Febueder – zaklinacze dźwięku [Relacja]

We wtorek 4 kwietnia formacja Febueder (Kieran Godfrey, Samuel Keysell) po raz pierwszy zawitała w Polsce. Występ w Pubie Pod Minogą był częścią europejskiej trasy koncertowej angielskiego duetu. Febueder zawładnął klubem na Nowowiejskiego i sercami tłumnie zgromadzonych fanów. Po performansie, usiadłem na backstage’u razem z artystami. Sam rozsiadł się wygodnie na kanapie i swobodnie odpalił cienkiego papierosa; Kieran spoglądał na mnie niczym ze szkolnej ławki – czujny, gotowy na pytania. 

Londyn, Berlin, Poznań… Warszawa?

Febueder zagrali fenomenalny koncert, reakcje publiczności mówiły same za siebie. Byłem jednak ciekaw, jak oni sami czuli się na scenie.

Samuel: Bardzo mi się podobało. Wspaniale było w Londynie, ale były też nerwy i problemy techniczne… Od Berlina naprawdę się oswoiłem i dzisiaj grałem już całym sobą.

Kieran: To był jeden z najbardziej immersyjnych koncertów, bo słyszałem siebie dość wyraźnie od początku do końca. Nie spodziewaliśmy się takiego odbioru, bo nigdy wcześniej nie byliśmy w Polsce. Wyszło naprawdę wspaniale.

A co z Warszawą? Dlaczego zespół zdecydował się odpuścić stolicę i zatrzymać się w Poznaniu? 

Samuel: Prawda jest taka, że to był po prostu kawał drogi. Myśleliśmy o Warszawie, ale to oznaczałoby później dwudniową podróż do Kopenhagi. Kopenhaga jest dla mnie prawie że rodzinnym miastem, więc wolałem spędzić czas właśnie tam. Następnym razem na pewno zaliczymy Warszawę.

Febueder (fot. Maciej Przyłucki)

Zwieść słuchacza

Febueder od dekady zaskakuje swoim specyficznym podejściem do brzmienia. Ich muzyka, pierwotnie bardziej przystępna, od Tomalin Has Etched In zaczęła nabierać bardziej alternatywnych odcieni. Jako miłośnik eksperymentów, z fascynacją zasłuchuję się w wysublimowanym, perkusyjnym brzmieniu najnowszych albumów duetu. Postanowiłem zapytać artystów, czy ich ostatnie projekty wyznaczają pewien nowy kierunek stylistyczny.

Kieran: Jeśli chodzi o Tomalin Has Etched In, to daliśmy się ponieść. Dla mnie ten album był dużo bardziej eksperymentalny od Follow The Collonade. Chciałem podejść z większą wrażliwością do struktury utworów.

Samuel: Myślę, że po prostu dojrzewamy artystycznie. Dalej robię to, co robiłem, ale teraz mam też chęć na eksperymenty w stylu Tomalin. Uwielbiam wszystko, co niespodziewane. Lubię, kiedy słuchacz nie wie, co się wydarzy.

Febueder (fot. Maciej Przyłucki)

Konceptualizm czy melodyczność?

Pierwsze co uderza w Febueder, to charakterystycznie zmiksowane wokale. Zatopione w wąskich pogłosach i echach, rozmyte, zdają się skupiać na brzmieniu. Często nie zawierają nawet tekstu, opierają się na wokalizach i murmurando. Zatem, czy Febueder traktuje wokale jak instrument, czy może jednak są nadrzędnym elementem kompozycji?

Kieran: Początkowo był to instrument. Chciałem śpiewać dla samego dźwięku, niekoniecznie dla jego znaczenia. Ostatnio bardziej skupiam się na tekstach. Przede wszystkim chcę być bardziej konceptualny, dopiero potem melodyjny. Obie drogi są ekstra, ale zdecydowanie konceptualizm to moja nowa ambicja.

