Teamfight Tactics: szczęśliwa siódemka czy przyćmienie szóstki?

Dla każdego fana Teamfight Tactics zmiana setu to szczególny moment. Pojawiają się nowe klasy, postaci, przedmioty czy mechaniki. Posiadane umiejętności graczy odchodzą do lamusa, a wiedzę trzeba ponownie pochłaniać na nowo. Poprzednia wersja gry nie przyniosła planowanych oczekiwań. Czy siódma odsłona okraszona smoczą oprawą przywróciła Teamfight Tactics na właściwe tory? Zapraszam do lektury.

Aby wgłębić się w temat, wytłumaczę podstawowe zasady. TFT. To gra typu autochess. Ośmiu graczy rywalizuje na arenie, gdzie toczą się boje bohaterów znanych z innego tytułu Riot games — League of Legends. Każda postać posiada zestaw klas oraz cech. Na ich podstawie gracze budują kompozycje. Ostatnia osoba, której punkty zdrowia nie spadną poniżej zera, wygrywa. Proste? Oczywiście, ale tylko na papierze.

Elementów układanki jest o wiele więcej. Niezbędnym fundamentem Teamfight Tactics są również przedmioty, dodające statystyki postaciom. W zależności od typu wyróżniamy itemy ofensywne oraz defensywne. Pistolety, miecze, różdżki, a z drugiej strony zbroje, pancerze, płaszcze, to tylko przykłady ekwipunku, w który można wyposażyć bohaterów.

Teamfight Tactics: screen własny

Najważniejszy jest jednak gracz. Przebieg rozgrywki opiera się głównie na podejmowanych decyzjach. Mimo iż, w grze losowość to czynnik, który należy wziąć pod uwagę, to jednak największą rolę odgrywa odpowiednia taktyka. Stosowne, logiczne myślenie, wiedza na temat gry, jak również prawidłowy plan to kwintesencja tego 3-letniego tytułu.

Augmenty oraz smoki, czyli przepis na sukces

Przekazałem podstawowe informacje, więc mogę brnąć dalej. Nic tak nie ekscytuje, jak Augmenty. Krótko mówiąc, są to bonusy, w postaci kart, które otrzymują gracze do wyboru, na poszczególnych etapach gry. 

Mechanika ta została wprowadzona w secie szóstym. Pracownicy Riot Games zachowali zdrowy rozsądek i pozostawili koncept w aktualnym secie. Dlaczego Augmenty są istotne? Z reguły, ten kto je lepiej wykorzysta, ten wygrywa. Teamfight Tactics bazuje na elastyczności. Daje to możliwość ciągłego kombinowania, testowania, a także tworzenia nowych kompozycji. W moim odczuciu zdecydowanie pomysł ten polepsza rozgrywkę, jak również daje większą satysfakcję po ostatecznym zwycięstwie. 

Teamfight Tactics: screen własny

Każdy set cechuje się motywem przewodnim. Wcześniejsze wersje gry opierały się np. na kosmosie czy żywiołach.  Przyszła pora na smoki. Oprócz znakomitej oprawy graficznej nawiązującej do tematu potwory te są kluczowymi postaciami dostępnymi w grze. Warto dodać, że są to najdroższe jednostki, za które trzeba zapłacić minimalnie 8 sztuk złota. Dodano również 5 unikalnych jednostek: Ao Shin, Daeja, Idas, Shi Oh Yu i Sy’fen.  Większość kompozycji opiera się głównie na tych bohaterach. Każdy smok nakłada potrójną premię na poszczególną cechę.   Zdecydowanie kolejna, interesująca koncepcja, dodająca grze kolorytu.

Balans Teamfight Tactics, gdzie jesteś?

Niestety, smoki nie są najsilniejszymi jednostki w grze. Ponownie spotyka nas ten sam problem, pojawiający się niemal od samego początku istnienia gry. Niektórzy bohaterowie są całkowicie bezużyteczni, natomiast spora ich część jest zbyt potężna. Co najgorsze, aktualnie dominują postacie… najtańsze. Z mojego punktu widzenia, gra traci na wartości, a rozgrywka staje się dziecinnie prosta. Na szczęście, co dwa tygodnie deweloperzy aktualizują stan gry, próbując zbalansować rozgrywkę. Proszę Riot, zaskoczcie mnie pozytywnie w przyszłą środę!

Treasure Dragon to kolejna interesująca nowość dodana do Teamfight Tactics. Na poziomie 4-7 gracze napotykają smoka skarbów oferującego zbrojownie, która zawiera różnorodne materiały, począwszy od komponentów i magnetycznych usuwaczy, aż po gotowe przedmioty czy złoto. Istnieje możliwość całkowitej zmiany sklepu za cenę jednego złota. Celem tego pomysłu, jest zapewnienie graczom różnorodnych opcji, które pomagają ukończyć kompozycję w końcowej fazie gry. Mimo że nie ma równowagi wśród bohaterów, „Mortdog i spółka” stabilizują wagę balansem innych aspektów gry, a to się ceni.

Teamfight Tactics: screen własny

Siódemka oddaje

Kilkakrotnie Teamfight Tactics mnie zawiodło. Kłopot wspominanego wcześniej balansu czy nudny set 6. to tylko przykłady problemów, których można doświadczyć podczas potyczek taktycznych.

Mimo to pojawiło się światełko w tunelu dla Teamfight Tactics. Nowe mechaniki, świetna koncepcja wizualna, dodanie smoków czy zbrojownia, dają grze drugie życie. Postanowiłem dać tej grze ostatnią szansę. Okazuje się, że nowa koncepcja, to całkowity strzał w dziesiątkę. Gra nie męczy, a wszystkie wyżej elementy niesamowicie ze sobą współgrają. Nie pozostało mi nic innego, jak ponownie zasiąść przed ekranem komputera i na nowo wgłębić się w tajniki tego uzależniającego autochessa.

Paweł Zawadziński

Po więcej tekstów ze świata gir i technologii zapraszamy tutaj -> meteor.amu.edu.pl/programy/meteor-exe/