KARAŚ/ROGUCKI w Poznaniu [RELACJA]

Czy da się stworzyć taneczny album o miłości i osadzić go w apokaliptycznym uniwersum zwiastującym koniec świata? Odpowiedź brzmi: da się, jeżeli rzecz jasna jest się Piotrem Roguckim i Jakubem Karasiem, najgorętszym połączeniem na polskiej scenie muzycznej od wielu lat.

The duo we didn’t know we needed 

Zarówno słuchacze młodego duetu The Dumplings jak i kultowej Comy nie do końca wiedzieli czego się spodziewać po tej nietypowej kolaboracji. Patrząc na różnicę wieku, doświadczenie sceniczne i stylistykę muzyczną, fani obu zespołów jednogłośnie doszli do wniosku, że projekt Karaś/Rogucki może okazać się albo wielką klapą, albo odkryciem roku. Na całe szczęśnie Ostatni Bastion Romantyzmu, jest albumem którego wszyscy potrzebowaliśmy. Świeże, synth popowe aranżacje Kuby osadzone w klimacie lat 80 genialnie się łączą z błyskotliwymi tekstami i wokalem Roguckiego, który pokazuje się światu od zupełnie nowej strony. Po dokładnym przesłuchaniu każdego utworu miałam jednak pewne obawy – jak to się sprawdzi na żywo?

Zacieranie granic

Poznańska Tama, 27 lutego, godzina 21:15, na scenę wchodzą oni – mężczyzna z 25 letnim stażem muzycznym, oraz mężczyzna który niecałe 25 lat posiada. Jak się okazuje, różnica wieku wcale nie jest problemem, jeżeli w grę wchodzi wspólna pasja. To właśnie dzięki niej Tama została wypełniona po brzegi, od ludzi bardzo młodych, rodzin z dziećmi, po tych starszych. Różnorodna publika jest silnym dowodem na to, że muzyka panów łączy pokolenia i na niespełna dwie godziny potrafi zatrzeć wszelkie granice pomiędzy obcymi ludźmi. Już po pierwszym numerze (Taka ilość słońca) widoczne i słyszalne było, że zgromadzeni na sali nie znaleźli się tam przypadkiem. Znaczna większość publiczności znała teksty piosenek na pamięć, a całemu wieczorowi towarzyszył wspólny śpiew, taniec i oczywiście świetna muzyka.

Chapeu bas

Nie spodziewałam się, że wykonane aranżacje na żywo podpasują mi bardziej od wersji studyjnych, a jednak tak się stało. Piotr Rogucki pod względem wokalnym bardzo miło zaskakuje, w projekcie nie wykorzystuje charakterystycznych dla niego zaciągnięć (o które tak się obawiałam) ale też nie przesadza w drugą stronę. Łączy swoją teatralną osobowość z solidnym wokalem, co w rezultacie daje bardzo dobry efekt. Nie trzeba dodawać, że duży wpływ na odbiór artysty ma jego charyzma na scenie, a tej Roguckiemu nie brakuje. Czaruje głosem, tańcem ale też niesamowitą więzią z Kubą. Mimo tego, że młodszy muzyk wydaje się być początkowo trochę bardziej wycofany jest to wrażenie mylne, widać że na scenie czuje się równie swobodnie co Piotr, tylko okazuje to na swój własny sposób. Między tą dwójką istnieje pewna niezaprzeczalna chemia. Dlatego cały wieczór w Tamie przebiegł w przemiłej atmosferze. Muzycy utrzymywali kontakt z widownią, sypali żartami ale przede wszystkim zrobili kawał dobrej, muzycznej roboty.

Nie wystarcza mi nic…

Wokal Roguckiego wypada świetnie w nowej odsłonie ale warto wspomnieć, że Karaś/Rogucki to także genialni instrumentaliści. Za produkcję ich całego albumu odpowiada Kuba, który w trakcie koncertu występuje w różnych rolach, najczęściej jako basista. Jego solówki na żywo nadały kawałkom inny, mocniejszy i bardzo ciekawy wydźwięk. W trasę koncertową z panami wyruszył również gitarzysta Kamil Kryszak (współpracujący z  Marceliną), oraz ceniona na polskiej scenie alternatywnej perkusistka Wiktoria Jakubowska (znana ze współpracy z Kasią Lins i Ralphem Kaminskim). Bez dobrej oprawy instrumentalnej czwartkowy wieczór z pewnością nie byłby taki sam. Zespół zagrał cały materiał ze świeżo wydanej płyty, ale nie obyło się bez urozmaiconych wersji niektórych utworów. Miłym zaskoczeniem okazało się być wykorzystanie gitary akustycznej między innymi w Kilka Westchnień, oraz  solowa wersja utworu Mała z repertuaru Piotra Roguckiego. Pomimo bisu który składał się z trzech kawałków po koncercie została w głowie myśl, że chciałoby więcej i więcej.

…!#koniec

Koncert w Tamie był niesamowitym przeżyciem. Nie spodziewałam się, że tłum ludzi z taką energią mógłby tańczyć do piosenek o… zbliżającym się końcu świata. Z reakcji Piotra i Kuby wynika, że zespół został miło zaskoczony przez ciepłe przyjęcie ze strony fanów Comy jak i The Dumplings. Jednak, mam nadzieję, że dzięki temu projektowi panom przybędzie również nowych słuchaczy, ponieważ w pełni na to zasługują. Gorąco was zachęcam do zapoznania się z Ostatnim Bastionem Romantyzmu, jak i wzięcia udziału w trasie przełożonej na jesień tego roku.

A tych, którzy chcieliby dowiedzieć się trochę więcej o samym albumie zapraszam do kliknięcia tutaj i przeczytania recenzji Daniela Łojko.