Febueder (fot. Maciej Przyłucki)

Warstwy i tekstury Febeuder

Specyficzne podejście do miksu oraz aranżacji sprawia, że muzyka Febueder sprawia wrażenie warstwowości. Perkusjonalia rozsypują się po słuchawkach; kornet (rodzaj trąbki) raz potulnie szepcze w centrum, innym razem ostentacyjnie krzyczy maksymalnie poszerzony na lewy i prawy kanał. Czy tekstura jest dla artystów celem samym w sobie?

Samuel: Tak, weźmy na przykład utwór Dire Science – jest prawie w całości oparty na teksturach. Kieran pracował nad nim przez miesiące i uzyskiwał, dajmy, jedną minutę materiału, bo ciągle dodawał jakieś mikroskopijne detale. Wykorzystaliśmy sprzęt do granic możliwości, ten kawałek to ponad 200 ścieżek. Mamy bzika na punkcie tekstur. To najciekawsza rzecz, jaką można sobie wyobrazić.

Kieran: Często myślę o różnych instrumentalistach. Bawią się dynamiką, potem pracują nad kolejnym instrumentem, i tak dalej. Niektórzy mówią, że nie powinno się tak robić. Że trzeba nagrywać instrumenty w akompaniamencie pozostałych partii, nie można mieć obsesji na punkcie jednego elementu. Ja robię odwrotnie i skupiam się na szczegółach. Na przykład, nagrywam kicka w wannie i potem nakładam na to czystą stopę. Mieszanka obu dźwięków tworzy bardziej zniuansowane brzmienie.

Febueder (fot. Maciej Przyłucki)

Złowieszcza sztuka dobywania dźwięku

Pozostając w temacie Dire Science, postanowiłem zapytać artystów o teledysk utworu. Klip obrazuje wiele technik dobywania dźwięku. Niektóre ze specyficznych brzmień duetu nie są wcale instrumentami. Uderzanie ściany czy rozsypywanie kamieni na werblu to naturalna część twórczości Febueder. Zastanawiało mnie, czy owe techniki to tytułowa „złowieszcza sztuka”?

Kieran: To był przykład tego, co realnie robimy podczas nagrywania. Niektóre dźwięki stworzyliśmy w przeszłości i chcieliśmy je w ten sposób upamiętnić. Wideo opowiada po prostu o naszych eksperymentach z dźwiękiem. Niekoniecznie tych z Dire Science.

Samuel: Dużo z tego to po prostu aspekt wizualny, tak jak te kamienie. Nie wszystko przecież wygląda ciekawie. Kiedyś postawiłem na przykład swój floor tom przy wzmacniaczu basowym i nagrałem go przez bęben. W ten sposób uzyskałem wyjątkowo przyjemny przester. Niestety nie sprawdza się to wizualnie, więc nie kręciliśmy tego. Szukaliśmy z Joelem Kerrem [reżyserem] rożnych pomysłów, które zarówno wyglądają, jak i brzmią interesująco.

Brzmienie jedyne w swoim rodzaju – brzmienie Febueder

Każdy, kto kiedykolwiek słuchał Febueder, musiał zauważyć ich unikatowe podejście do brzmienia. Jaką rolę odgrywa sound design w twórczości duetu?

Samuel: To na pewno duża część naszej muzyki. Nagrywamy instrumenty w różnych przestrzeniach, aby uzyskać naturalne pogłosy; jeśli chodzi o wokale, znowu – przepuszczamy je przez pedały gitarowe. Czasami traktujemy to wręcz jak zabawę. „Postawmy mikrofon tutaj i nagrajmy kilka rzeczy” – dajemy się ponieść chwili. Może Kieran zagra na kornecie w kuchni? A może przykryjemy mikrofon miską, aby uzyskać inny dźwięk…? Dla przykładu, w Kira Sincere Kieran gra na kornecie przez bęben. Ponownie, daje nam to naturalną saturację-vibrato Pedał gitarowy natomiast za bardzo odkształciłby dźwięk.

Kieran: Intuicja, którą mamy, jest idealna do soundtracków. Pracowaliśmy z niezależnymi filmowcami i bardzo to polubiliśmy. To nasz taki… poboczny projekt. Jest mi on całkiem bliski, dlatego chciałbym, aby ludzie słyszeli nas również z tej strony. Używamy niektórych z tych kompozycji na naszych koncertach, aby budować napięcie przed występem.

