Na trzech odmiennych gatunkowo przykładach, z którymi warto się zapoznać. Poetyckiej powieści historycznej, zbiorze felietonów oraz reportażu autorstwa francuskiego duetu; fotografa i kontrowersyjnego prozaika.
Gdy pomyślimy o literaturze zza naszej wschodniej granicy, w pierwszym odruchu nasza pamięć padnie na pozycje obowiązkowe objęte polskim kanonem lektur. Takich powieści jak Mistrz i Małgorzata oraz Zbrodnia i kara nie trzeba nikomu przedstawiać. Lekcje języka polskiego, które przechodziliśmy, lub dopiero przejdziemy, pozostawiają nas z dość konkretnym oglądem na temat tychże pozycji. Pozwolę sobie więc przedstawić powieści, o których warto mówić i warto moim zdaniem polecać. Nazwijmy to sobie roboczo „przeglądem literatury ukraińskiej”. Chociaż ostatnia z książek, którą tutaj omówię i polecę, nie została spisana ukraińskim piórem, to jednak całkowicie jest poświęcona temu arcyciekawemu krajowi, o którym, z jej stron, dowiemy się bardzo dużo. Pozostałe dwie pozycje także nie pozostaną dłużne tej, o której właśnie wspomniałem.
Wszystkie książki uczą nas o Ukrainie bardzo dużo. Treść tych książek podawana jest pod bardzo odmiennym kątem, zarówno stylistycznym, jak i czysto gatunkowym. Od razu warto także uczciwie zaznaczyć dwie, z trzech przygotowanych przeze mnie książek, to pozycje, których przeczytanie grozi tak zwaną „przerwą czytelniczą”. Co więcej, sam proces ich przyswajania może przysporzyć nam spore trudności…
Wiek czerwonych mrówek

Są takie książki, o których pamięć pozostaje w nas na długo po przeczytaniu ostatniej strony. Szczególnie gdy język opowiadający nam historię zawartą w książce jest tak wyjątkowy, jak w przypadku powieści ukraińskiej pisarki Tani Pjankowej. Wiek czerwonych mrówek to powieść historyczna napisana bardzo poetyckim językiem, która podejmuje tematykę Wielkiego Głodu na Ukrainie, z lat 1932-33, nazywanego także jako Hołodomor.
Głód wzdycha, stygnie, piszczy, płacze, bryzga śliną, wykrzykuje, żebrze, wyprasza, modli się, żąda, spazmuje… Nas skręca, wywraca, przesuwa nami, korci, mdli, morzy, męczy, łamie.
Język, którym napisana jest książka to temat mocno dyskusyjny dla czytelników. Stanowi największy detal charakteryzujący ten tekst i sprawia, że jest to jedna z ciekawszych powieści, które w ostatnim czasie zagościły na polskim rynku książkowym. W portalu Lubimy czytać książka Tanii Pjankowej została nominowana do Plebiscytu 2023 w kategorii powieść historyczna. Na ten moment jest to jedyne dzieło tej autorki przetłumaczone na język polski, a odbyło się to nakładem Wydawnictwa Mova.
Historię Wielkiego Głodu opisanego w Wieku czerwonych mrówek poznajemy oczami trójki bohaterów. Okrucieństwo i realia tej potwornej tragedii jest tutaj elementem faktycznym, niepodważalnym, z kolei bohaterowie są przykładem fikcji historycznej. Poprzez fikcyjne postaci i bardzo barwny, poetycki język poznajemy straszną prawdę o Hołodomorze.
Każdy z bohaterów głoduje, jednak powody ich cierpienia są zgoła odmienne. Jako pierwszą poznajemy Jawdochę. Siedemnastoletnią dziewczynę, która głoduje wraz ze swoją matką i młodszym bratem. Jej ojciec został uznany przez reżim sowiecki za wroga władzy radzieckiej i stracony. Ona sama wraz z pozostałymi domownikami zamieszkuje wieś Macochy. Ta na skutek głodu powoli, acz nieubłaganie wyludnia się i pustoszeje.
