Bryska to młoda i stawiająca swoje pierwsze kroki na rynku muzycznym artystka, która kilka dni temu wydała swój debiutancki minialbum. Czy jest to na tyle dobre wydawnictwo, aby zapewnić jej większą rozpoznawalność i przyciągnąć szerokie grono odbiorców? Przekonajmy się!
![Okładka albumu "jestem bryska"](https://meteor.amu.edu.pl/wp-content/uploads/2021/11/Okladka-albumu-jestem-bryska.jpg)
Tajemnicza postać artystki
Kreacja, jaką tworzy wokół siebie Bryska, jest niezwykle interesująca. Podobnie jak Sia, artystka przez długi czas ukrywała swoją twarz pod peruką, nie pokazując jej ani w teledyskach, ani w social mediach. Zarówno głos artystki, jak i jej sceniczne alter-ego przyciągają do jej twórczości wielu słuchaczy. O swoim zachowawczym podejściu jasno daje znać w utworze jestem bryska, który rozpoczyna albumową tracklistę. Bryska wspomina w nim o swoim introwertycznym uosobieniu, o niechęci do pokazywania prywatnego wizerunku i presji, z którą nie do końca zwykła się mierzyć. Energiczna kompozycja w połączeniu z prostą, ale niebanalną warstwą liryczną to fantastyczna zapowiedź pozostałych utworów znajdujących się na albumie. Ten zabieg sprawia, że zwyczajnie chce się ją dalej odkrywać.
Ile Bryskiej jest w Bryskiej?
Sceniczne alter-ego, nie pozwala jednak dostrzec prawdziwego oblicza artystki. Słyszę w jej utworach melancholijną i liryczną Sanah. Elektroniczne i energiczne propozycje kojarzą mi się z twórczością i osobowością Margaret. Z kolei głośny singiel lato (pocałuj mnie), w warstwie kompozycyjnej przypomina twórczość Lany Del Rey. W dodatku kreacja wizerunkowa kojarzy się z australijską piosenkarką Sią. W tym całym wachlarzu potencjalnych inspiracji ciężko uchwycić prawdziwą Bryską. Drzemie w niej jednak duży potencjał. Jest młodą artystką i tak naprawdę dopiero zaczyna swoją przygodę w muzycznym świecie. Na szlifowanie warsztatu technicznego i poszukiwania „własnego ja” ma jeszcze sporo czasu.
Smaczki na albumie
Utwory na albumie należą do tych, z kategorii: bardzo krótkie. Najdłuższy z nich — nagłos, to moim zdaniem najbardziej intrygująca propozycja na albumie, która jednocześnie utwierdza mnie w przekonaniu, że w Bryskiej drzemie duży, niewyeksplorowany do końca potencjał. Delikatna, melancholijna melodia w refrenach, przełamana rytmicznymi i dynamiczniejszymi zwrotkami, sprawia wrażenie naprawdę przemyślanego pod względem kompozycyjnym utworu. Słyszę tam inną, unikatową Bryską. Podobnie jak utwór odbicie, który kończy albumową historię. Prosta, rytmiczna warstwa kompozycyjna wpada w ucho już po pierwszym przesłuchaniu. W dodatku liryka utworu wyróżnia się na tle pozostałych propozycji na albumie.
Bryska MA coś do powiedzenia!
Bryska jest interesującą osobowością, która tworzy w obrębie obecnie panujących w muzyce pop standardów. Na jej przykładzie widać, jak robiąc prostą w przekazie i przyjemną dla ucha muzykę, można całkiem efektownie pobawić się swoim wizerunkiem i zainteresować odbiorców. Czy album jestem bryska jest fenomenem, jakiego polski rynek muzyczny jeszcze nie widział? Czysto muzycznie, na pewno nie. Są to jednak miłe 23 minuty elektronicznego popu, z naciskiem na basowe brzmienie. Produkcja albumu jest również na zaskakująco wysokim poziomie. Liczę, że młoda artystka pokaże w swoich kolejnych wydawnictwach więcej siebie, rozwinie swój artystyczny warsztat, a jej muzyczne poczynania przyjmą się co najmniej tak pozytywnie, jak zrobił to radiowy hit lato (pocałuj mnie). Odpowiadając na pytanie, jakie Bryska zadaje w pierwszych wersach utworu jestem bryska — „Czy do powiedzenia coś mam?„. Na polskim rynku muzycznym zdecydowanie TAK!