Febueder – Dire Science (Official Video)

Spójność w niespójności

Apophenia. To nazwa jednego z utworów z Follow The Colonnade. Właściwie jest to termin psychologiczny, który opisuje tendencję dostrzegania znaczących zależności między niepowiązanymi rzeczami. Czy nie jest to przypadkiem idealne określenie na styl Febueder? Mimo, że dźwięki często są porozrzucane po całej aranżacji, zachowują osobliwą spójność. Co termin oznacza dla samych artystów?

Kieran: Czytam dużo psychologii, tak więc natknąłem się kiedyś na ten termin. Pomyślałem wtedy, jak ja sam wykorzystuję ten koncept w muzyce, jak tworzę znaczenia z niczego. „Febueder” jest tego przykładem. Ludzie często nas pytają, co to znaczy. To zmyślone słowo. Stworzyliśmy znaczenie, znaleźliśmy je. To samo tyczy się wszelkiego rodzaju iluzji. Jest mnóstwo rzeczy, których nie widzimy, ale i tak wierzymy w nie. Rzeczy, które czcimy, do których mamy religijny stosunek… To fascynujące, ponieważ nie zawsze warto nadawać znaczenie czemuś, czego nie ma. Ale jeśli odniesie się to do pozytywnej idei, można uzyskać interesujące wyniki. Tak myślimy chociażby o kreatywności.

Jeśli miałbyś przez resztę życia…

Postanowiłem zadać artystom również pytania indywidualne. Zastanawiało mnie, jak definiują siebie jako instrumentaliści. 

Sam, nazywasz siebie perkusjonistą. Gdybyś miał grać przez resztę życia na jednym instrumencie, wolałbyś zwykłą perkusję czy zestaw oparty na perkusjonaliach?

Samuel: Perkusję. Wciąż moglibyśmy grać na żywo. Nagrania nie byłyby tak szczegółowe, ale muzyka ogólnie byłaby lepsza. Mimo to, faktycznie nazywam siebie perkusjonistą, tak samo jak Kieran (perkusjonalia w Dire Science to głównie jego zasługa). Podczas nagrywania gram na tak wielu różnych przedmiotach, że trudno nazywać to perkusją. Czasami chodzi po prostu o zarejestrowanie jednej małej frazy, a nie o powtarzalny beat.

Kieran, jesteś multiinstrumentalistą. Bez jakiego instrumentu nie mógłbyś się obyć?

Kieran: Bez wokalu. Wokal to jeden z najważniejszych instrumentów. Jeśli słyszę głos, który mi się nie podoba, to od razu odwraca moją uwagę od wszystkiego innego. Jestem bardzo wybredny, jeśli chodzi o wokalistów. Niestety ogranicza to spektrum muzyki, której lubię słuchać

Febueder (fot. Maciej Przyłucki)

Jak wypadła reszta trasy? Czy zespół jest zadowolony z przedsięwzięcia?

Kieran: To była prawdziwa przyjemność. Oczywiście mieliśmy jeden problem… W pewnym hotelu w Amsterdamie spałem na sofie… wolałbym łóżko. To naprawdę aż taki problem? Prosiłem jedynie o łóżko! Po prostu szybki booking. Były potknięcia, ale i tak jestem dumny z tego, co do tej pory osiągnęliśmy.

Samuel: To była fajna miejscówka.

Kieran: Tak, dla ciebie była…

Sam dostał łóżko?

Samuel: Dostałem.

Liczę na to, że jeszcze nieraz usłyszymy Febueder w Polsce. Miejmy nadzieję, że artyści wrócili do domu zadowoleni i wypoczęci. Koniec końców, wreszcie mogli spać we własnych łóżkach.

–––

Rozmawiał: Maciej Przyłucki

Posłuchaj wywiadu w całości na serwisach strumieniowych Radia Meteor.

Po więcej ciekawych tekstów ze świata muzyki, zapraszamy tutaj: 
https://meteor.amu.edu.pl/programy/magmuz/