– Tato jest skąpy. Złapał w naszej chacie mysz, udusił ją i sam zjadł. Prosiłam go: ”Tato, tatuśku, dajcie choć raz ugryźć”.
– A on co, nie dał. – udaję zdziwienie. – Nie dał?
– Nie.
Drugim z bohaterów powieści jest Swyryd, funkcjonariusz państwowy, którego cierpienie uwidacznia się poprzez miłość do mamy Jawdochy, Hanny. On sam ma co jeść i w przeciwieństwie do pozostałych mieszkańców Macoch ma się względnie dobrze w obliczu wszechobecnej klęski żywnościowej. W zniknięciu głowy rodziny, do którego to sam się przyczynił, upatruje on okazję do zbliżenia się do swojej miłości.
Trzecia bohaterka, Sola, głoduje nieświadoma dramatycznej sytuacji, która rozgrywa się dookoła niej. Jest żoną wysoko postawionego komisarza komunistycznego. Zajada swoja one cierpienie po utracie córki, co skutkuje wysłaniem jej przez męża do kliniki psychiatrycznej. Tam właśnie ma otrzymać pomoc w kompulsywnym objadaniu się, będącym mechanizmem radzenia sobie z utratą dziecka.
Głód opisany przez Tanię Pjankową, w zasadzie mógłby być i chyba jest, głównym bohaterem książki. Jest ucieleśniony, namacalny i momentami odnosimy wrażenie, że porusza się pomiędzy chatami. Przechadza się ulicami Macoch i z każdym dniem zabiera ze sobą jednego z mieszkańców wsi, których zmagania z przeciwnościami obserwujemy.
Głód usiadł na zimnym piecu w naszej chacie i zwiesił swoje czarne nogi.
Zdecydowanie jest to książka wyjątkowo wymagająca. W trakcie czytania potrzebna jest przerwa. Treść wymaga przemyślenia i chwilowego złapania oddechu. Sam język, pomimo swej poetyki, zdecydowanie potęguje gęstą atmosferę wiszącą we wsi, będącej miejscem akcji powieści. Nie jest to lektura dla każdego. Wielu czytelników może nie być w stanie doprowadzić tej historii do końca. Dla wielu zasadniczym czynnikiem blokującym jest język. Spotkałem się z opiniami, które sposób opowiadania historii chwalą lub zdecydowanie kwestionują, raczej trudno jest pozostać w tej kwestii obojętnym. Forma powieści bezlitośnie oddziałuje na wyobraźnie. I właśnie to sprawia, że Wiek czerwonych mrówek pozostaje w pamięci na długo po jego ukończeniu. Zwłaszcza że w momencie rozpoczęcia czytania wcale nie jest to pewne.
50 procent racji

Zbiór felietonów autorstwa Oleksandra Bojczenki w pierwszej chwili przekuwa uwagę przez ciekawe wydanie, które ukazało się nakładem wydawnictwa Warsztaty Kultury w Lublinie, wydającego serię Wschodni Express. Satyryczna książka Bojczenki jest jednym z reprezentantów tejże serii. Przedstawia nam kilkadziesiąt prześmiewczych historyjek z życia w Ukrainie i w Związku Radzieckim. Są to historie wyjęte z życia autora, który poprzez osobiste wspomnienia przemyca nam wyjątkowe, dające do myślenia morały oraz konkluzje na temat polityki, społeczeństwa i życia w Ukrainie dawniej i dzisiaj. Zbiór felietonów to zaledwie sto stron tekstu, który poprzez przyjazną formę czyta się nadzwyczaj sprawnie i lekko. Stanowi dobrą „odskocznię” od literatury ciężkiego kalibru, do której jeszcze wrócimy.
Dla mnie Lwów to drzwi do Europy. Albo do Azji: w zależności od tego, z której strony chwytamy za klamkę.
