Porażka Warty na otwarcie kolejki [RELACJA]

źródło: radio.bialystok.pl

Ostatni akord piłkarzy Warty Poznań w rundzie jesiennej za nami. ,,Zieloni” w Grodzisku Wielkopolskim przegrali 1:2 z Jagiellonią Białystok, która na półmetku rywalizacji zachowuje fotel wicelidera. W samym meczu nie brakowało emocjonujących momentów, a obie drużyny grały bardzo odważnie.

Zły początek

Pierwszy gol w meczu dla przyjezdnych padł w… 44 sekundzie spotkania. Bogdan Țîru podał do Adriana Lisa, a ten nie przyjął piłki, która wylądowała pod nogami Kristoffera Hansena. Norweg bezlitośnie wykorzystał błąd przeciwników i goście z Białegostoku na otwarcie spotkania mogli się cieszyć z prowadzenia.

Sytuacja kibicom mogła przypomnieć wydarzenia z 13. kolejki Ekstraklasy w sezonie 2021/22. Wówczas Adrian Lis również popełnił poważny błąd. Bramkarz wyszedł tak daleko w pole gry, że piłka po „strzale” głową zza pola karnego Jana Grzesika wpadła do siatki. A przecież piłkarz z Olesna był wówczas… reprezentantem Warty.

W kolejnych minutach gospodarze robili wszystko, aby wyrównać wynik meczu. Nie udało im się wykorzystać błędu Skrzypczaka, a oprócz tego przez kilka minut obie strony wymieniały między sobą przypadkowe podania.

Okazja do zdobycia bramki na wyrównanie nadarzyła się w 16. minucie spotkania. Borowski zagrał piłkę do niekrytego przez nikogo Vizingera. Chorwat następnie z półobrotu strzelił w kierunku bramki, lecz trafił w słupek. Bramkarz interweniując dotknął piłki, gdy ta odbiła się od aluminium, a ,,Zielonym” przyznano niewykorzystany rzut rożny.

W okolicach 20. minuty rozpoczął się festiwal fauli. Żółte kartki ujrzeli Konrad Matuszewski oraz Miguel Luis. Portugalczyk zobaczył żółty kartonik za faul na Nene, a dosłownie kilka sekund po zdarzeniu Hansen prawie ponownie wpisał się na listę strzelców. Tym razem Norweg niefortunnie uderzył w słupek.

Wyrównanie Warty

W tym sezonie żartobliwie mówi się, że wedle niepisanej zasady, piłkarze z Poznania strzelają bramkę w pierwszej połowie spotkania. Sprawdziła się ona także w przypadku piątkowego pojedynku. W 31. minucie meczu do bramki Jagielloni po strzale głową trafił Maciej Żurawski. Piłkarz mógł liczyć na wielkie wsparcie, specjalnie dla niego na stadionie w Grodzisku zjawiła się grupa około 40 jego fanów, która skandowała jego nazwisko.

źródło: sport.pl

W kolejnych minutach obie ekipy wyprowadzały naprzemiennie ciosy. Niespełna 120 sekund po wyrównaniu, Nene minimalnie przestrzelił, a po stronie Warty zaciekle zaczął atakować Kajetan Szmyt. Młodzieżowiec na przestrzeni zaledwie chwili dwukrotnie miał okazję na strzelenie gola. W 36. minucie spotkania strzelił tuż obok bramki, chwilę później kopnął piłkę z woleja, lecz bramkarz Jagielloni zareagował wzorcowo. Do przerwy wynik nie uległ zmianie. Warto jednak dodać, że w 44. minucie żółtą kartkę otrzymał Dieguez, obrońca gości.

Druga połowa na całego

Po przerwie oba zespoły zaczęły mocno pracować w ofensywie, a gospodarze w ciągu dwóch minut dostali dwie kolejne żółte kartki. Kartoniki ujrzeli tym razem Vizinger i Borowski. Po kilku nieudanych atakach sztab szkoleniowy ,,Zielonych” zdecydował o naradzie, w której aktywnie uczestniczyli Dawid Szulczek, Arkadiusz Szczerbowski oraz Dominik Kubiak. Chwilkę później padła druga bramka dla gości. W 66. minucie spotkania Nene strzelił prosto w Adriana Lisa. Bramkarz Warty zdołał jedynie odbić piłkę, a ta znalazła się w zasięgu Naranjo, który wykorzystał sytuację.

