Powrót do przyszłości obchodzi dziś swoje okrągłe, 40. urodziny. 3 lipca 1985 roku światło dzienne ujrzał jeden z najważniejszych i najbardziej uwielbianych filmów przygodowych lat 80. Mimo czterdziestki na karku Back to the Future zachwyca po dziś dzień i bawi równie skutecznie co lata temu. Zupełnie jakby miał moc przemieszczania się w czasie…

Równo 40 lat temu, swoją premierę miał jeden z najbardziej kultowych filmów lat 80. – Powrót do przyszłości. Mało która produkcja tej magicznej ery może poszczycić się statusem, jaki na przestrzeni lat zagwarantowało sobie Back to the Future. Prosta historia o nastolatku, który przenosi się w czasie za pomocą wehikułu czasu, dziś uznawana jest za filmową i kulturową kwintesencję tego, czym były lata 80. Właśnie w tej prostocie, humorze, zaczepnej fabule i hipnotyzującej atmosferze tkwi sekret sukcesu Powrotu do przyszłości. Wszystko zaczęło się 3 lipca 1985 roku. A w zasadzie – już w 1972 roku.
Dzieciak cofa się w czasie i trafia do liceum razem ze swoim tatą!
W 1972 roku, na University of Southern California’s Cinema School poznali się Robert Zemeckis i Bob Gale. Oboje doskonale wiedzieli, czego chcą od życia jako twórcy filmowi. Robert Zemeckis swoją ścieżkę zawodową kierował na reżyserię, Bob Gale – na scenopisarstwo. To, co łączyło Zemeckisa i Gale’a to ogromna pasja hollywoodzkim kinem mainstreamowym. Mężczyzn nie interesował eksperymentalizm i bardziej artystyczne formy filmowe. Ich wspólne zainteresowania i cele doprowadziły do nawiązania współpracy. Zemeckis i Gale wspólnie napisali i sprzedali wytwórni Universal Studios kilka scenariuszy telewizyjnych. To przykuło uwagę takich twórców jak Steven Spielberg czy John Milius, co okazało się kluczowe w późniejszym rozwoju Powrotu do przyszłości.
W tamtym czasie o Back to the Future jeszcze nikt nie mówił, choć para miała z tyłu głowy chęć zrealizowania projektu o podróżach w czasie. Bezpośrednią inspiracją do rozpoczęcia prac nad scenariuszem stał się album szkolny ojca Boba Gale’a. Pisarz pomyślał: To byłoby super: dzieciak cofa się w czasie i trafia do liceum razem ze swoim tatą!. Tak powstał pierwszy draft scenariusza Powrotu do przyszłości, który Gale i Zemeckis starali się potem sprzedać przez następne 4 lata.
Ze względu na niepowodzenie innych projektów o podróżach w czasie, trudno było im znaleźć kogokolwiek chętnego na podjęcie się produkcji filmu. Scenariusz został odrzucony ponad 40 razy – często kilkukrotnie przez te same studia. Wiele odmów było uzasadnione obawami, że historia nie spodoba się ówczesnej, buntowniczej młodzieży. Studia twierdziły, że w erze seksualizacji i agresywności kina, opowieść jest zbyt grzeczna. Finalnie filmem zainteresował się jednak sam Steven Spielberg, który objął rolę producenta wykonawczego.


Powrót do przyszłości – kulisy produkcji
Okres zdjęciowy do Powrotu do przyszłości rozpoczął się w listopadzie 1984 roku. Za kamerą stanął Dean Cundey (z którym Spielberg współpracował 8 lat później na planie Jurassic Parku). Nagrania miały miejsce w kilku lokacjach w Kalifornii oraz w studiu Universal Studios. Co ciekawe, mimo początkowego wyboru Micheala J. Foxa do roli Marty’ego McFly’a, najpierw w rolę wcielał się Eric Stoltz. Fox był pierwszym wyborem Gale’a i Zemeckisa, jednak jego obowiązki na planie Więzów rodzinnych uniemożliwiały mu udział w projekcie. Gra Stoltza tak nie spodobała się jednak reżyserowi, że zdecydowali się na przekonanie Foxa do pracy na dwa etaty. Aktor przez 3,5 miesiąca sypiał po 3h dziennie, gdyż od rana musiał pojawiać się na planie serialu, a w nocy kręcić sceny do Powrotu do przyszłości.
W rolę Doc’a, który zbudował wehikuł czasu, wcielił się Christopher Lloyd. Do roli rozważani byli też John Lithgow i Jeff Goldblum. Twórcom zainspirowanym historiami o szalonych naukowcach zależało, żeby wehikuł zbudowała właśnie taka postać zamiast jakiejś korporacji czy rządu. Sam wybór samochodu DeLorean DMC-12, który stał się dzięki produkcji kultowym autem, również był ciekawym przypadkiem. O wyborze zadecydowały charakterystyczne drzwi pojazdu, które otwierały się do góry. Twórcy stwierdzili, że gdyby w latach 50. do których cofa się McFly, ludzie zobaczyli taki ewenement – uznaliby to za statek kosmiczny.


Whikuł czasu napędzany Coca-Colą
Pierwotnie, wehikułem miała być zamrażarka. Szybko jednak porzucono ten pomysł w obawie przed dziećmi, które mogłyby papugować filmowe postacie i chować się w lodówkach. Koncepcja zakładała także udział bomby atomowej, co również nie spotkało się z aprobatą producentów. Decyzja o wykorzystaniu DeLoreana okazała się zbawcza dla marki. Ze względu na narkotykowe przygody twórcy samochodu, pojazd kojarzony był powszechnie z przestępstwami. Back to the Future ociepliło wizerunek DeLoreana, za co John DeLorean osobiście podziękował twórcom. Samochód nie przypadł jednak do gustu samemu Michaelowi J. Foxowi, który regularnie narzekał na pojazd i jego wygodę użytkowania. W ramach protestu postanowił w każdej scenie wysiadania z auta udawać uderzenie w głowę, czego nie było w scenariuszu. Pierwotnie wehikuł miał też być zasilany Coca-Colą – już bardziej eighties by się nie dało. Finalnie jednak do projektu przystąpiło Pepsi, które nie życzyło sobie, aby ich produkt robił za paliwo.


Powrót do przyszłości – filmowa kwintesencja lat 80.
Postprodukcja Powrotu do przyszłości należy do jednych z najbardziej ekspresowych w historii kina. Pierwotnie, film miał zaplanowaną premierę na październik 1985 roku. Gdy jednak Sid Sheinberg (prezes Universal) obejrzał materiał, zdecydował, że premiera musi się odbyć jeszcze przed wakacjami. Oczywiście, żeby wycisnąć z produkcji jak najwięcej pieniędzy. W efekcie Back to the Future zostało zmontowane w zaledwie 9 tygodni. Film szybko okazał się wielkim hitem i zajął 1. miejsce pośród najbardziej kasowych produkcji 1985 roku, zarabiając ponad 200 milionów dolarów.
Powrót do przyszłości z miejsca zyskał status kultowego. Ogromna popularność produkcji szybko przyniosła dwa sequele, które wyszły w 1989 i 1990 roku. Co ciekawe, były one kręcone ciągiem, w odstępnie zaledwie 3 tygodni. Trylogia zarobiła łącznie ponad miliard dolarów na całym świecie i dziś uznaje się ją za Świętego Graala kina rozrywkowego lat 80. Powrót do przyszłości stanowi perfekcyjny przykład idealnego filmu przygody, łączącego zagadkowe wątki sci-fi, komedię i film akcji. Co więcej, film ten absolutnie się nie starzeje. Może to kwestia zastosowania tradycyjnych efektów specjalnych, a może wyprzedzającej swoje czasy gry aktorskiej Foxa. Może to magiczna ręka Spielberga pociągająca za producenckie sznurki. Jedno jest pewne – 40. rocznica Back to the Future to idealny czas, aby obejrzeć pierwszy raz, lub odświeżyć sobie historię Marty’ego McFly’a. Najlepiej zrobić to razem z kimś ze starszego pokolenia. Kto wie, może seans przeniesie ich w czasie?
Po więcej ciekawych tekstów ze świata kultury zapraszamy tutaj – meteor.amu.edu.pl/programy/kultura