Izzy & The Black Trees i Kev Fox – The Station [Skrótem]

Izzy and The Black Trees łączą siły z Kev Fox w utworze „The Station”
fot. Sebastian Juszczyk

Przy powstawaniu tego artykułu pomagała mi Izabela Rekowska za co, z całego serca, dziękuję.

Jesienią ubiegłego roku Estrada Poznańska postanowiła zaprezentować projekt Duety. Inicjatywa ta polegała na nietypowych, muzycznych „załączeniach”: artyści z odległych muzycznych światów prezentowali utwory, które razem napisali. Dzięki temu, mogliśmy usłyszeć bardzo ciekawe kompozycje nietypowych kooperacji. W projekcie wzięli udział między innymi: Małgorzata Ostrowska z Swiernalisem, Aga Czyż z Michałem Kowalonkiem czy Michał Kmieciak i Michał Wiraszko. Inicjatywa ta spotkała się z bardzo pozytywnym odbiorem, dlatego została zapowiedziana dalsza kontynuacja tego projektu. Dziś przyjrzymy się najnowszemu utworowi The Station, który jest efektem współpracy zespołu Izzy & The Black Trees oraz Keva Foxa.

Niezwykłość tej kolaboracji zaczyna się od… miejsca zamieszkania. Kev, najbardziej znany z duetu Smolik/Kev Fox, kojarzony jest z warszawską sceną muzyczną. Okazało się jednak, że to właśnie w stolicy wielkopolski mieszkał kilka lat nim przeprowadził się do Warszawy. Pomimo tego, regularnie bywa w Poznaniu, odwiedzając przyjaciół. Polubił płytę Trust No One „czarnych drzew”  i tak narodziła się ta współpraca.

Warto nadmienić, iż jednym z ostatnich występów Keva Foxa był koncert odbywający się w Poznaniu, „na Kontach”. Wspominam o tym nie tylko dlatego, że udało się go zorganizować w dobie pandemii (17.09.2020r.), ale również, że wtedy mogliśmy usłyszeć, po raz pierwszy w historii, wykonanie utworu Move Honey, który jest zapowiedzią nadchodzącej płyty. Warto czekać!

Utwór The Station stanowi bardzo ciekawe połączenie pomiędzy obydwoma stylami, reprezentowanymi przez artystów. Z jednej strony otrzymujemy wyraziste, przybrudzone brzmienie gitar, a z drugiej strony łączy się to z delikatnością, charakterystyczną dla muzyki Keva. Otrzymujemy new wave’ową kompozycję, która w umiejętny sposób lawiruje między zadziornością, a subtelnością. W tym wszystkim następuję jednak pewna spójność – „brytyjskość”. Jak zauważa Izzy: „To, co nas połączyło, to „brytyjskość” Keva, bo jest Anglikiem i nasza, bo w naszej muzyce, też gdzieś to się przewija”.

To dość oldschoolowe brzmienie mamy szansę nie tylko usłyszeć, ale też zobaczyć w teledysku, który został zaprezentowany. Scenografia, światła i cała estetyka utworu przypomina kino lat osiemdziesiątych gdzie dominował styl retro-futuro. Gdyby nie data publikacji, nikt nie domyśliłby się, że to współczesna kompozycja.

Tytułowa stacja w ciekawy sposób wpisuję się w topos arkadii. Właśnie ona miałaby być miejscem, w którym nie dotykają nas nasze egzystencjalne utrapienia. Co ciekawe, jest to odwróceniem powszechnej konwencji dotyczącej podboju kosmosu. Zazwyczaj zdobywanie kolejnych planet przedstawiane jest jako symbol potęgi ludzkości. Tutaj jest to miejsce docelowej ucieczki, chęci odcięcia się od tego, co dzieje się na ziemi.

„6 trillion miles, been away forgot that we can hurt ourselves”

Tu na Ziemii, nie tylko pandemicznie, dotyka nas wiele zmartwień. Czy na pewno musimy uciekać?

Podobno na dniach możemy spodziewać się zapisu live tego występu. Wypatrujcie!