W 1998 roku ukazała się książka, która nie przeszła bez echa (jak wszystko zresztą, co pod koniec lat 90. sygnowane było pseudonimem Marilyn Manson). Wydanie autobiografii przez 29-letniego wówczas Briana Warnera było niemałym zaskoczeniem, bo był on przecież dopiero na początku swojej kariery. Trzeba jednak przyznać, że wyczuł moment i wydał książkę w odpowiednim czasie, albowiem, jak się później okazało, był to szczytowy moment jego kariery. Co sądzę o książce napisanej przez jednego z najbardziej kontrowersyjnych artystów na świecie we współpracy z Neilem Straussem? Zapraszam do lektury.
Na wstępie chciałbym zaznaczyć, iż książkę czytałem dwa razy. Raz w wieku 15 lat, drugi raz ostatnio, kiedy miałem dwadzieścia dwie wiosny na karku. Muszę przyznać, że jest to lektura wzbudzająca skrajne emocje. Obrzydzenie, podekscytowanie, szok – to pierwsze trzy określenia, które przychodzą mi na myśl po jej przeczytaniu. Zakładam, że autorowi chodziło o wywołanie w czytelniku głównie tych trzech konkretnych emocji, a więc misja zakończona powodzeniem. Warto zaznaczyć, iż „Trudna droga z piekła” opowiada o wycinku z życia muzyka, który obejmuje kilkanaście lat. Możemy tam znaleźć chronologicznie uporządkowane wydarzenia od jego dzieciństwa aż do wydania albumu „Antichrist Superstar” (1996 r.) i trasy koncertowej promującej to wydawnictwo.
Od niewinnego dziecka do wynaturzonego potwora
Pierwsze strony książki to opis wydarzeń z dzieciństwa Briana Warnera (tak naprawdę nazywa się Marilyn Manson), czyli między innymi zabawa z kuzynem w detektywów, uczęszczanie do chrześcijańskiej szkoły, pierwsze życiowe refleksje i oznaki buntu.
Później możemy przeczytać o przygodach Mansona w wieku nastoletnim (pierwszy seks, pierwsza styczność z alkoholem i narkotykami), o pracach, jakich się podejmował, o narastającej frustracji. Coraz głębszych przemyśleniach i buncie, który z małej niewinnej iskry, wzniecił się do rozmiarów ognia. O tym, jak chciał kogoś zabić, aż do powstania w jego głowie pomysłu na założenie zespołu i o tym, jak nieudolnie ten zespół funkcjonował na samym początku swojego istnienia. Na ostatnich stronach książki Manson sam stwierdza, że stał się wszystkim tym, czego niegdyś się bał, a sama transformacja jest naprawdę szokująca.
Sporo „mięsa”, mało „lania wody”
Trzeba przyznać, że cała książka jest napisana w sposób zwięzły i czyta się ją bardzo szybko. Co prawda, jest tu sporo refleksji na temat otaczającego nas świata, widzianego oczami Mansona, ale myśli te są wtopione w inne, ciekawe, szokujące historie. Artysta bez ogródek opowiada o swoich przygodach z kobietami, narkotykami, ludźmi show-biznesu (których nierzadko opisuje w złym świetle) i członkami swojego zespołu.
Książka liczy dokładnie 269 stron, a więc niewiele. Jest to jednak miejsce w pełni wykorzystane i żaden z czytelników nie powinien ucierpieć ze względu na jakiekolwiek niedopowiedzenia, czy przysłowiowe „lanie wody”, bo to w autobiografii Mansona po prostu nie występuje. Samo przeczytanie książki jest pewnego rodzaju przeżyciem, bo nie przytłacza ona treścią pisaną ciągiem. Jest sporo rozdziałów, podrozdziałów, listów, które pisał Manson, notatek z jego pamiętnika i tym podobnych rzeczy.
Ciekawa oprawa graficzna i dostępność w księgarniach
Książka jest już pewnego rodzaju unikatem. Nie da się jej dostać ot, tak w pierwszej lepszej księgarni, a jej cena na Allegro nierzadko jest podwojeniem, a nawet potrojeniem ceny rekomendowanej przez wydawcę (która i tak nie jest niska – 64 zł w miękkiej oprawie). Trzeba jednak przyznać, że jest wykonana z pomysłem i ludzie zajmujący się oprawą graficzną, musieli spędzić przy niej wiele godzin. Sama okładka jest matowa i zawiera połyskujące elementy, co prezentuje się świetnie. W środku natomiast wszelkie ilustracje, podział na rozdziały i podrozdziały, numeracja stron – to wszystko jest spójne i przemyślane.
Czy warto przeczytać „Trudną drogę z piekła”?
Jeżeli ma się słabe nerwy i tradycjonalistyczne podejście do życia, to lepiej sobie odpuścić. Jeżeli natomiast jest się głodnym nietypowych historii i otwartym na różnego rodzaju przeżycia i smaczki z życia Mansona i rockandrollowego świata, to warto po nią sięgnąć. Książka nierzadko obrzydza i odrzuca, ale na pewno nie jest nijaka. Dla fanów samego Mansona jest to oczywiście pozycja obowiązkowa.