To właśnie wtedy zapadła decyzja, aby w szeregach gospodarzy wymienić aż 5 zawodników, wykorzystując tym samym pełen pakiet zmian. Jak na złość pojawił się kolejny problem – kilka sekund po zakończeniu tzw. okna zmianowego, Filip Borowski otrzymał drugie ostrzeżenie i musiał opuścić boisko.

Pod koniec spotkania Jagiellonia miała jeszcze dwie okazje, aby podwyższyć wynik. W 85. minucie strzałem z ostrego kąta popisał się Nene, a chwilę później Lis idealnie sparował piłkę po uderzeniu Imaza.

Szmyt na plus, kto jeszcze?

Kajetan Szmyt, jak zwykle kreował akcje, wywiązując się ze swoich obowiązków wzorcowo. Dobrą pracę wykonali także Bogdan Țîru i Konrad Matuszewski. Rumuński piłkarz, który w przeszłości reprezentował barwy ,,Jagi”, ponownie nie bał się przechodzić do ofensywy. Zresztą w 23. minucie spotkania aktywnie działał w polu karnym. Matuszewski natomiast ze stoickim spokojem operował piłką i wielokrotnie brał na swoje barki przerywanie ataków rywali. Widoczna była w jego zachowaniu duża pewność siebie.

Miłe akcenty niekoniecznie dobrego spotkania

Mecz Warty Poznań z Jagiellonią Białystok był wyjątkowy pod pewnymi względami. Przede wszystkim w dniu meczu kapitanowi gospodarzy, Mateuszowi Kupczakowi, urodził się syn Maksymilian. Z tego powodu koledzy po strzelonej bramce wykonali w ramach „cieszynki” tzw. kołyskę.

Co więcej, trenerzy obu ekip – Dawid Szulczek i Adrian Siemieniec, to prywatnie bardzo dobrzy przyjaciele. Wszak szkoleniowiec piłkarzy ze stolicy Podlasia był świadkiem na ślubie Szulczka. Poza tym, jak już zostało wspomniane, Bogdan Țîru, występował wcześniej w białostockim zespole przez 3 lata. Rumuński piłkarz na konferencji prasowej powiedział, że oczywiście ucieszył się, że mógł spotkać się ze starymi kolegami, jednak teraz jest piłkarzem Warty i skupia się na sukcesach ,,Zielonych”.

Poza tym był to siódmy mecz obu drużyn, w którym padły co najmniej dwie bramki w spotkaniu. Średnia goli zdobywanych w pojedynkach wynosi mniej więcej 3,5 na mecz.

Półmetek… i co dalej?

W pierwszej części sezonu piłkarze z Poznania wywalczyli 18 punktów, większość zdobywając na wyjazdach. Trener Dawid Szulczek wie, że aby się utrzymać, trzeba w następnych 17 meczach wywalczyć około 20 punktów. Szkoleniowiec dwukrotnych mistrzów Polski na konferencji przyznał, że w następnych kolejkach chcą jeszcze solidnie zapunktować, bo nie wyobraża sobie, aby z takim dorobkiem zakończyć rok kalendarzowy.

źródło: sportdziennik.com

Jeżeli spełni się czarny scenariusz, czyli zarówno Cracovia, jak i Puszcza wygrają swoje mecze, to Warta zakończy rundę jesienną w strefie spadkowej. Na razie nie ma jednak nerwowego spoglądania na wyniki tych drużyn. Sztab Warty wie, w jakich okolicznościach i po jakich błędach tracili cenne punkty. Kluczem do sukcesu będzie nietracenie bramek w końcówkach, a także ustabilizowanie formy u siebie, na stadionie w Grodzisku Wielkopolskim.

Najbliższy mecz podopieczni trenera Szulczka zagrają na wyjeździe. Ich rywalem ponownie będzie Jagiellonia, która stoi na drodze poznaniaków w 1/8 finałów Pucharu Polski. Spotkanie zostanie rozegrane we wtorek o godzinie 21.

Jakub Mikołajczak

***

Po więcej ciekawych tekstów ze świata sportu zapraszamy tutaj –> Planeta Sportu