, że nie ma po prostu kiedy odpocząć. W takich momentach bardzo fajnym wsparciem okazała się moja rodzinka. Kiedy ja mówiłam, że nie dam rady, oni stali w opozycji. Wierzyli, że sobie poradzę, kiedy mi tej wiary brakowało. Bardzo to doceniam, bo pomagali mi i mnie wspierali kiedy momentami było naprawdę ciężko. Nie mówiąc już o egzaminach końcowych…

A może jednak powiesz o nich trochę więcej

Generalnie to jest też tak że najpierw kończy się licencjat, następnie zdaje egzamin teoretyczny i praktyczny, a potem można pójść na studia magisterskie. Z tego wszystkiego, egzamin praktyczny zdecydowanie przerażał mnie najbardziej. Wygląda on tak, że po wejściu do sali losuje się karteczkę, na której napisana jest nazwa oddziału, na którym trzeba spędzić parę godzin pod czujnym okiem komisji. Na miejscu dostaje się przydzielonego pacjenta i nim się przez cały ten czas opiekuje. Oczywiście komisja chodzi za tobą krok w krok i patrzy ci na ręce. Obserwują, jak się tym pacjentem zajmujesz, jak rozkładasz leki… generalnie wszystko. Był to dla mnie ogromny stres, a kiedy wylosowałam pediatrię to byłam pewna, że to koniec. No bo wiesz, jednak z dziećmi jest zupełnie inaczej niż z taką osobą dorosłą. Mimo wszystko u dorosłych zazwyczaj jest o wiele łatwiej. U dzieci często jest inne dawkowanie leków i zupełnie inna specyfika pacjentów.

Jak wspominasz studiowanie na uczelni medycznej?

Zdarzało się, że mieliśmy wykłady łączone z lekarzami. Z tego co wiem, każdy z nich na pierwszym roku ma dokładnie takie same praktyki jak pielęgniarka. Jakby nie patrzeć to studenci tacy, jak my – oni też dopiero się wszystkiego uczą. Wiadomo, że każdy bardziej się trzyma ze swoimi, ale zdarzało się pogadać od czasu do czasu. Przykładowo, pewnego razu Pani Doktor zostawiła mnie z grupką lekarzy, żebyśmy obsłużyli pacjenta i powiedzieli jej potem, jakbyśmy się nim zajęli, kiedy ona już wróci. Było to bardzo ciekawe doświadczenie, bo wszyscy patrzyliśmy na niego trochę pod innym kątem i kiedy połączyliśmy nasze spojrzenia w jedno, udało nam się zadowolić Panią Doktor. Może sząłu nie było *śmiech* ale wspólnymi siłami poszło nam całkiem dobrze. Myślę, że to jest ważne. Na praktykach wszyscy czuliśmy się równi i tak samo nowi w tym, więc staraliśmy się wspierać i sobie pomagać.

Czy zdarzyło ci się odczuć różnicę pomiędzy tym czego nauczyłaś się w murach uczelni czy też na praktykach, a tym, jak wygląda świat rzeczywisty po studiach?

Oczywiście, teoria różni się trochę od praktyki. My na przykład na praktykach uczyłyśmy się, że zawsze jak idziemy ścielić łóżko to idziemy we dwie – jedna z jednej strony, a druga z drugiej. Tak naprawdę jak pracujesz na oddziale, nie ma czasu żebyśmy chodziły wszędzie we dwie, żebyśmy wszystko robiły razem etc. Każda zajmuje się swoimi obowiązkami i swoją salą. Takich rzeczy oczywiście jest więcej, ale myślę, że nie starczyłoby mi czasu, żeby je wszystkie wymienić.

A jak wygląda Twój dzień pracy?

Aktualnie pracuję jako pielęgniarka w przychodni. W taki zwykły dzień po prostu przychodzisz sobie do tej pracy na rano, odpalasz komputer, logujesz się na swój login i sprawdzasz, co masz do zrobienia. Tu wszystko zależy od lekarzy. Przykładowo kardiolodzy często potrzebują asysty przy testach wysiłkowych i EKG, a alergolodzy pomocy przy testach skórnych. Te zadania są podzielone i sprawiają, że nasz dzień nie wygląda cały czas tak samo. Wszystko zależy od tego, jacy specjaliści są danego dnia w przychodni i w jakich godzinach. Oprócz tego, jako że to POZ, wykonujemy też zastrzyki, szczepienia i inne rzeczy, które pacjenci mają na skierowaniach.

Czy dzień pracy w szpitalu wygląda diametralnie inaczej?

