Jak było na Soundrive Festival 2018?

Wakacje się kończą, dzieci wracają do szkoły, a my wracamy z tegorocznej edycji Soundrive Festival.
I to z uśmiechem na ustach!

Soundrive to 4 sceny, 3 dni koncertów, niesamowici artysty i fantastyczna atmosfera, co zawdzięczamy przestrzeni, która w tym roku zebrała rekordową liczbę osób. Dawne tereny stoczni przemienione w tętniące życiem i wypełnione muzyką miejsca na ul. Elektryków w Gdańsku – brzmi (cóż za gra słów) cudownie, prawda?

Soundrive to festiwal, na który pojechałem w zasadzie w ciemno. Nigdy o nim nie słyszałem, kojarzyłem kilku artystów, ale nie jestem, a w zasadzie nie byłem, fanem żadnego z nich. Tak dobrze nie bawiłem się od dawna.
Line-up zespołów okazał się być ogromnym zaskoczeniem, bo chociaż te 3 dni spędziliśmy na stosunkowo małej przestrzeni, to koncerty były na tyle różnorodne, że nie czułem się znudzony. I nie mówię tylko o muzyce, a przede wszystkim o charakterze scenicznym tych występów. Każdy koncert miał swój niepowtarzalny klimat i własny sposób na kontakt z odbiorcą. Enigmatyczny, minimalistyczny wizerunek Jonathana Bree, połączony z wizualizacjami i parą tancerek, stworzył wyjątkową w swoim rodzaju, oniryczną scenę.
Z drugiej strony mamy artystów takich jak Promiseland, który większość koncertu spędził nie na scenie,
a w tłumie fanów, oddając przy tym kamerę jednemu z nich, czy też Kelvyn Colt, który rapował na scenie
z jedną z uczestniczek festiwalu. Ale najlepszą rzeczą w tym wszystkim jest chyba fakt, jak wiele radości daje ten kontakt z publicznością samym artystom.
Moje serce absolutnie skradł Boy Pablo – chemia, jaką można zaobserwować między muzykami to coś, dzięki czemu szczerze śmiałem się na koncercie z radości. Żarty między paczką znajomych, wplatanie w swój utwór kawałka Katy Perry, spontanicznie zagrane Sweet Home Alabama oraz masa innych wygłupów i tańców dodała do tego koncertu tak silną dawkę pozytywnej energii, że aż ciężko mi to opisać.

Jeśli jednak jesteście tym typem odbiorcy, który przy muzyce na żywo woli usiąść, zrelaksować się i odpłynąć to spokojnie, dla takich doświadczeń niemal idealnie sprawdziła się scena Cargo, czyli surowa przestrzeń dawnego Wydziału Elektrycznego stoczni, na której ambientowe sety pomagały nam przenieść się w inny wymiar.

Mam niestety kilka uwag co do całego festiwalu. Przede wszystkim niesamowicie uboga strefa gastro, zwłaszcza jak na rekordową frekwencję, ale też samo usytuowanie ul. Elektryków, gdzie w okolicy ciężko
o knajpę czy sklep. Myślę, że organizując taki festiwal, ogarnięcie miejsca dla food trucków to wręcz obowiązek.

Poza tym, chociaż jak na dawne tereny industrialne, akustyka była w większości całkiem przyzwoita,
tak Slipway, czyli mniejsza, bardziej kameralna scena, miewała dość intensywne problemy z dźwiękiem.
W szczególności na koncercie Kelvyna Colta, gdzie po chwili moje uszy rozbolały mnie na tyle, że musiałem wyjść na zewnątrz. Czy to jest ta akustyka porównywalna do przestrzeni studyjnych, jak opisywana jest na stronie festiwalu?

Na szczęście sytuacje te można w łatwy sposób poprawić w przyszłości, a sam Soundrive wywarł na mnie przytłaczająco pozytywne wrażenie, mimo podróży w nieznane. I wiecie co? To chyba najlepszy sposób,
aby wybrać się na ten festiwal – po prostu wpadajcie, odkrywajcie i cieszcie się wyjątkowym muzycznym doświadczeniem, którego prawdopodobnie nie zaoferuje wam żadne inne miejsce.

Milena z kolei wyczekiwała na festiwalu koncertu swoich ulubieńców – Jonathana Bree i HMLTD, więc to na nich skupiła swoją uwagę:

Gdański koncert na Soundrive Festival był pierwszy występem Jonathana Bree w Polsce. Tak jak można było się spodziewać, był przeżyciem niezwykle magicznym i poruszającym. Głęboki głos wokalisty okazał się być tak czysty na scenie, jak i na nagraniach, a nawet początkowe problemy z nagłośnieniem nie były w stanie zepsuć całego efektu. Sam Jonathan robił ogromne wrażenie swoją oszczędnością ruchów i powściągliwością. Dystans tworzyły również maski, które nosili muzycy – jest to charakterystyczny element wizerunku Bree.
Na scenie Jonathanowi towarzyszyły tancerki przebrane za porcelanowe lalki, co wraz z wizualizacjami stanowiło spójną i wręcz teatralną całość i tworzyło niepowtarzalną atmosferę kruchości, ulotności
i subtelności. Niestety w ruchach dziewcząt zabrakło nieco synchronizacji, ale podejrzewam, że to przez to,
że prawdopodobnie jedną z tancerek była Princess Chelsea, która uzupełniała żeńskie wokale w utworach Bree.

Bree nie pozostał jej dłużny, bo już kolejnego dnia zaśpiewał wraz z Princess ich najpopularniejszy utwór
,,The Cigarette Duet”, wspierał ją również wokalnie w innych piosenkach oraz wystąpił po prostu jako jeden
z członków zespołu.

Drugiego dnia jednym z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie koncertów był występ HMLTD.
Grupę z Londynu tworzy szóstka osobliwych chłopaków. Ich muzyka wyróżnia się silnym pomieszaniem stylów, przez co trudno jest podporządkować ją jednemu gatunkowi. Nie tylko muzyka jest w tym przypadku czymś nadzwyczajnym, również wygląd, stroje i zachowanie sprawiają, że zespół jest aż tak charakterystyczny,
co zresztą przekłada się na to, co dzieje się na scenie. Niezwykła, prosta i szczera energia powiązana
z teatralnym zachowaniem artystów (głównie charyzmatycznego Henry’ego Spychalskiego jako wokalisty), sprawiają, że ich występ można nazwać prawdziwym performancem. Zaskakujące aranżacje sprawiały,
że słuchacz jeszcze bardziej wciągany był w szaleńczy trans, jaki utworzył się pod sceną. Spychalski niejednokrotnie zeskakiwał ze sceny, zbliżając się do fanów, tworząc z nimi bezpośrednią więź. Oprócz utworów znanych z poprzednich EPek, HMLTD zagrało kilka wcześniej niepublikowanych, co prawdopodobnie zapowiada nowe wydawnictwo. Koncert zebrał całkiem pokaźną widownię, jak na możliwości sceny Slipway,
a po jego zakończeniu dało się słyszeć głosy, że był to najlepszy dotychczas występ na Soundrive. Udało mi się również przeprowadzić wywiad z chłopakami, który już niedługo będzie można usłyszeć na antenie radia.

 

Jeśli nie udało wam się trafić do Gdańska w tym roku albo chcecie sobie przypomnieć świetną zabawę, łapcie przygotowaną w tym roku playlistę na Spotify: