Wiktor Mazurkiewicz – „Some Steps to Terrible Nightmare”

Wiktor Mazurkiewicz to wszechstronny, poznański gitarzysta, który we wrześniu wydał swój już trzeci album. Nowe wydanie według samego autora opowiada o losach amerykańskiego żołnierza wysłanego na misję na Bliski Wschód. Cała koncepcja zainspirowana została w dużej mierze filmem Clinta Eastwooda pt.: „Snajper”.

„Some Steps to Terrible Nightmare” może przywoływać wiele muzycznych skojarzeń i być swego rodzaju podróżą rockową, podczas której odkrywać będziemy coraz to nowe obszary wspomnianego gatunku. Wiktor Mazurkiewicz na nowej płycie niewątpliwie zahacza o co najmniej kilka z podgatunków rocka, ale jest pewna prawidłowość. Czasami jest wolniej, a czasami szybciej. Czasami bardziej balladowo, czasami dźwięki ocierają się o ciężki metal. Co to oznacza? Odpowiedź brzmi: inspiracje progresywne. Myślę, że to jest pewien klucz. W przekroju całej płyty słyszymy motywy takich zespołów jak: Opeth, Dream Theater, czy Porcupine Tree. Na pewno bliżej Wiktorowi do kapel z drugiej lub nawet trzeciej fali rocka/metalu progresywnego. Od Pink Floyd, czyli jednego z prekursorów tej kategorii jednak stylistycznie się różni. W zasadzie w każdym utworze pojawiają się wspomniane inspiracje, o których świadczy najlepiej zmienność tempa.

W każdym utworze także znajdziemy podział na wstęp, rozwinięcie i zakończenie niczym w szkolnej rozprawce. Obok dopracowanych kompozycji znajdziemy na „Some Steps to Terrible Nightmare” to, w czym Wiktor Mazurkiewicz jest najlepszy, czyli wirtuozerskie partie gitarowe. Nie trzeba długo się wsłuchiwać, aby znaleźć błyskotliwe szarpanie strun. Posługując się przykładem- utwór „Debriefing” dobitnie demaskuje talent i nadzwyczajną dojrzałość autora. Po dość dyskretnym otwierającym utworze „It will be…”, rozpoczyna się prawdziwy atak gitarowych brzmień. Szczególną uwagę zwraca na siebie „The Last”, podczas którego zapominamy zupełnie o nieobecności wokalu, a melodia wprawia nas w stan pełnego relaksu. Osobiście, przemawia do mnie najbardziej siódmy numer na albumie, czyli „Nightmarish Dream”. Słychać, że jest opowiedziana w nim pewna historia. Wiele momentów jak na przykład podczas „Where am I? Who am I?” utrzymywanych jest w formie zbliżonej do polskiego zespołu instrumentalnego Tides from Nebula. Ten post-rockowy nastrój zachowany jest aż do ostatniego kawałka na płycie- „…Terrible Nightmare”. Mimo oczywistego tytułu utwór ten przywołuje dokładnie odwrotne skojarzenia. Mam wrażenie, że kipi od niego melancholią i poetyckością. Balladowa gitara bazuje na stylu Slasha i uczciwie przyznam, że chyba nie rozróżniłbym, czy to Slash, czy Wiktor.

„Some Steps to Terrible Nightmare” może zapewnić wam wiele radości z powodu intertekstualnych skojarzeń. Godnym poświęcenia uwagi jest nie tyle sama płyta (chociaż to też polecam zrobić), co sam talent autora. Bardzo porządne i profesjonalne wykonanie.

Poniżej dla ciekawych przesyłam więcej popisów gitarowych Wiktora Mazurkiewicza.