Signal Lost „Akt I” [RECENZJA]

Signal Lost Akt I, Fot: Facebook

Być może mieliście już okazję usłyszeć o Signal Lost przy okazji wywiadu udzielonego dla Radia Meteor jakiś czas temu. Trzeciego marca wydali swój debiutancki album długogrający pod tytułem Akt I. Jesteście ciekawi, co mnie urzekło w tej płycie i czy warto po nią sięgać? Przeczytajcie recenzję, a następnie zdecydujecie sami!

Niby debiutanci, ale nie do końca

Już śpieszę z wytłumaczeniem! Zespół Signal Lost jako zespół oczywiście debiutuje, ale jego członkowie nie. Gitarzysta Marcin Giedrowicz i basista Jan Szot mieli już okazję współpracować na scenie i w studio. W 2018 wraz z zespołem Hedorah wydali płytę i zagrali kilka koncertów. Jeżeli lubicie mocniejsze klimaty, to naprawdę polecam zapoznanie się z ich płytą. W skrócie, Akt I pokazuje, że mamy do czynienia z doświadczonymi muzykami, którzy wiedzą, jak dodać do siebie dźwięki, aby to wszystko dobrze brzmiało. Przede wszystkim pokazują to w wykonywanych przez siebie utworach, jak i na żywo.

Debiutancki teledysk zespołu

Signal Lost pozytywnie zaskakuje

I to bardzo pozytywnie! W kwietniu zeszłego roku ukazał się pierwszy singiel zespołu pt. Na Jakiś Czas wraz z teledyskiem nakręconym w jednym z gmachów Politechniki Poznańskiej. Kolokwialnie chce się rzec, że ten numer całkiem fajnie bujał, ale nie będę ukrywał, że nie do końca rozumiałem, o co chodzi w tym teledysku. Spojler: Zostało mi to wytłumaczone. Płyta to przede wszystkim osiem naprawdę fajnie skomponowanych i bardzo przyjemnych dla ucha numerów w klimatach Post Rock z mocnym wokalem i dobrze przemyślaną warstwą muzyczną.

Smaczki ze wschodu

Jeżeli śledziliście media społecznościowe zespołu to pewnie rzuciło wam się w oczy to, że na płycie pojawi się sitar. Pojawia się on w drugim numerze z płyty, czyli Zapominam i jest naprawdę ciekawą propozycją. Nie oszukujmy się, w tego typu muzyce jest to rzadko spotykany instrument, co nadaje płycie pewną dozę egzotyki. Jednocześnie daje to kapeli kolejny plus, bo pokazuje to, że nie trzymają się sztywno pewnych reguł i nie boją się eksperymentów. Mam nadzieję, że na kolejnych płytach i przy okazji koncertów będą kontynuować ten trend. A jak już jesteśmy przy koncertach to nadmienię, że chłopaki grają dziś (11.03.2022) o 19:30 w klubie u Bazyla. Koncert zdecydowanie warty uwagi i myślę, że powinniście odwiedzić dziś klub na Jeżycach.

Mocny wokal

Poza eksperymentami i dobrze brzmiącymi instrumentami, na płycie zdecydowanie trzeba zwrócić uwagę na wokalistę. Szymon Michalak, bo o nim mowa, daje się poznać od bardzo dobrej strony wokalnej. Zwrotki i refreny na płycie, w jego wykonaniu naprawdę przeszywają mnie na wylot. Przy robieniu małego researchu udało mi się ustalić, że poza śpiewem, gra on również na ukulele. Tutaj nota do zespołu, jeżeli zajrzą do tej recenzji. Może pomyślicie nad tym, aby na następnych numerach ukulele też byłoby obecne? Myślę, że brzmiałoby to naprawdę ciekawie.

Słowo końcowe

Zespół Signal Lost to naprawdę bardzo ciekawa propozycja muzyczna. Mamy świetną warstwę instrumentalną i liryczno-wokalną. Poznański zespół pokazuje, że nie boi się eksperymentować i wychodzi im to na dobre. Płytę zdecydowanie polecam każdemu, kto lubi rockowe brzmienia i przede wszystkim polskie teksty, ale nie jest to wymóg obowiązkowy. Warto dodać, że za produkcją płyty stoją Hubert Torzewski oraz Przemysław Wejmann, którzy realizowali również wiele innych płyt, więc mamy tutaj naprawdę świetną produkcję, przez co płyty słucha się bardzo przyjemnie.