Opowieść o świecie, w którym „fate” nie jest ślepy

Decimus Fate i Alexander Teuton z pozoru nie mają wspólnych cech, a możliwość połączenia ich ścieżek zdaje się równa zeru. Mówi się jednak, że nic nie jest niemożliwe, a przeciwieństwa się przyciągają. Szczególnie kiedy pod płaszczykiem różnic kryje się sieć subtelnych podobieństw i punktów styku. Mag, który wyrzekł się czarów i łowca demonów, który porzucił swój fach. Czy taki zespół ma szansę na sukces? Jeszcze jak!

Peter Flannery zdecydowanie nie lubi obierać najłatwiejszej drogi podczas tworzenia swoich bohaterów. Kolejna powieść po pozycji „Mag bitewny” również zbudowana jest wokół nieoczywistych postaci, które wydają się na pierwszy rzut oka kiepskim wyborem do realizacji wyznaczonych im celów. Kto spodziewałby się bowiem złotego serca po siepaczu do wynajęcia, którego barwna historia sięga aż do elitarnego oddziału zabójców demonów? Tym bardziej nie oczekuje się pomocy od najpotężniejszego maga, który prócz chlubnego zwycięstwa zasłynął bezwzględnością i serią morderstw na zlecenie, prawda? Każdy z nich stara się wyrzec swojej przeszłości i stać się nowym człowiekiem. Los ma dla nich jednak zupełnie inny plan!

Fate – śmierć czy przeznaczenie?

W Guile znają go jako Mędrca z Czarnego Domu. Człowieka, który bezinteresownie pomaga, gdy zawiodą wszelkie inne metody. Czy jest magiem? Tego nikt nie jest pewny. Jego imię również pozostaje tajemnicą dla większości mieszkańców. Doskonały sposób, aby ukryć się przed ciekawskimi spojrzeniami i nieproszonymi pytaniami. Spokój Decimusa burzy jednak nie tylko uparty herszt gangu rzezimieszków, który włada miastem i jego dzielnicami. Niespodziewanie bowiem zjawiają się również goście, które przewrócą jego aktualne życie do góry nogami. Choć kto by się tego spodziewał po opanowanych mnichach? Czyżby dawało o sobie znać jego nazwisko?

Bowiem fate w języku angielskim oznacza nie tylko los, czy przyszłość, ale również fatum czy zgubny koniec. Można zatem przypuszczać, że sposób w jaki autor nazwał głównego bohatera swojej serii nie jest przypadkowy. Czy jednak odnosi się do wydarzeń, które dotknął go bezpośrednio, czy może jednak będą tylko przykrym epizodem z życia kogoś innego? Nie sposób ustalić. Choć wydaje się, że mag każdorazowo wychodzi obronną ręką ze wszelkich potyczek i utarczek. W swojej poprzedniej profesji zdecydowanie mógł uchodzić za siewcę śmierci. Aktualnie jednak, po rezygnacji z mocy, zdecydowanie nie szafuje już wyrokami tak bogato.

Łowca czy Opiekun?

Alexandrem nazywają go jedynie przyjaciele i bliscy towarzysze. Dla większości mieszkańców Guile oraz bywalców karczmy „Matka Głupich” jest ochroniarzem do wynajęcia, który za pewną sumę pieniędzy ochroni dobytek i jego posiadacza. Kupcy chętnie korzystają z jego usług i znają go jako Opiekuna. Wydawałoby się, że charakterystyczny wygląd i postawa sprawiają, że nie sposób go przeoczyć. Podobnie sprawa ma się z tatuażem na jego piersi, który niechybnie odkrywa porzuconą profesję. Jaśniejący w kontakcie z magią symbol łowcy demonów jasno wskazuje, że jest dezerterem i swego rodzaju wyrzutkiem. Jakimś cudem udaje mu się jednak unikać zainteresowania ze strony chciwego herszta miejscowego gangu oraz cesarskich strażników. Nic jednak nie trwa wiecznie i względny spokój Opiekuna zostaje przerwany.

Kiedy do miasta docierają znajomi mnisi z prośbą o pomoc Alexander nie może odmówić. Natomiast zgoda niechybnie prowadzi do wyjścia z cienia oraz własnej strefy komfortu. Szczególnie kiedy okazuje się, że jedyną osobą, która może pomóc jest osławiony mag. Plotki, domysły i zwodne przeczucia sprawiają, że już od pierwszych chwil między tą dwójką iskrzy. Zdecydowanie jednak nie są to ogniki rozpalające przyjaźń, a zwiastuny mogącej nadejść katastrofy.

Fate, magia i zemsta

Peter Flannely w swoim najnowszym cyklu umiejętnie łączy przeciwności i pokazuje, że nic nie jest czarno-białe. Nawet tam, gdzie wydawałoby się, że nie da się znaleźć podobieństw, można zbudować nić porozumienia. Być może nawet przyjaźń? Pierwszy tom, „Decimus Fate i Talizman Marzeń” jest tylko wstępem do historii, jednak sprawia, że czytelnik zdecydowanie chce więcej.

Pełni determinacji bohaterowie, przenikliwy umysł głównego bohatera oraz barwne opisy walki to zazwyczaj przepis na przyjemną książkę. Jeśli dorzucimy do tego nieco magii, demonów i czarodziejskich porachunków, to otrzymamy doskonały szkielet do klasycznej powieści fantasy. Do pełni sukcesu te elementy mogą nie wystarczyć, jednak we wprawnych rękach okazują się świetnym budulcem do stworzenia wciągającej opowieści. Pozostaje zatem mieć nadzieję, że wkrótce polscy czytelnicy będą mogli się cieszyć również kolejną częścią przygód Decimusa i Opiekuna.

Po więcej ciekawych tekstów ze świata kultury zapraszamy tutaj – meteor.amu.edu.pl/programy/kultura/