Farbowanie włosów dla kogoś kto nigdy tego nie robił jest dość ekscytujące i zabawne. Tym bardziej, że robi się to samemu w łazience, nie wie czy wszystkie włosy na tyle głowy są pokryte, a farba zamiast być czarna robi się niebieska. Najważniejsze że, wyszło fajnie i dość zabawnie.
Skoro włosy już pofarbowane to może coś innego… Więc jakoś tak wyszło, z nudów oczywiście, że zaczęłam robić remont, no bo dlaczego nie? Przecież i tak muszę siedzieć w domu, to ile może to zająć? No właśnie…
Kiedy dojechałam pod sklep trochę się zdziwiłam, ponieważ nie myślałam, że tyle osób nagle zdecyduje się na malowanie czy remont. Najwyraźniej nie tylko ja postanowiłam zmienić otoczenie, może po miesiącu kolor w salonie już się niektórym nie podoba.
Po godzinie stania pod sklepem mogłam dokonać wyboru. Biała… miała być biała, czysto, ładnie, nic szczególnego. Ale z drugiej strony kolory w puszkach, które stały obok też ładnie wyglądały. „Głęboki szmaragd”, fajna nazwa dla koloru, próbka też wygląda dobrze… Nie! Miała być biała.
– Zwykła czy lateksowa?
Przepraszam? Patrzę na ojca (no bo kto inny może mi pomóc w tak poważnych decyzjach i zmianach?) jakby się pytał o to która teoria stworzenia świata jest bardziej prawdopodobna. Koniec końców stanęło na zwykłej, bo jak twierdzi tata-ekspert „zwykła będzie lepsza na sufit, a lateksową można też później pomalować”. Ekspertom trzeba ufać prawda?
Kiedy już dokonałam wyboru, kupiłam kilka innych jakże potrzebnych akcesoriów (w tym rękawiczki z biedronką, ponieważ każdy wie, że lepiej się maluje ściany w rękawiczkach z biedronką), a ekspert dokonał obchodu sklepu i trzy razy upewnił się, ze ten wałek który wybraliśmy jest najlepszy, mogliśmy wracać do domu. Chociaż nie cieszyło mnie to bardzo, co jak co, ale „wychodne” jest miłe.
Ciekawostka dla tych, którzy pierwszy raz postanowili zmienić coś w swoich czterech ścianach, tak samo jak ja – niestety remont nie ogranicza się tylko do malowania. W jakim szoku byłam, gdy ekspert-tata oznajmił mi, ze najpierw trzeba zeszlifować kolor ze ścian, bo „granatowy będzie trudny do zakrycia białą farbą”. No cóż trzeba odpowiadać za swoje wcześniejsze decyzje, a malowanie największej ściany na tak ciemny kolor teraz okazuje się być średnio rozsądną decyzją.
Myślałam że, to nie będzie takie trudne „ile mi to zajmie, pół godziny”? Tak więc dwie i pół godziny później byłam już cała pokryta niebieskawym pyłem, a w oczach i nosie miałam kawałki tynku ze ściany. Ale wszystko się udało i już dawno nie byłam z siebie taka dumna.
Na drugi dzień byłam trochę mniej dumna, kiedy nie mogłam podnieść rąk, a oczy miałam suche jak piasek. Ale nic, trzeba dokończyć to co się zaczęło. Myślałam, że można będzie już zacząć malować. Raz, drugi, trzeci… Niebieski wciąż widać, remont trwa, ale przynajmniej mam co robić w trakcie tej kwarantanny. Skoro teraz skończyło się na remoncie to jestem ciekawa na co jeszcze wpadnę jeżeli wciąż będę zamknięta w domu.