Ołeksandr Bojczenko jest ukraińskim badaczem literatury oraz jej krytykiem, pochodzącym z Bukowiny. 50 procent racji to piąty zbiór esejów wydany w 2016 roku. Po jego przeczytaniu dochodzimy do wniosku, że jest nie tylko krytykiem literatury. Autor jest także bardzo sprawnym i błyskotliwym krytykiem rzeczywistości, która go otacza. Język Bojczenki nie jest nazbyt skomplikowany. Lekka i humorystyczna forma zbioru uczy nas bardzo kontekstowej i z perspektywy osoby zainteresowanej Ukrainą, bezcennej wiedzy, którą to trudno byłoby posiąść w inny sposób. Przypisy do niecodziennych określeń, obcych dla nas zwrotów pozwalają nam odczuć atmosferę społeczną i polityczną właściwą dla okresu w historii kraju, który akurat Bojczenko opisuje w danym eseju.
Tytuł powieści odnosi się do felietonu, który poznajemy na trzech pierwszych kartkach książki. Tendencja długości poszczególnych tekstów utrzymuje się przez całą książkę. Mamy więc do czynienia z krótką formą dającą nam poczucie postępu w czytaniu, co dla wielu czytelników jest kwestią bardzo istotną. Dla zainteresowanych tematem Ukrainy w kontekście politycznym i społecznym 50 procent racji będzie stanowiło jedną z lżejszych pozycji. Mimo tego warto po tenże zbiór sięgnąć.
Kłopotliwe miejsce

Na początku muszę przyznać, że ostatnia przygotowana przeze mnie pozycja nie została spisana ukraińskim piórem. Reportaż Kłopotliwe miejsce wydany w Polsce nakładem Wydawnictwa Literackiego został stworzony przy współpracy francuskiego duetu: pisarza Jonathana Littella i fotografa Antoine’a D’Agata. Ten pierwszy zasłynął dzięki głośnej swego czasu i kontrowersyjnej powieści zatytułowanej Łaskawe, poruszającej także kwestię zbrodni niemieckich z czasów drugiej wojny światowej. Było to jednak dzieło prozatorskie, które w przeciwieństwie do omawianego tutaj reportażu zaznajamiało nas z fikcyjną historią niemieckiego zbrodniarza wojennego. Tymczasem Kłopotliwe miejsce porusza się w świecie faktu. Dokumentuje historię Babiego Jaru, wąwozu będącego dawnym miejscem kaźni, głównie ludności żydowskiej, w którego okolicy mieścił się także niemiecki obóz koncentracyjny. Współcześnie już wąwóz został zasypany na potrzeby budowanego w pobliżu parku i stacji metra.
Jonathan Littell oraz Antoine D’Agata dokumentują nieliczne już ślady świadczące o trudnej przeszłości tego miejsca. Rozmawiają z ludźmi, którzy mogą w jakikolwiek sposób ubogacić lub nakreślić historię Babiego Jaru. Pomimo że w tym miejscu podczas drugiej wojny światowej dochodziło do rozstrzelań i mordów, miejsce nie upamiętniono należycie. Przez bardzo długi czas nie było upamiętnione wcale, na skutek stalinowskiej antysemickiej polityki historycznej. Powieść już w tym miejscu nie jest łatwa. Poznawanie historii miejsca licznych ludobójstw, w którym w ciągu całej wojny wymordowano ponad sto tysięcy ludzi, powoduje, że w trakcie czytania potrzebujemy przerw. Podobnie jak w przypadku zapoznawania się z opowieścią zawartą w Wieku czerwonych mrówek.
Był w nim ładny, gruboziarnisty piasek, ale teraz z jakiegoś powodu cały był usiany białymi kamyczkami. Schyliłem się i podniosłem jeden, aby go obejrzeć. To był opalony kawałek kości…
Autorzy pokazują nam szokującą swoim okrucieństwem i aktualnością prawdę o tych miejscach zbrodni. Dokumentują te wydarzenia poprzez wykonane przez siebie bardzo naturalistyczne i drastyczne fotografie oraz spisują historie tych miejsc, opowiedziane przez naocznych świadków i ofiary. Poznajemy historie, które niejednokrotnie opisywała i relacjonowała zachodnia prasa. Poznajemy, wymienione często z imienia i nazwiska konkretne osoby, które widziały i przeżyły ludobójstwa w Buczy i Irpieniu. W nasze ręce trafia także obszerna bibliografia, która zajmuje ponad trzydzieści stron całej książki. Pozwala nam to zgłębić poszczególne wątki i historie. W tym miejscu muszę wspomnieć, że w tej całości brakowało jedynie podpisów pod poszczególnymi zdjęciami. Wielokrotnie ich sens był naświetlony kontekstowo lub wprost wpleciony w tekst. Nie działo się to jednak zawsze lub bywało niewystarczające. W związku z czym część fotografii, owszem, w książce jest, ale nie mamy całkowitej pewności, jaką historię za sobą niosą.
