TEKKNO – album metalowy dla każdego od Electric Callboy [Recenzja]

TEKKNO jest albumem wydanym 16 września 2022, obfitym w wiele zaskakujących rozwiązań. Oferuje on bardzo dużą gamę gatunkową. Po wydaniu kilku singli, zespół zostawił fanów z pozytywnymi odczuciami.

tekkno

TEKKNO, jako kolejny krok w rozwoju zespołu

Po wydaniu pierwszego singla zapowiadającego We Got the Moves we wrześniu 2021 roku, niemiecki zespół zdobył wielu nowych fanów. Wystarczy zobaczyć, jak popularny stał się ten utwór, który ma już prawie 30 milionów odsłuchań. Od tamtego czasu Electric Callboy nieustannie powiększał grono swoich fanów — nie tylko przez wydanie drugiego singla Pump it. Zespół poddał się metamorfozie, a mówiąc dokładniej, zmienił swoją nazwę z Eskimo Callboy, tak, aby pierwszy człon ich nazwy nie dyskryminował ludów zamieszkujących Alaskę. Ponadto za sprawą wydania drugiego singla, próbował dostać się do Eurowizji (niestety do tego nie doszło). Album TEKKNO jest miksem prawie wszystkich gatunków, które są teraz na czasie. Wszystkie z nich znajdują się otoczce metalcorowej. Przez te ruchy oraz ogromną liczbę koncertów, mamy tu do czynienia z jednym z najbardziej wyczekiwanych wydań roku.

Intensywny początek

Rozpoczynający album utwór jest nam bardzo dobrze znany. Mowa tu oczywiście o Pump it, które już po pierwszym przesłuchaniu zostało bardzo ciepło przyjęte. Szczególnie przez fanów metalcoru. Piosenka ma podstawy w refrenie z gatunków EDM/synth, które idealnie wpasowują się w brzmienia 2022 roku. Przodują tutaj, jednak ciężkie brzmienia. Dynamiki dodają świetne, krzyczące wokale Kevina Ratajczaka, które Nico Sallach wyrównuje delikatnym refrenem. Na koniec jesteśmy raczeni prostym, ale jakże ciężkim breakdownem, który na pewno jest jednym z lepszych stworzonych w tym roku. Ten kawałek spowodował wysokie oczekiwania w kwestii następnych utworów na tym albumie.

To wymaganie spełnia w zupełności We Got the Moves, które jest z rodziny brzmień Pump it. Tym razem mamy do czynienia także z krzykiem w zwrotkach. Główny metalcorowy klimat jest jeszcze bardziej zaakcentowany, ale również doskonale czyszczony w refrenie. Możemy w nim usłyszeć mięsiste gitary wzmacniane przez mocne bębny. To wszystko jest zmieszane z techno oraz disco, które chyba tylko spod instrumentów Electric Callboy może brzmieć tak dobrze.

Nieskończona paleta gatunków

Trzecim numerem na albumie jest Fuckboi. Możemy tu usłyszeć spory wpływ gatunku pop-punk, w który weszli wraz z zespołem Conquer Divide. Dzięki połączeniu współpracy tych zespołów, przekaz jest bardziej wyeksponowany. Słowa utworu mówią o tym, aby nie zważać na to, co myślą inni. Ten kawałek to nowoczesna odsłona Romea i Julii, o jakże sztampowym znaczeniu — zakazanej miłości, jednak tak chwytliwa i uzależniająca, że aż trudno jej nie słuchać na okrągło. Dużym czynnikiem, który wpływa na jakość, jest też głos wokalistki wspierającej zespołu, czyli Kiarely ‘Kia’ Castillo. Dzięki niej naprawdę można poczuć przekaz. Piosenka Machine Gun Kellyego i Halsey — Forget me too nawet nie dorasta do jej poziomu.

Zapnijmy pasy, gdyż następnie usłyszymy Spaceman, gdzie zostało zmiksowane tak wiele gatunków, jak to było możliwe. W rezultacie otrzymaliśmy produkt, od którego nie można, się oderwać, a przy każdym refrenie nie ma możliwości, aby powstrzymać się od śpiewania. Electric Callboy zaprosiło do nagrania tego utworu rapera FiNCH, za sprawą którego jeszcze bardziej poszerzyło publikę zespołu. Krzyków nie jest za wiele, jednak nie opuszczamy podwórka metalcorowego. Przy okazji podbijane są inne style muzyczne, takie jak disco, rap czy nawet trap. Brzmi jak za dużo materiału? Niewątpliwie różnorodność jest ogromna, jednak jak raz usłyszy się ten kawałek, to już nigdy się go nie przestanie śpiewać. Idealna pozycja na koncerty. Lepiej nie słuchać przed egzaminem!

Pierwsze nowości na albumie

Mindreader jest pierwszym utworem, który nie został wcześniej wydany. Electric Callboy rozpoczynają wyżej wspomnianą piosenkę od bardzo klimatycznego intra z pogranicza synth i trance. Po którym następuje krzykliwa zwrotka, co ponownie wprowadza nas w metalowy trans. Mamy tu do czynienia ze ściśle metalcorowymi zwrotkami, które są uspokajane nieco rockowo w refrenie. Dzieje się to za sprawą delikatnego wokalu Nico. Jednak to David Friedrich, nadaje temu główny ton. Szczególnie za pomocą świetnych blastów w refrenie, jak i ogólnie obłędnych bębnów przez cały utwór.

