Marky Ramone’s Blitzkrieg u Bazyla – 25.06 [Relacja]

Myślę, że legendy punk rocka, jaką jest The Ramones, nie muszę nikomu przedstawiać. W ostatni piątek czerwca w klubie „u Bazyla” odbył się koncert, na którym Marky Ramone zagrał największe hity macierzystej kapeli. Kameralny charakter koncertu i czysta punkowa energia sprawiły, że poczułem się jak fani, którzy chodzili na koncerty w latach 70. A jak wypadł sam zespół? Przekonajcie się sami!

Marky Ramone, Fot: Dawid Szafraniak

Czysty Punk Rock

Dla mnie kwintesencją punka jest popularny zwrot „trzy akordy, darcie mordy”. Obie rzeczy pojawiły się na tym koncercie i gdyby nie fakt, że znam piosenki The Ramones, to bym powiedział, że przez cały koncert grali jedną piosenkę. Kolejną rzeczą, która definiuje punk rock są raczej krótkie koncerty, zespół Marky’ego Ramone grał równo 70 minut i co ciekawe, nie wynikało to z wieku perkusisty, tylko z długości piosenek i braku monologów wokalisty pomiędzy poszczególnymi numerami.

Marky Ramone’s Blitzkrieg na scenie, Fot: Dawid Szafraniak

The Ramones wiecznie żywi

Nie tylko, za sprawą muzyki, ponieważ praktycznie cały skład wyglądał jak żywcem wyciągnięty, z The Ramones. Może poza basistą, który wygląda jak żywcem wyciągnięty z Avenged Sevenfold. Jednak tutaj nie chodziło o wygląd, tylko o muzykę, więc jej poświęcam teraz uwagę. Koncert rozpoczął się punktualnie o godzinie 21.00 i już na dzień dobry zostaliśmy wręcz zaatakowani punkiem. Koncert rozpoczął się od Sheena Is A Punk , który od pierwszych akordów sprawił, że fani oszaleli. Na koncercie przede wszystkim grali piosenki The Ramones. Wybrzmiały takie numery jak I Wanna Be Your Boyfriend, Pet Semetary, I Wanna Be Setated, czy Blitrkrieg Bob. Nie zabrakło jednak również piosenek spoza repertuaru legendy punk rocka. Tego wieczoru wybrzmiały również piosenki z repertuaru Chrisa Monteza, The Trashmen czy Motorhead. Jednym z punktów kulminacyjnych koncertu było wykonanie piosenki Happy Birthday, tak tego urodzinowego, który Marky zakończył soczystym „F*ck you Mr. President”.

Basista Spaceman i wokalista Pela, Fot: Dawid Szafraniak

Marky Ramone w formie

I to jest fakt, a nie opinia. Mogło by się wydawać, że jak ma się 70 lat, to już nie będzie się nadążać, jak w latach 80., jednak nic bardziej mylnego. Ramone na scenie poradził sobie jak w najlepszych latach The Ramones, dając więcej czadu niż niejeden młody zespół. Sam Marky na scenie pojawił się również na 15 minut przed rozpoczęciem koncertu, aby sprawdzić swój zestaw i go dobrze ustawić. Można by pomyśleć, że to jego koledzy z zespołu narzucali tempo, jednak było zdecydowanie na odwrót. To Ramone nadaje kapeli tempo, które w niektórych momentach było naprawdę szybkie.

Pela, Fot: Dawid Szafraniak

Dwa słowa na koniec

Podsumowując, koncert był po prostu świetny! Krótko, zwięźle i na temat chciałoby się rzec. Jednak taki typ koncertów to najczystszy punk, po który przyszedłem i który był mi dany. Jeżeli jesteście ciekawi, to cały koncert możecie obejrzeć w serwisie YouTube, w całkiem fajnej jakości. Wszystko na koncercie zdecydowanie na plus, zarówno muzyka, jak i atmosfera i mimo, że czasami lubię ponarzekać teraz tego robić nie będę, bo po prostu nie ma na co!

Po więcej ciekawych tekstów ze świata muzyki zapraszamy tutaj – meteor.amu.edu.pl/programy/magmuz/