Mam wrażenie, że praca w szpitalu jest troszeczkę bardziej uporządkowana. Po przyjściu na poranną zmianę, dziewczyny z nocki zdają nam raport i mówią, co się wydarzyło na poszczególnych salach u poszczególnych pacjentów. My zapamiętujemy tę informację i dzięki temu wiemy, jak postępować. Przykładowo, jeśli dowiedziałyśmy się, że dziecko przez całą noc gorączkowało i wymiotowało, to wiemy, co mu dać do jedzenia, a czego nie może jeść oraz żeby zadbać o jego nawodnienie. Później przychodzą lekarze i robią obchód lekarski, czyli sprawdzają, co się dzieje u pacjentów i jakie leki ewentualnie przepisać. Kiedy to wszystko jest już rozpisane, idziemy do gabinetu to zabiegowego, przygotowujemy te leki, żeby później podać je właściwym pacjentom. Jeżeli pacjenci mają dodatkowo jakieś zlecone badania, to naszym obowiązkiem jest ich na nie dotransportować lub też wykonać je w gabinecie zabiegowym.

A jakie byłoby twoje wymarzone miejsce pracy? Czy jest to przychodnia, czy może marzy Ci się powrót do szpitala?

Wiesz co, ciężko mi na to pytanie odpowiedzieć. Na razie podoba mi się w przychodni i chyba sobie tutaj, przez jakiś czas, zostanę. Nie wiem, jak to będzie wyglądać za rok, dwa lata, czy więcej. W pracy pielęgniarki fajne jest to, że my mamy jednak swobodę i duży wybór, jeśli chodzi o możliwości pracy. Zawsze chciałam  pójść na psychiatrię, radioterapia też mnie interesowała albo praca instrumentariuszki. Pewnie musiałabym głębiej się nad tym zastanowić. Zobaczymy.

Spotkałam się ze stwierdzeniem, że przez wieloletnią pracę w zawodach medycznych zatraca się empatię – zgadzasz się z tym stwierdzeniem?

Wydaje mi się, że to zależy w dużej mierze od osoby. Trochę tak jest, że kiedy świeżo upieczony absolwent uczelni wchodzi w zawód ma bardzo świeże podejście. Jest pełen energii i chce wykonywać swoją pracę jak najlepiej. Z biegiem lat, poznaje realia i pacjentów, którzy nie zawsze są sympatyczni, a czasami nawet opryskliwi czy agresywni. U niektórych może to powodować zmianę podejścia, a także zanikanie empatii. Ważnym czynnikiem jest też miejsce, w którym się pracuje. Gdyby osoba wysokowrażliwa podjęła się pracy np. na opiece paliatywnej, mogłoby być jej ciężko. Mogę Ci powiedzieć z własnego doświadczenia, że kiedy widziałam pierwszy zgon pacjenta, mocno to przeżyłam. Ten pierwszy raz jest zawsze najgorszy. Niestety osoba pracująca na takim oddziale nie może płakać po każdym pacjencie. Może źle to zabrzmi, ale człowiek z czasem się uodparnia na takie rzeczy. Trzeba iść dalej i pomóc innym pacjentom, żeby nie podzielili tego losu.

Uważasz, że praca w tym zawodzie jest dla każdego?

Kiedy byłam na studiach to uczyli mnie, jakie cechy powinnam mieć idealna pielęgniarka i jakie osoby nadają się do tego zawodu, a jakie nie. Strasznie mnie to irytowało. Nie lubię mówienia

Ty się nadajesz, a Ty się nie nadajesz

Uważam, że jak ktoś czuje do czegoś powołanie albo czuje, że może się w tym spełnić, to jak najbardziej powinien próbować. Nie istnieje ktoś taki jak idealna pielęgniarka. Irytuje mnie wmawianie komuś, że przez jakąś cechę lub jej brak jest z góry spisany na straty. Wydaje mi się, że pielęgniarstwo jest bardzo szeroką dziedziną i każdy powinien w nim swoje miejsce znaleźć, jeśli tylko tego chce. Co ciekawe, miałam koleżanki, które wykazywały się cechami ideału w oczach profesorów i one teraz w ogóle nie pracują w zawodzie.  Z drugiej strony, dziewczyny które według wykładowców się do tego nie nadawały, świetnie sobie radzą, pracują w zawodzie i się spełniają. Także moim zdaniem praca w tym zawodzie jest dla każdego – jeżeli po prostu chcesz spróbować, czemu nie. Jeżeli ci się nie uda albo stwierdzisz, że chcesz coś innego robić w życiu, nic się nie stanie.

Podsumowując, gdybyś mogła coś zmienić w swoim życiu, czy powiedziałabyś małej Anetce, żeby jednak została fryzjerką, czy zostawiłabyś wszystko tak, jak jest?

Wydaje mi się, że dobrze wyszło tak jak jest. Mogłabym tylko spróbować się bardziej mobilizować, żeby zapisywać się na kursy pielęgniarek i to chciałabym zmienić. Potrzebuję solidnego kopa, żeby więcej się kształcić i zdobywać większą wiedzę, bo to jest jednak w mojej dziedzinie bardzo ważne.

Po więcej interesujących rozmów zapraszamy na meteor.amu.edu.pl