Szóstym utworem krążka TEKKNO jest Arrow of Love, które spełnia chyba wszystkie potrzeby klubowego słuchacza. Jest skocznie, chwytliwie, elektronicznie, a tekst traktuje o miłości do wszystkich i dzieleniu się nią z każdym. Czego chcieć więcej? Po refrenie następuje mocniejsza metalcorowa partia, więc każdy fan mocniejszych brzmień powinien być zadowolony. No, nie do końca. Podsumowując, ten utwór jest moim zdaniem za długi, za bardzo chwytliwy i elektroniczny – przez to bardzo rozpływa się w czasie i traci swój blask. Dodatkowo po kilku odtworzeniach możemy również doświadczyć sporego zmęczenia materiałem. Nie oznacza to, że zaburza spójność albumu, tak na szczęście nie jest.

tekkno

Pociąg TEKKNO odjeżdża, proszę zapiąć pasy!

Kolejnym utworem na płycie jest Parasite, który ponownie zabiera słuchacza na wycieczkę po gatunkach. Tym razem mamy do czynienia ze zmiksowaniem metalcoru, EDM (szczypty dubstepu) i rave’u. Jeszcze bardziej zaskakuje breakdown, który ma wpływy muzyki z pogranicza trance oraz rave. A do tego, ponownie spotykamy się z przepełnionymi ekstremalną siłą blastami perkusisty. W związku z tym, po przesłuchaniu tego utworu nie da się przestać kiwać głową.

Niewątpliwie następny kawałek nie spuszcza z tonu. Zapraszam na przejażdżkę wraz z Tekkno Train. Basowe zwrotki zawierające podteksty, śpiewane są przez dwóch wokalistów. A skoczny refren Nico, znakomicie wpasowuje się we wcześniejszą, agresywniejszą partię Kevina. W rezultacie otrzymujemy zachwycającą dynamikę frontmanów, która jest słyszalna już w pierwszej minucie piosenki. Jeszcze bardziej wciągani jesteśmy w drugiej minucie, gdy mamy do czynienia z zabawnym, ale jakże brutalnym i gwałtownym gitarową partią, przy którym nie da się przejść obojętnie. Jeśli dwie pierwsze pozycje wpadły wam w ucho, to ta piosenka również to zrobi. Istotnie, znalezienie nowego wokalisty w 2020 roku — Nico Sallacha, ukierunkowało zespół w stronę komercyjnego sukcesu. Wprowadzonymi zmianami znacząco dopracowano dźwięczność i klarowność Electric Callboy, ale również dały nowe brzmienia każdemu członkowi zespołu.

Electric Callboy nie przestaje zaskakiwać

Hurrikan już pewnie niektórzy mieli do czynienia, gdyż ten kawałek został wydany jako singiel około miesiąca przed całym albumem. Z pewnością jest to największe zaskoczenie tej płyty. A prawdopodobnie również całej branży muzycznej w tym roku. Utwór zaczyna się prostym popowym śpiewem w języku niemieckim. Bit ma klimat muzyki tanecznej i również niczym się nie wyróżnia. Podczas, gdy wiele osób będzie się zastanawiało „Jak ta piosenka się tu znalazła?”, wielkimi krokami będzie nadchodziła partia death/black metalowa. Gdy nastąpi półmetek, nikt już nie będzie miał wątpliwości, że słucha Electric Callboy. Drugą część tego krótkiego utworu, można spokojnie ustawić na poranny alarm w telefonie lub coś podobnego. Jest ciężko, tłusto, ale również subtelnie. Nieprawdopodobne.

Album Tekkno kończy Neon. Ballada hard rockowa z elementami EDM, która aż zachęca do śpiewania. Jest to utwór pełen chwytliwych refrenów i chórków. Podczas słuchania można poczuć się jak w 2012 roku po wydaniu albumu LIVING THINGS od Linkin Parku. Neon jest inny niż utwory otwierające omawiany tu krążek, jednak im nie odstaje na tle produkcyjnym i instrumentalnym, choć jest wolniejszy. Jest to świetne zwieńczenie płyty, przyjazne i wpadające w ucho.

Spójnie, pomysłowo i oryginalnie 

Podsumowując, gdy usłyszałem TEKKNO w pełnej okazałości, byłem wielce zaskoczony potencjałem twórców. Choć pewnie wynika to z faktu, że wyczekiwałem na ten album już od roku. Electric Callboy dzięki tym wszystkim zabiegom, jakich użyli w poszczególnych pozycjach, stworzyli produkt przystępny dla bardzo szerokiego grona odbiorców. Dla osób nieprzepadających za metalcorem będzie to powiew świeżości i sposobność do przekonania się do tego gatunku. Szczególnie, gdy poszukują czegoś niekonwencjonalnego.

Kończąc — jest to jedno z najbardziej nieprzewidywalnych, zaskakujących i prawdopodobnie najzabawniejszych krążków tego roku. Oczywiście są gorsze tytuły na tej płycie, jednak są tak umiejscowione, że te lepsze je wzbogacają. TEKKNO jest bardzo spójnym, pomysłowym i oryginalnym albumem, do którego na pewno nie raz będę wracał. Nie zdziwiłbym się, jeśli inne zespoły pójdą ich ścieżką, ponieważ jest to prosty sposób na pozyskanie wielu fanów, również z innych gatunków muzycznych. Nic tylko czekać na trasę koncertową w Polsce, która zbliża się wielkimi krokami. A dokładnie będzie miała miejsce w marcu 2023 roku.

Dominik Pardyak

Po więcej ciekawych tekstów ze świata muzyki zapraszamy tutaj – meteor.amu.edu.pl/programy/magmuz/