Z pełnym spokojem można stwierdzić, że 2020 nie był łatwym rokiem. Warto jednak podkreślić, że w tym okresie rock i metal rozwijały swoje skrzydła do swojej pełnej rozpiętości. Dostaliśmy mnóstwo ciekawych propozycji, które będą stanie zaskoczyć niejednego fana nieco cięższej muzyki. Z redakcją postanowiliśmy wybrać 5 wydawnictw, które najbardziej zapadły nam w pamięci. Oczywiście albumów wartych przesłuchania jest znacznie więcej, więc wybór zaledwie piątki okazał się ogromnym wyzwaniem. Zapraszamy do zapoznania się z wyborem naszych dziennikarzy.
5. Sepultura – Quadra
Kolejne potężne uderzenie pionierów groove metalu prosto z Brazylii. Kolejny raz udowadniają, że zmiany w składzie wyszły im na dobre i płytą „Quadra” wykupili sobie ciepłe miejsce w zestawieniach najlepszych płyt roku gdy ten dopiero się zaczynał. Zdecydowanie za plus można uznać umiejętności wokalne Derricka Greena, które z każdym albumem zaskakują mnie coraz bardziej. Albumu tego wręcz trzeba odsłuchać od początku do końca, bo właśnie wtedy daje nam on najwięcej frajdy.
Antek Szot
4. Joe Bonamassa – Royal Tea
Najbardziej brytyjski z brytyjskich albumów? Bonamassa po raz kolejny potwierdza to, jakim jest znakomitym muzykiem. Płyta „Royal Tea” nagrana w legendarnym studiu na Abbey Road jest hołdem dla brytyjskich adeptów bluesa, przez co gdzieniegdzie „usłyszymy” Claptona czy Jeffa Becka. Płyta bardzo urozmaicona i zdecydowanie konkurencyjna dla poprzednich albumów autora. Poza muzykami znanymi z wcześniejszego albumu „Redemption”, Bonamassa zaprosił do współpracy m.in. gitarzystę Whitesnake Berniego Marsdena czy Dave’a Stewarta z Eurythmics co poskutkowało stworzeniem płyty naprawdę zacnej.
Paweł Adamczewski
Psychonaut 4 – Beuatyfall
„Beautyfall” to już czwarty album długogrający od gruzińskiego zespołu Psychonaut 4. Gdyby rok 2020 przedstawić przy pomocy jednego albumu, to wydaje mi się, że ten byłby najbardziej odpowiedni. Mamy tutaj do czynienia z kolejną emocjonalną podróżą, która przepełniona jest bólem, cierpieniem, ale i również nostalgią. Jeżeli byłeś fanem wcześniejszej dyskografii tego projektu, to możesz mieć lekki problem z przyjęciem ich najnowszej propozycji. Jednak im dłużej się jej słucha, to tym bardziej jesteś w stanie się w niej zakochać. Stonowane, niemalże przygaszone black metalowe granie perfekcyjnie komponuje się z poetyckimi tekstami Grafa, tworząc mieszankę z którą, z całą pewnością warto się zapoznać.
Michał Michalak
2. Bob Dylan – Rough and Rowdy Ways
Bob Dylan postanowił zaskoczyć wszystkich w zeszłym roku i wydać nową płytę po ośmiu latach nieobecności w studiu. Album okazał się świetnym wydawnictwem pokazującym, że pomimo sześćdziesięcioletniej kariery na karku autor nie wypalił się twórczo i dalej potrafi zaskoczyć swoją liryką fanów. Tematyka albumu jest wielowątkowa, a oprawa muzyczna stoi, z czym często bywało różnie, na wysokim poziomie. Wydawnictwo to jest z pewnością obecnie największym osiągnięciem Dylana w tym stuleciu i dobrym punktem do rozpoczęcia swojej przygody z jego dyskografią.
Bogumił Stachowicz
1. Ozzy Osbourne – Ordinary Man
Album można określić mianem wyjątkowego. Najlepszy solowy album Ozzy’ego, którego styl nawiązuje do czasów Black Sabbath. O doskonałe brzmienie zadbało wielu światowej klasy muzyków takich jak m.in Elton John, Chad Smith (RHCP) bądź Duff McKagan (G&R). Na płycie usłyszymy również niepowtarzalną grę Slasha. Ciekawym aspektem albumu są dwie ostatnie piosenki nagrane we współpracy z Post Malone, które zaskakująco dobrze wpisują się w styl płyty. Ozzy Osbourne
wydaniem „Ordinary Man” potwierdził, że wiek to tylko liczba, a rock i metal może jeszcze zaskoczyć.
