,,Morderstwo u kresu świata” to trzecia książka Stuarta Turtona wydana po polsku. Dwie poprzednie to “Siedem śmierci Evelyn Hardcastle” i ,,Diabeł i mroczna toń”. Najnowsza ukazała się u nas niedawno, pod koniec maja, w tłumaczeniu Jacka Żuławnika. Wiele osób mogło, więc jeszcze o niej nie słyszeć. Szkoda, bo dzieła Turtona są najczęściej godne uwagi. Czy jest tak i z tym?
Zagadka zabójstwa, ale nie tylko
Trudno określić jeden konkretny gatunek, w którym można by skategoryzować tę książkę. To typowe dla dzieł tego pisarza. Mamy zatem kryminał, ale też trochę postapokaliptycznej dystopii z fantastycznonaukowymi elementami. Przy czym bohaterowie sami wytwarzają potrzebne im rzeczy, bo większość wcześniejszej technologii została utracona. Brzmi skomplikowanie? Wyobraźcie sobie ostatnią ludzką osadę położoną na wyspie. Wyobraźcie sobie świat, w którym wszystko inne zostało pochłonięte przez mgłę rozszarpującą każdą żywą istotę. W tej jedynej ostoi ludzkości dochodzi do morderstwa. Emory, główna bohaterka, z pomocą córki musi odnaleźć sprawcę. Jeśli tego nie zrobią w ciągu 92 godzin, bariery chroniące ich bezpieczną przystań przestaną istnieć. Nawet nie wyolbrzymiając, świat może się skończyć.

Mamy więc limit czasu, zamkniętą przestrzeń i ograniczone grono podejrzanych. Trochę jak u Agathy Christie, tylko mniej realizmu, a więcej science fiction. Dodajcie do tego sekrety z przeszłości i szalone plot twisty burzące Wasze wyobrażenia o przedstawionym świecie. Powstanie z tego pewien zarys twórczości Stuarta Turtona. Jeśli lubicie taki sposób prowadzenia akcji, to spodobają Wam się jego pozostałe książki.
Trochę inny warsztat artystyczny i fabuła
W „Morderstwie u kresu świata” znajdziecie dopracowane, pomysłowe światotwórstwo. Powolne poznawanie realiów, w których żyją bohaterowie, jest ciekawe, ale może przytłaczać bardziej skomplikowanymi rozwiązaniami, albo frustrować zbyt wolnym odkrywaniem kart. Na samo tempo trudno narzekać. Dzieje się wiele, ale samo zawiązanie akcji następuje stosunkowo późno, przez co początek może trochę nudzić.
Ciekawe rozwiązanie Turton zastosował w narracji. Jak często spotykacie się z wszechwiedzącym trzecioosobowym narratorem należącym do świata przedstawionego? Nie jest to typowe. Najczęściej tylko opisuje, nie mogąc wpływać na wydarzenia. Turton postanowił być inny i zadziałało. Można powiedzieć, że narrator staje się wręcz bohaterem. Jeśli chodzi o resztę postaci, to są ludzkie. Mają wady, zalety, własne motywacje wynikające z ich historii oraz osobowości. Turton dobrze wykorzystuje ich słabe i mocne strony w fabule. Wpadają przez nie w kłopoty, ale również radzą sobie w trudniejszych momentach.
Z kolei samo śledztwo jest poprowadzone w intrygujący sposób. Poszlaki wskazują na kilka różnych osób. Okazuje się, że w pozornie idyllicznej społeczności niektórzy mają motywy do popełnienia zbrodni. Pytanie gdzie i kiedy ktoś się znajdował, nie zawsze przynosi oczekiwane odpowiedzi. Z pewnego powodu mieszkańcy nie pamiętają wszystkiego. Zachęca to czytelnika do prób samodzielnego rozwiązania zagadki, ale Turton uwielbia zwodzić. Dla jednych to zaleta, ale tym, którzy lubią sami dochodzić prawdy, może to przeszkadzać.

Kryminał nie taki jak wszystkie, to dobrze?
Czy to wszystko, czym książka Stuarta Turtona jest? Skomplikowaną zagadką morderstwa? Nie do końca. Znajdziecie tutaj również refleksję na temat naszego gatunku i obecnej rzeczywistości. Jak to możliwe, że tworząc piękną sztukę, jesteśmy zdolni zabić drugiego człowieka?
Podsumowując, „Morderstwo u kresu świata” jest warte przeczytania. Miejcie na uwadze, że nie każdemu fanowi typowych kryminałów może się spodobać przez dystopijne i fantastycznonaukowe wątki. Za to osoby raczej nieczytające tego gatunku mogą dobrze się bawić w tej sieci tajemnic. Bądźcie jednak gotowi na dużą dawkę napięcia i częste zagubienie. Przygotujcie się na to, że wielu plot twistów nie będziecie w stanie przewidzieć. Zaufajcie Stuartowi Turtonowi i dajcie mu się poprowadzić.
,,Dziś wydaje się to dziwne, że byliśmy źle przygotowani (…). Gatunek ludzki znajdował się nad przepaścią od prawie stu lat, zanim nastąpił jego rzeczywisty koniec. Ogołociliśmy ziemię z jej bogactw (…). Ostatecznie sami zniszczyliśmy społeczeństwo, zanim natura zdążyła zrobić zrobić to za nas, choć trzeba przyznać, że pod tym względem rywalizacja była zacięta.”
Zostawiam was z tą pesymistyczną wizją Turtona. Sami zdecydujcie, czy to coś dla was i czy chcecie dowiedzieć się więcej.
Po więcej ciekawych tekstów ze świata kultury zapraszamy tutaj – meteor.amu.edu.pl/programy/kultura/
Autor: Izabela Jajak