Seven – powrót do piekła w 4K

30 lat po premierze Seven, jedno z najbardziej rozpoznawalnych dzieł Davida Finchera wróciło do kin. Dzięki remasterowi z okazji 30. rocznicy, w 2025 roku znów możemy oglądać Seven na wielkim ekranie. Jak zestarzał się film? Czy Fincher zmienił coś w nowej wersji?

Kadr z filmu Seven
źródło: imdb.com

Gdyby przyznawano Oscary za kultowość filmu, dałbym sobie uciąć rękę, że Seven byłoby nominowane jako jedno z pierwszych. Drugi film w karierze reżyserskiej Davida Finchera do dziś stanowi podstawę i formę dla thrillerów neo-noir. W szczególności tych końca lat 90. i początku lat 2000. W momencie przyjścia na świat Seven było rewolucyjne, inspirujące, dzielące, przerażające i mroczne – dosłownie i ontologicznie. Produkcja swoją pierwotną premierę miała 15 września 1995 roku i przez ostatnie 30 lat zestarzała się jak wino. 

No prawie, bo trzy dekady dojrzewania dały też Seven nieźle popalić. Podczas gdy zagadka siedmiu grzechów głównych leżakowała sobie spokojnie na nośniku celuloidowym, przez rynek przewinęły się DVD, Blu-raye i nowe standardy rozdzielczości. Mając na uwadze supremację 4K w świecie filmu oraz wizję dalszego rozwoju technologicznego kina, David Fincher postanowił tchnąć w Seven nowe życie. Dał w ten sposób swojemu drugiemu dziecku szansę na przetrwanie w tym nowym „wspaniałym” świecie.

Kadr z filmu Seven
źródło: imdb.com

Seven – piekło Dantego

Bezimienne, ciemne, uniwersalnie przybijające miasto. Szczelnie osłonięte wieżowcami piekło, gdzie zbrodnia goni zbrodnię, a matki nie chcą rodzić dzieci. Miejsce, którego nie jest w stanie oczyścić nawet wiecznie padający deszcz. Wśród kropli wszechobecnej rozpaczy i strachu miasto przemierzają bezsilni i bezradni funkcjonariusze policji, starający się dać wyniszczającemu się społeczeństwu choćby pozory bezpieczeństwa.

Wśród nich, największe doświadczenie z lokalnym mrokiem zdaje się mieć detektyw Somerset (Morgan Freeman). To właśnie jemu przydzielony zostaje na partnera młody i ambitny detektyw Mills (Brad Pitt). Ten, niczym Dante zaczyna swoją podróż w głąb piekielnego miasta. Różnica pomiędzy grodem Disa a miastem Finchera tkwi w ilości poziomów inferna – w Seven Mills doświadcza ich (tylko) siedem.

Kadr z filmu Seven
źródło: imdb.com

W przerwie pomiędzy będącymi na porządku dziennym pomniejszymi przestępstwami i zabójstwami detektywi napotykają zupełnie nowy wymiar zbrodni. Somerset i Mills zostają wysłani, żeby zbadać ciało bestialsko zamordowanego mężczyzny. Drastyczne niuanse, ceremonialno-religijne zabarwienie i informacja o kolejnych, podobnych zbrodniach nie pozostawiają bohaterom wątpliwości. Jakby miastu było mało – teraz funkcjonariusze będą musieli zmierzyć się z seryjnym zabójcą-kaznodzieją, wzorującym się w swoich działaniach na siedmiu grzechach głównych.

Kadr z filmu Seven
źródło: imdb.com

Rozprawa z grzechami społeczeństwa

David Fincher wypuszczając Seven w świat, nie pozostawił na społeczeństwie suchej nitki. Fenomenalne pod względem artyzmu dzieło nie tylko stanowi istotny element kinematograficznej układanki lat 90. Faktem jest, że Fincher stworzył w 1995 obraz ponadprzeciętny wizualnie. Zatopiony w mroku, nawiązujący stylem do kina noir lat 40. i 50. i pod tym względem rewolucyjny. Legenda głosi, że reżyser założył się z naszym rodzimym operatorem filmowym – Dariuszem Wolskim – który w tamtym czasie pracował nad Krukiem, o to czyj film będzie ciemniejszy. Fincher finalnie wygrał.

Niemniej jednak reżyser na celu miał nie tylko zalanie zarówno ekranu jak i nas ciemnością. Celem Seven jest i było sięgnięcie głęboko w mrok, ale ten, który już w nas jest od dawna.  Wyrwanie go z korzeniami i rzucenie nam prosto w twarz. Lata 80. jak żadna inna dekada napędziły ideę amerykańskiego snu. Światła reflektorów, kolory, szczęście, dobrobyt – wszystko to, co wyprodukowała przewrotność american dream, kino lat 90. miało za zadanie zburzyć. Z Seven na czele. Fincher na siłę zaciąga społeczeństwo do spowiedzi, żeby odpowiedziało za zło i zepsucie, któremu pozwoliło się narodzić i rozwinąć w cieniu przesyconego powierzchownym dogadzaniem sobie ego.

Kadr z filmu
źródło: imdb.com

Seven nacechowane jest więc silnie baudelairowskim dekadentyzmem wspartym niepewnością i eschatologicznym klimatem schyłku XX wieku. Nie ma tu nadziei, nie ma happy endów. Życie kończy śmierć, a owa schyłkowość, podobnie jak u symbolistów późnego wieku XIX, stanowi ważny filar Seven. Film przedstawia wszechobecną degenerację inspirowaną zepsuciem Nowego Jorku, będącą bezpośrednim doświadczeniem scenarzysty – Andrew Kevin Walkera. Tę aurę przygnębienia i spleenu postanowił zobrazować Fincher, który natknął się przypadkiem na pierwotną wersję scenariusza. Reszta stała się historią.

Seven – remaster, wyzwania i powrót do kin

Z okazji 30 rocznicy premiery Seven, David Fincher postanowił przedłużyć datę ważności Seven i trochę je odmłodzić. Nauczeni doświadczeniem fani kultowego kina byli pierwotnie ambiwalentnie nastawieni do zapowiedzianej przez reżysera akcji. Z tyłu głowy mieliśmy remaster E.T, gdzie Spielberg podmienił pistolety na walkie-talkie, czego potem, jak przyznał, żałował. Fincher rozwiał jednak wątpliwości widzów, zapewniając, że zmiany będą jedynie kosmetyczne i czysto techniczne. Ekipa zajmująca się ponownym digitalizowaniem, przechowywanego na filmie Seven mierzyła się głównie z widocznością niedoskonałości wynikającą z wysokiej rozdzielczości standardu 4K. 

Jak wspominał w wywiadzie z Hollywood Reporter sam reżyser, trzeba było wyedytować ślady po zaciskach czy pierwotnie prześwietlone okna, w których po skanie w większym zakresie dynamicznym, pojawiły się niewidoczne wcześniej zarysy lamp. Finalnym produktem remasteru Seven była repremiera filmu na początku 2025 roku. Także w wersji IMAX. W Polsce Seven w kinach pojawia się regularnie od 28 lutego. Mimo iż wiele seansów już za nami, co chwilę w różnych miejscach pojawiają się nowe projekcje zaplanowane na resztę roku. Zachęcam więc do polowania na bilety. 

Po więcej ciekawych tekstów ze świata kultury zapraszamy tutaj – meteor.amu.edu.pl/programy/kultura