Sanah zachwyciła już na przemyślanej i klimatycznej epce Ja na imię niewidzialna mam. Teraz artystka wypuszcza swój debiutancki długogrający album. Jaka jest Królowa Dram i czy urzeka tak samo jak pierwsze wydawnictwo?
Królowa Dram miała premierę 8 maja, lecz jeszcze zanim pojawiła się w regularnej sprzedaży, już stała się numerem jeden na stronie Empik.com. LP od sanah było przeze mnie wyczekiwane od momentu, gdy światło dzienne ujrzała jej epka. W końcu nadszedł czas, aby sprawdzić, co wokalistka ma nam do zaoferowania na swoim debiutanckim albumie.
6/19
Pierwsze, co mnie zaskoczyło, gdy została opublikowana lista piosenek, które się będą znajdować na albumie to to, że w jego skład wchodzą utwory z epki. Myślałam, że to wydawnictwo stanowi zamkniętą całość, a Królowa Dram będzie czymś nowym. Artystka zdecydowała się jednak na rozbudowę tego, co mogliśmy znaleźć na jej pierwszym mini-albumie.
Gdy policzyłam utwory, które nie były nigdzie wcześniej opublikowane to okazało się, że słuchacze otrzymują zaledwie sześć nowych utworów. To mnie nieco zaniepokoiło, ponieważ ci, którym szczególnie spodobała się EP i są z nią osłuchani, dostali tylko półprodukt. Choć będą i tacy, którym to rozwiązanie się spodoba. Te osoby, słuchając albumu mogą znaleźć utwory, które już dobrze znają i to one sprawiają, że jest im łatwiej eksplorować tę nową część płyty.
Historia, która ma początek i koniec
Królowa Dram to album, który rozpoczynają i kończą skity Początek i Koniec. Stąd możemy wnioskować, że jest to jedna zamknięta całość. Sanah stwarza jednak kilka możliwych linii interpretacji. Dodatkiem są teledyski oraz ostatnio popularne vertical video, które piosenkarka stworzyła do tych kawałków, które nie dostały pełnego klipu. Część wizualna dostarcza odbiorcom nie tylko walorów estetycznych, ale może być także pomocna przy interpretacji krążka.
Jednak nieważne, czy przyjmiemy, że śpiewa Proszę Pana oraz resztę utworów do jednego pana czy do kilku różnych, łącząc tym samym wiele postaci w jedną. Na albumie wokalistka podejmuje na tyle uniwersalne tematy, że wiele dziewczyn bez problemu się z nimi utożsami. Ciekawostką dla mnie jest utwór Aniołom szepnij to, który jest dobrym zakończeniem płyty, ale trochę odbiega tematyką od całości. Mam tylko jedną wątpliwość, czy longplay na pewno powinien się nazywać Królowa Dram, a nie po prostu Sama. Wynika to z tego, że słowo „sama” jest słowem, które pojawia się w piosenkach sanah najczęściej.
Przebój za przebojem
Jeśli ktoś pominął ja na imię niewidzialna mam ep, to na pewno kojarzy sanah z polskich rozgłośni radiowych, które od stycznia nieprzerwanie grają utwór Szampan. To właśnie dzięki niemu wokalistka poszerzyła grono swoich fanów. Nic dziwnego, przecież piosenka ma hitowy charakter i szybko zaczyna chodzić nam po głowie. Pytanie nasuwa się samo, czy Królowa Dram ma więcej takich przebojów?
Jak najbardziej! Jest to płyta przepełniona muzyką, do której chce się śpiewać. Nawet te smutniejsze utwory, jak na przykład Łezki me czy Piękno tej niechcianej od razu zapadają w pamięć i przez długi czas nie chcą jej opuścić.
Jak nie przesadzić z poetyką
Wydaję mi się, że to co najbardziej urzeka ludzi w muzyce sanah to ograniczona poetyka doprawiona stylem potocznym. Weźmy wersy z Oto cała ja „Normalka, normalka/Więcej, Ty zawsze chciałeś więcej/Chyba się wolę schować/Więc narka, narka”. Dzięki wyrażeniom potocznym, a dodatkowo również zdrobnieniom piosenka, o dość trudnym, nostalgicznym temacie i charakterze, staje się przyjemniejsza w odbiorze. Sanah udowadnia, że nie potrzeba wielkich i skomplikowanych słów czy wyrażeń, aby śpiewać o niełatwych sytuacjach. Podobnie rzecz się ma w utworze Łezki me „Miły, ty nie pozwól, bym płakała/Swoją dłonią ty otrzyj łezki me”.
Kompozycyjne arcydzieło sanah
Królowa Dram nie tylko tekstem pociąga za sznurki naszych emocji i sprawia, że czujemy się tak, jak akurat artystka sobie zażyczy, ale także warstwą instrumentalną. Na pierwszy plan wysuwa się tutaj kwestia użycia skrzypiec w odpowiednich momentach. Są to momenty, w których mamy czuć smutek i nostalgię, a udaje się to bardzo dobrze. Jednak fragmentów, w których pojawia się ten instrument, nie ma zbyt wiele i dzięki temu stają się one ciekawymi smaczkami. W kompozycjach przeważa pianino, ale idzie ono w parze z elektronicznymi wstawkami, co zdecydowanie unowocześnia brzmienie. Podkłady można podzielić na dwie części. Pierwsza, ta delikatniejsza, bardziej popowa, czyli m.in. utwory Królowa Dram, Melodia, Szampan oraz druga, ta nieco mroczniejsza i mocniejsza jaką są piosenki Sama, 2/10 czy Łezki me. Warto zwrócić uwagę na delikatny wokal sanah, który idealnie wpasowuje się w całą konwencję płyty, a nabudowane chórki nadają jej niepowtarzalny klimat.
Cztery wersje płytowe
To, co jest zdecydowanie najfajniejszym ruchem w stronę fanów to wypuszczenie aż czterech wersji albumu. W sklepie oprócz płyty podstawowej (13 utworów) i jej wersji Deluxe (19 utworów) zajdziemy także Królową Dram na winylu. Największą gratką zapewne okaże się jednak wersja Super Deluxe Box, w której znajdziemy nie tylko rozszerzoną wersję płyty na CD czy winylu, ale także 4-utworowę EP-kę na winylu z nigdzie wcześniej niepublikowanymi utworami, kopię oryginalnego notesu sanah z odręcznie pisanymi tekstami piosenek z płyty oraz kolekcjonerskie zdjęcia. Możliwości jest wiele, a piosenkarka kusi, by sięgnąć po ten najbardziej wypasiony egzemplarz Królowej Dram.
Pop na miarę naszych czasów
Debiutancka płyta sanah to dzieło udane i warte zapoznania się z nim. Królowa Dram to album czysto popowy, jednak nie jest to muzyka, która jest po prostu wyprodukowana i rzucona do dystrybucji. Ma duszę, urzeka i otacza słuchacza magią. Wiele wskazuje na to, że może być to najlepszy debiut tego roku, a sama artystka zapisze się na kartach historii polskiej muzyki popularnej.