Natalia Nykiel – Regnum [RECENZJA]

Natalia Nykiel

Natalia Nykiel powraca po pięcioletniej przerwie! Regnum to nowe uniwersum wokalistki. 

Natalia Nykiel z potencjałem

Natalia Nykiel zdobyła sławę i zawładnęła radiowymi listami przebojów w 2015 roku. Już od momentu jej debiutanckiego krążka, dało się poczuć, że artystka ma w sobie muzyczny potencjał. Od samego początku jej przygody wydawniczej, Natalia kurczowo trzyma się elektroniki. Nie inaczej jest w tym przypadku. Regnum jest również eksperymentalne i niestety, nie zawsze jest to udane. 

Mimo tego, że muzyka, którą tworzy Natalia, momentami jest „rąbanką elektroniczną” z mocnymi dropami i tłustym basem, to nawet takie kawałki potrafiły znaleźć się w radiu. W moim odczuciu Regnum nie jest radiową płytą, choć pojawiają się tam lekkie utwory. 

O jeden dźwięk za dużo

Na Regnum nie panuje chaos. Zdecydowanie byłoby to za duże słowo. Na Regnum raczej panuje nieporządek. Utwory są dziwne i mało przyjemne. Czasami posiadają tylko o jeden dźwięk za dużo, który automatycznie przeszkadza w odbiorze płyty. Tak, jak wspomniałam – jest eksperymentalnie. Na Regnum usłyszymy takie gatunki jak pop, elektronikę, alternatywę oraz trochę akustycznych dźwięków. 

Weźmy na przykład piosenkę otwierającą album. Niech Płonie to w gruncie rzeczy lekki utwór, całkiem miły i przyjemny. Jednak na ostatnie 30 sekund otrzymujemy ni z tego, ni z owego wstawkę elektroniczną, która kończy piosenkę. Jest to całkiem nieuzasadniony zabieg i moim zdaniem zbędny. Tym bardziej że wstawka jest oderwana od całości – jest jak z innego muzycznego świata. Kawałek kupuję, ale bez zakończenia. Gdyby nie ono, to piosenka jest bardzo w stylu nowoczesnych kompozycji zespołu Łzy. P.R.I.D.E. to również lekka kompozycja, ale tym razem kuleje tekst, który w założeniu coś ma mówić, jednak ostatecznie trudno go odróżnić od „popowej papki”. Ciekawy wydaje się być Urok, który jest popowo-taneczny z reggaetonowym zacięciem. W dodatku piosenkarka śpiewa tam w dwóch językach. Tutaj raczej bez zarzutów. 

Egzotyka i country

Regnum jest egzotyczny. Miesza się tu tak wiele gatunków, że nie do końca wiadomo, czego słuchamy. Nie jest to krążek do słuchania longiem. Weźmy Tu nie ma fobii i zestawmy z Atlantyk. To chyba największy kontrast na albumie. Swoją drogą, słyszeliście kiedyś polską piosenkę country?

Jeśli z początku jeszcze się wydaje, że płyta jest spójna, to po kilku utworach porzucamy to przeświadczenie. Natalia złożyła album z miksu gatunków i nastrojów. A świetnym dowodem na to jest Epoka X, która jest typową ślubną balladą na pierwszy taniec. Pośród trzynastu kompozycji znajdziemy również klimaty trendu muzyki lat 80. np. utwór Sami. Gdyby tego pomieszania jeszcze było mało, to na dokładkę dostajemy wspólny numer Natalii z Piotrem Roguckim. 

Regnum – wszystko i nic

Jeśli mnie spytacie, co oferuje Regnum – powiem, że wszystko i nic. Mamy tu przeogromny miks gatunkowy. Praktycznie każdy utwór jest z innej galaktyki i próżno szukać jakiegokolwiek schematu. Regnum to zbiór piosenek. Po prostu. Lirycznie również jest bardzo nierówny. Jeden kawałek wypada lepiej, drugi gorzej. Płyta nie odniesie sukcesu. Nie wiem nawet jakie miejsce czy jaką lukę miałaby zapełnić. Regnum to nie jest nic, na co powinniście poświęcić swój czas w muzycznym świecie 2022 roku.