Istotnym wątkiem, któremu reportaż poświęca dużo uwagi, jest polityka historyczna Ukrainy. Obok historii Babiego Jaru i realiów wydarzeń z Buczy oraz Irpienia stanowi on główną oś książki. Jednakże nawiązuje raczej typowo do historii owego, nieistniejącego już wąwozu. Każdy z tych wątków uczy nieco czego innego, jednak całość buduje w nas świadomość na temat kraju naszych sąsiadów. Jednocześnie uczy nas bardzo dużo na temat historii, jej opowiadania oraz budowania przez politykę. Uświadamia nas na temat wydarzeń, które miały miejsce tak niedawno i tak blisko nas.
Antoine przeglądał w aparacie zrobione przez siebie zdjęcia; nagle, nic nie mówiąc, wręczył mi go. Z tyłu obudowy, na małym ekranie kontrolnym, widniały dwa słowa: PAMIĘĆ PEŁNA.
Podsumowanie
Kłopotliwe miejsce fenomenalnie balansuje pomiędzy reportażem, dziennikiem a powieścią. Z pewnością rozmyślania nad jej treścią nie kończą się po przeczytaniu ostatniej kartki. Szokujące fotografie wykonywane przez świetnego fotografa; Antoine’a D’Agata oraz bardzo opisowy i bogaty język Jonathana Littella nadają całości olbrzymią aurę. Obaj autorzy opierają budowaną przez nich opowieść na podstawie autentycznych historii ludzkich, którzy przeżyli spisane i udokumentowane przez nich piekło. To wszystko czyni z reportażu bardzo ważne i potrzebne świadectwo, niestety nadal aktualnych wydarzeń. Jednocześnie sprawia, że historia wyciska łzy. Kłopotliwe miejsce to zdecydowanie jedna z najważniejszych książek, jakie w swoim życiu przeczytałem. To także lektura, która wymaga przerw, podobnie jak Wiek czerwonych mrówek. Obie te historie uczą nas bardzo wiele i niosą za sobą ogromną wartość. W przeciwieństwie do zbioru esejów 50 procent racji skupiają się na konkretnych wydarzeniach, takich, które należą do jednych z najcięższych, jakie rozegrały się w Europie w ostatnim stuleciu.
Wiek czerwonych mrówek także szokuje, ale tutaj głównym ładunkiem jest sprawne i bardzo ciekawe ujęcie wydarzenia historycznego. To język, bardzo namacalny głód przedstawiony w powieści i beznadzieja całej sytuacji kompensuje całość emocjonalnego ładunku zawartego pomiędzy stronami.
50 procent racji ma niepowtarzalną cechę, która w mojej opinii dobrze podsumowuje te wszystkie uczucia, z jakimi pozostajemy po przeczytaniu. Otóż bawi i uczy. Nawet pomimo niewielkiej ilości tekstu, wydrukowanego, fakt faktem dość małą czcionką, jednak nadal na zaledwie 111 stronach. Felietony w nich zawarte są bardzo różnorodne, lepsze i gorsze. Niemniej jednak warto. Niosą za sobą dużą wartość oraz wiedzę, którą trudno posiąść z innego źródła niż historie żywcem wyjęte z życia codziennego Ukrainy i Związku Radzieckiego.
Autor: Jakub Lubawy
Po więcej ciekawych tekstów ze świata kultury zapraszamy tutaj – meteor.amu.edu.pl/programy/kultura