Gdy w zeszłym roku wydali swoją debiutancką płytę, zaskoczyli naszą redakcję jakością prezentowanych kompozycji. My doceniliśmy ich energetyczne brzmienie, dzięki czemu umieściliśmy ich w naszym zestawieniu najlepszych rockowych płyt 2020 roku. A w te wakacje, mogliśmy w końcu usłyszeć ten materiał na żywo.
Zapoznając się z twórczością duetu z Leszna od samego początku można zauważyć, iż panowie z niezwykłą dbałością o detale prezentują swoją sztukę. Z wielką starannością prowadzą swoje social media, a teledyski do poszczególnych piosenek również osadzone są w charakterystycznej czerwono-czarnej formule. I ta estetyczna konwencja była również widoczna na scenie Kontener Art ostatniego dnia lipca tego roku. Dwukolorowy strój Mateusza, ubrany na czarno Darek, czy posiadająca charakterystyczne logo zespołu centrala perkusji to jednak za mało scenograficznych szczegółów dla tego zespołu. Na scenie zatem pojawił się osobny baner i dopracowana prezentacja, zawierająca liczne animacje oraz fragmenty z teledysków utworów prezentowanych na scenie. A najmniejszym detalem, który skradł moje serce były bidon Mateusza również w czerwonej barwie zespołu. Na takie estetyczne detale rzadko zwracają uwagę najwięksi, a co dopiero młodzi debiutanci, więc tym bardziej należą się panom słowa uznania.
Jednakże wiadomo, że wizualna otoczka to na koncercie jedynie dodatek do prezentowanej muzyki. Na szczęście, materiał z płyty The Best Of The Bullseyes brzmi na żywo równie dobrze, co na płycie. Yet There’s You doskonale sprawdza się jako koncertowy „otwieracz”. A My Head Is Full Of You dobrze kontynuowało ten wybuchowy początek. Ostatnią rzecz jaką można by zarzucić temu duetowi to brak przebojowości. Piosenki takie jak: It Might Not Be For Me, Love’s Blow czy World Doesn’t Care to przecież rasowe rockowe hity. W repertuarze lesznian nie brakuje również prawdziwych wyciskaczy łez w postaci ballad pokroju Regular Sky czy Restless Mind. Pomimo ograniczonego składu, panowie starają się o urozmaicenia piosenek względem ich studyjnych wersji. I tak chociażby Can’t Believer został wzbogacony o wstęp, który wybrzmiewał w akustycznej wersji tej kompozycji. Celowo i świadomie panowie postanowili tworzyć kompozycje o prostych tekstach, choć wcale nie poruszających błahych tematów. Na szczęście dla odbiorców, The Bullseyes nie uprawiają kaznodziejstwa i pomimo tego, iż przed zapowiedzią utworu World Doesn’t Care pojawiła się ekogadka, to jednak zawierała ona w sobie dużo autoironii, jakże dalekiej od tego, co potrafią głosić najbardziej rozpoznawalni artyści. Na bisy duet przygotował dwa utwory nieumieszczone na ich debiutanckim debiucie: Notify Me oraz I Just Want To Look At You, które na szczęście, można znaleźć w portalach streamingowych. Całość pięknie zamknęła pieśń Moment’s Arrival, która ze spokojem mogłaby zamykać jakiś wysokobudżetowy film. Scena z teledysku, w której lesznianie odchodzą na tle zachodzącego słońca, również została wyświetlona tego wieczoru na „kontach”.
Od czasu kiedy zapoznałem się z ich twórczością, wciąż niezmiennie kibicuję Mateuszowi i Darkowi. Nie ma co ukrywać, że duet ten prochu nie wymyślił, ale w swojej konwencji, grania pełnokrwistego rocka, są po prostu wyśmienici. The Bullseyes prezentują niezwykłą spójność stylistyczną, zarówno na płaszczyźnie muzycznej jak i wizualnej. Mam nadzieję, że dane nam będzie oglądać jak ten projekt będzie się rozwijał, bo to po prostu kawał dobrej muzyki.
Zespół The Bullseyes wystąpił w składzie:
Mateusz Jarząbek: voc, dr
Darek Łukasik – voc, git