The Weeknd podzielił się nowym krążkiem, na który nie trzeba było długo czekać. Czy to pośpiech sprawił, że dawn FM jest najgorszym, jak do tej pory, albumem od Abla? Bardzo możliwe.
The Weeknd i dawn FM – geneza
The Weeknd przenosi nas do innego świata płytą dawn FM. Aby zrozumieć, co się dzieje na tym krążku, pozwolę sobie zacytować samego artystę.
Kto wie, jak będzie brzmiał następny? Jeśli chodzi o moje albumy, brzmią spójnie, ale nie potrafię trzymać się jednego stylu. Więc usłyszysz EDM, hip-hop i trzy inne rodzaje dźwięków w jednej piosence – i jakoś sprawiamy, że to działa.
Tak, dawn FM to z pewnością mieszanka wielu różnych gatunków muzycznych, które ostatecznie do siebie pasują. Jednak, nie wszystko jest na tak wysokim poziomie, na jakim moglibyśmy się spodziewać.
Wyobraź sobie album, jakby słuchacz nie żył. I utknął w czyśćcu, który zawsze wyobrażałem sobie, że będzie jak utknięcie w korku, czekając na światła na końcu tunelu. A kiedy utkniesz w korku, w samochodzie gra stacja radiowa, a prezenter poprowadzi cię do światła i pomoże ci przejść na drugą stronę. Więc może wydawać się (album) uroczysty, może wydawać się ponury, jakikolwiek chcesz, żeby był, ale tym właśnie jest dla mnie dawn FM.
Jak znamy już podstawy dawn FM, przejdźmy do tego, co na nim nie gra, ale zanim… Krążek wyszedł w dwóch wersjach – podstawowej, na której znajdziemy szesnaście kawałków oraz rozszerzonej pt. Dwan FM (Alternative World), która zawiera dziewiętnaście kompozycji. Rozszerzona wersja to ponad godzina muzyki. Album ma swój koncept – mamy się poczuć tak, jakbyśmy słuchali stacji radiowej. Między utworami pojawia się nazwa stacji oraz numer fali radiowej i głos speakera radiowego. Ostrzegam, że niektórym może to przeszkadzać w odbiorze albumu. Ciekawym zabiegiem jest brak słyszalnej przerwy między utworami. Są one zbite w jedną całość.
Dawn FM vs krytyka
The Weeknd przyzwyczaił nas do albumów, które są bardzo dopracowane i stoją na wysokim poziomie. Trudno więc przychodzi krytyka [już teraz] wielkiego artysty pop. Widać to po opiniach zagranicznych krytyków muzycznych, którzy w swoich recenzjach nagrodzili najnowszy album Abla, dziesięcioma gwiazdkami. Osobiście uważam, że tak wysokie oceny są wzięte z kosmosu. Dawn FM w wielu miejscach korzysta z samplowych elektronicznych wstawek instrumentalnych, które brzmią tak, jakby produkował to ośmiolatek, który odkrył program do produkcji muzyki. Mam tu na myśli to, że nie trzeba być uznanym producentem, aby stworzyć tego typu wstawki – tym bardziej wykorzystując podstawowy zasób programu typu DAW. Jestem przekonana, że gdyby jakiś początkujący artysta stworzył coś podobnego, wszyscy krytycy nie zostawiliby na nim suchej nitki.
Nowe album, stare brzmienie
Na dawn FM The Weekend powiela brzmienie lat 80. z After Hours, które pokochali fani. Niestety, gdyby nie te wątpliwej jakości samplowe wstawki, krążek brzmiałby tak, jakby został złożony z odrzutów z After Hours. Te dwa elementy sprawiają, że The Weekend nie jest wcale nowatorski i nie zasługuje na miano „najlepszego albumu roku”, jak niektórzy zdążyli go już okrzyknąć. Od premiery minęło już trochę czasu i nikt nie mówi o tym albumie. W porównaniu do After Hours, dawn FM wypada bardzo słabo, patrząc na to, że zawierał tak wielkie przeboje, że do tej pory podtrzymuje się przy życiu, a Blinding Lights przeskoczyło swoją popularnością Shape of you od Eda Sheerana. Zaręczam, że pod koniec 2022 roku nikt nie będzie pamiętał o dawn FM.
Mocne kompozycje
Mimo moich zarzutów, które w jasny sposób pokazują, czemu jest to najgorszy album od The Weekend, na krążku znajdują się ciekawe kompozycje. Kocham i uwielbiam How Do I Make You Love Me?, romantyczne Less Than Zero, które momentami do złudzenia odwzorowuje brzmienie ABBY czy utwór Moth To a Flame z Swedish House Mafia. Trzeba docenić wymyślne chórki i harmonie, które nadają dodatkowego nastroju kawałkom.
Co do utworów z gośćmi – Here We Go… Again z Taylor, the Creator i I Heard You’re Merried z Lil Waynem – dla mnie są zbędne. Nie wnoszą nic konkretnego do krążka i bez nich też by sobie poradził. Tak jak wspomniałam, to nie jest nic nowego w wykonaniu The Weekend. To, co może rozróżnić albumy After Hours oraz dawn FM, to klimat. Na tym pierwszym to raczej nostalgia i melancholia, a na drugim wyczuwam nuty romantyzmu.
Próba otrząśnięcia
dawn FM jako album zniknie z ust i głośników słuchaczy, a wydaje mi się, że nawet już zniknął. Nie odciśnie piętna na światowej muzyce i nie powieli sukcesu After Hours. Piosenki, które są ciekawymi i wartymi sprawdzenia kompozycjami, umknęły nawet stacjom radiowym. Zdecydowanie dawn FM nie jest godnym zastępcą poprzednika. W moim odczuciu jest zapchaniem pewnej dziury i próbą otrząśnięcia się po braku nominacji dla After Hours do Grammy. No cóż, niesmak pozostał.