SARSA – Runostany [RECENZJA]

Sarsa

Sarsa w odsłonie, jakiej jeszcze nie znaliście. W lutym piosenkarka wydała swój kolejny długogrający krążek. 

Sarsa pop i Sarsa…?

Od 2019 roku dużo się zmieniło. Zmieniła się również Sarsa. Piosenkarka, którą wszyscy kojarzymy z lekkiego, radiowego popu, przeszła metamorfozę. Różnica jest tak diametralna, że wokalistka może stracić poprzedni target, a otrzymać całkiem nowy. Sarsa w Runostanach to Sarsa alternatywna i rockowa. 

Eksperymentowanie nigdy nie było jej obce. Zaczynała jeszcze pod pseudonimem SarsaParilla, gdzie tworzyła muzykę elektroniczną. Elementy tego gatunku były również słyszalne na jej debiutanckiej płycie w kawałku 23 takie lata. Mając na uwadze ten fakt, możemy dość do wniosku, że pop był jedynie trampoliną do sławy, a w duszy Marty grają inne melodie. 

Inny klimat

Runostany to jedenaście alternatywnych kawałków z bardzo rozwiniętą i bogatą warstwą liryczną. Od kompozycji bije jakość i dopracowanie, a poruszane tematy skłaniają do refleksji. Na albumie zdecydowanie panuje zupełnie inny klimat, niż na poprzednich krążkach artystki. Jednak fani z pewnością usłyszą i dostrzegą w tej estetyce swoją ulubioną piosenkarkę. 

Mimo rocka i alternatywy, płyta ma do zaoferowania melodyjne kompozycje i myślę, że nawet ci, którzy wcześniej utożsamiali Sarsę z popem, są w stanie odnaleźć coś dla siebie. Z powodzeniem powinny się im spodobać takie kawałki jak Ze mną tańcz, Mówiła niszcz czy Mnie Dwoje. Osobiście wyobrażam sobie, że te utwory mogłby otrzymać popową aranżację i wtedy sprawdziłby się nawet w radiach. To wszystko dzieje się za sprawą umiejętności Sarsy do pisania refrenów. 

Ciężkie granie

W stawce mamy również ciężkie granie i nie można o nim zapomnieć, bo to odróżnia Runostany od poprzednich albumów. Utwory takie jak La La Las czy Na szczęście zostaną docenione przez osoby, które na co dzień słuchają np. metalu. Co to nam mówi? Szykujcie się na pogo pod sceną na nadchodzących koncertach Sarsy. Kto by o tym pomyślał jeszcze jakiś czas temu? Przecież to byłoby wręcz niedorzeczne!

Oprócz warstwy lirycznej, przy której wokalistka mogła się wykazać i pokazać słuchaczowi, że jest wprawną tekściarką, na plus jest spójność całego krążka. Wszystkie kompozycje do siebie pasują i uzupełniają wzajemnie. Zdecydowanie nie wieje nudą! W dodatku niektóre utwory posiadają swoje smaczki, które są zaczerpnięte z innych gatunków. Można usłyszeć m.in. elektroniczne brzmienia (patrz utwór: Tramwaj nr 9). To wszystko ma swoje miejsce i nie powoduje zażenowania czy odrzucenia. Kawałki są spięte przemyślaną klamrą za pomocą Runo (intro) oraz Stany (outro). Jak można się domyślić – niosą one z sobą całość albumu Runostany i dlatego tak zostały nazwane. 

Przebranżowienie brzmieniowe

Tak, dobrze myślicie. Runostany to nie jest komercyjna płyta. Można się tego domyślić po brzmieniu albumu, ale namacalnym dowodem są liczby. Kawałek, który ma najwięcej odsłuchań w serwisie Spotify to Ze mną Tańcz, czyli kawałek, który jak wspomniałam, może się spodobać szerszej publiczności. Zebrał nieco ponad pół miliona. Dla porównania – single Sarsy potrafiły zbierać po kilka milionów. Kto doceni Runostany? Krytycy muzyczni oraz fani cięższych, alternatywnych klimatów. Można powiedzieć, że Sarsa się przebranżowiła, jeśli chodzi o gatunek. Zrobiła to na najwyższym poziomie, wydając dopracowany krążek.