Piję, żeby zapomnieć. Polska przegrywa z Japonią

Reprezentacja Polski do lat 17 na początku swojej przygody z Mistrzostwami Świata przegrała
w starciu z Japonią 0:1. Piłkarzom Marcina Włodarskiego, pomimo wyraźnej ambicji, nie udało się przeciwstawić wszelkim przeciwnościom losu. Drużyna uznawana za najzdolniejszy rocznik w polskiej piłce od lat, musiała uznać wyższość zawodników z kraju kwitnącej wiśni. 

Trudno stwierdzić, kogo należy obwiniać za tę porażkę. Na wiele kwestii nasza reprezentacja wpływu nie miała. Nie możemy przecież obwiniać młodych chłopaków za to, że nie poradzili sobie z jet lagiem. Nie może obrywać im się za to, że FIFA postanowiła zorganizować turniej rangi mistrzowskiej w Indonezji, w trakcie panującej tam pory deszczowej, a oni sami nie są przystosowani do tego klimatu.

Nie można obwiniać trenera, że chcąc być dobrym wychowawcą, bo przecież to również jest rola selekcjonera reprezentacji młodzieżowej, odesłał zawodników pijących alkohol do domu. Nie można być również złym na FIFĘ za to, że nie pozwoliła dowołać kolejnych piłkarzy w ich miejsce, ponieważ regulaminu ustanowionego przez FIFA żaden z wyrzuconych chłopaków nie złamał. Trudno obciążać winą zawodników, którzy nie znaleźli się w kadrze meczowej na to spotkanie, bo niezależnie od tego, z jakiego powodu dzisiaj ich zabrakło, to nie oni przegrali ten mecz. Nie powinno się też stawiać w złym świetle kapitana zespołu Krzysztofa Kolanki, który miał problemy żołądkowe.

Obecna sytuacja reprezentacji Polski do lat 17 stanowi obraz absolutnej bezradności. Doszło do momentu,
w którym wszystko dzieje się nie po naszej myśli i niewiele jesteśmy w stanie zmienić.

Piłkarze Japonii i Polski w akcji (fot. TVP Sport)

Przeciętne złego początki

Pomimo porażki, należy oddać cesarzowi, co cesarskie. W pierwszej połowie drużyna Marcina Włodarskiego stworzyła dużą liczbę sytuacji podbramkowych. Dwie akcje powinny zakończyć się golem, a nawet jeśli nie, to chociaż strzałem celnym. Mowa o strzale Karola Borysa, który uderzył ponad bramką z pola karnego oraz o sytuacji, w której Jakub Krzyżanowski, mając bardzo dobrą okazję do oddania strzału, postanowił podać do kolegi z drużyny, po czym zespół stracił piłkę.

Japończycy również stworzyli kilka sytuacji, lecz na nasze szczęście świetną dyspozycją wykazywał się bramkarz – Michał Matys. Warto podkreślić jednak, że napastnik japońskiego zespołu Alen Inoue, krótko mówiąc, musi popracować nad wykończeniem, jeżeli marzy o wielkiej karierze. Fakt, że pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym remisem, można rozpatrywać w kategorii sporego absurdu. Pod koniec pierwszej części spotkania można było dostrzec pierwsze problemy kondycyjne. Największe wystąpiły u Maksymiliana Sznaucnera, który zresztą w drugiej połowie w wyniku zmęczenia sfaulował przeciwnika i otrzymał za to żółtą kartkę.

Statystyki po pierwszej połowie meczu Japonia-Polska (fot. TVP Sport)

Jest niedziela, godzina 11:00, pogoda też nie dopisuje

Po przerwie reprezentacja Polski została zdominowana. Z każdą kolejną minutą nasi młodzieżowcy coraz bardziej cofali się do defensywy i rosło natężenie ataków Japończyków. Nie pomagała w tym wszystkim wąska ławka rezerwowych, która na skutek afery alkoholowej składa się obecnie z raptem czterech zawodników z pola oraz dwóch bramkarzy. Zawodnicy polskiej kadry wykorzystywali więc każdą możliwą sytuację do tego, aby złapać tlen.

W okolicach 60. minuty cała linia defensywna trzymała się za kolana. Każda piłka wypadająca za linię bramkową lub na aut stanowiła okazję, by dostarczyć organizmowi powietrza. Kilka minut później pojawił się deszcz. Organizatorzy zdecydowali, iż opady są na tyle silne, że spotkanie należy przerwać. Wydawało się, że ulewa spadła naszym piłkarzom z nieba, nie tylko w dosłownym znaczeniu. Trwająca około pół godziny przerwa nie pomogła jednak w dowiezieniu remisu do końca.

Niebo zapłakało nad reprezentantami Japonii i Polski (fot. Gol24)

W 76. minucie pięknym strzałem lewą nogą z okolicy pola karnego popisał się Rento Takaoka, zdobywając bramkę dającą prowadzenie Mistrzom Azji. Nasi zawodnicy ofiarnie rzucili się do ataku, jednak na niewiele się to zdało. Spotkanie zakończyło się porażką, zważywszy na okoliczności, niezwykle przykrą, lecz równie sprawiedliwą.

W najbliższy wtorek, 14 listopada o godzinie 10:00 czasu polskiego drużyna Marcina Włodarskiego będzie miała okazję odkuć się w meczu z Senegalem, który w drugim spotkaniu grupy D pokonał Argentynę 1:0.

***

Autor tekstu przeprasza za małą liczbę szczegółów z końcówki meczu, lecz transmisja doznała zaćmienia podobnego do tego, którego doznali na boisku reprezentanci Polski.

Igor Borowski

***

Po więcej ciekawych tekstów ze świata sportu zapraszamy tutaj –> Planeta Sportu