Paweł Adamczewski
A jak to wyglądało na naszym podwórku? Bez ogródek można stwierdzić, że polski rock i metal pokazały swoje najciekawsze oblicze w roku 2020. Dostaliśmy mnóstwo ciekawych propozycji, po które z całą pewnością warto sięgnąć. Wraz z redakcją postanowiliśmy przedstawić najciekawsze albumy z naszego rodzimego podwórka, których przesłuchanie jest niemalże czynnością obowiązkową.
5. Kły – Wyrzyny
Jak na osobę, która nie siedzi zbytnio w muzyce black metalowej, muszę przyznać, że ten album był dla mnie naprawdę ogromnym pozytywnym zaskoczeniem. Mimo bycia kapelą spod szyldu czarnego grania to płyta stuprocentowo odstaje od innych propozycji z tego gatunku. Zdecydowana odwaga i chęć eksperymentów na tej płycie sprawia, że nawet jeżeli nie lubi się tego typu muzyki to z zapartym tchem czeka się na to co będzie dalej. Jestem w stanie stwierdzić, że rock i metal jeszcze nie był w stanie przedstawić nam tak ciekawego pomysłu na album długogrający.
Antek Szot
4. Waglewski Fisz Emade – Duchy ludzi i zwierząt
Trzecia odsłona projektu rodziny Waglewskich to najbardziej „przestrzenny” program tego zespołu. Po surowym debiucie oraz mrocznej kontynuacji otrzymujemy płytę pełną muzycznych impresji. Propozycja ta przeszywa warstwą liryczną, gdyż jest to na wskroś płyta polityczna, jednakże nie spod znaku punkowej anarchii, a pięknej metafory. Historie te opowiadają o trudach codziennego życia zarówno w wymiarze ostatecznym: Ziemia, Dobre rzeczy, Gęby; jak i społecznym Nielegalny kolor, Król. To płyta, która na pewno będziemy wspominać nie tylko w kontekście pandemii. Oby ta propozycja nie została zapomniana w „świecie pięści i noży”.
Jakub Wiąz
3. Bullseyes – The Best Of The Bullseyes
Najbardziej wybuchowy debiut 2020 roku. Rockowy duet z Leszna zaprezentował całą plejadę doskonałych riffów w bardzo amerykańskim, surowym stylu. Płyta ta zbiera ich single, które ukazały się w ciągu ostatnich trzech lat, dlatego nie ma tu miejsca na słabsze momenty. Od tanecznego „World Doesn’t Care”, przez energetyczny „Can’t Believer”, po power-balladowy „Restless Mind”. Dwanaście bezbłędnych kompozycji. Tą płytą Mateusz i Darek trafili w sam środek tarczy.
Jakub Wiąz
2. Artur Rojek – Kundel
Drugi solowy album Artura Rojka jest niewątpliwie pozycją obowiązkową dla każdego fana twórczości muzyka. Były wokalista Myslovitz potwierdził swoją wyjątkowość i artystyczność duszy. Ciekawe i sentymentalne teksty w połączeniu z minimalistyczną kompozycją muzyczną, tworzą efekt, który można było zaobserwować na „Miłość w czasie popkultury” Myslovitz. Płyta tworzy spójną opowieść o przeszłości, przez co na próżno szukać pojedynczych przebojów, jednakże krążek wart polecenia.
Paweł Admczewski
1. Odraza – Rzeczom
Zgnilizna miasta, bezsilność i zmaganie się z otaczającą nas rzeczywistością. Tym właśnie charakteryzuje się nowe wydawnictwo, które przygotowała dla nas Odraza. Po przesłuchaniu tego albumu bez ogródek można stwierdzić, że polski black metal osiąga obecnie światowy poziom. Najbardziej ekstremalny podgatunek ciężkiego grania w wykonaniu tego duetu zamienia się w emocjonalną podróż podczas, której na światło dzienne wyrzucane są wszystkie niepewności wobec świata, w którym społeczeństwo musi funkcjonować. Całość została okraszona genialną oprawą muzyczną, która co krok jest w stanie przyprawić o gęsią skórkę. Z pełnym spokojem mogę stwierdzić, że „Rzeczom” to najlepsze co polski metal przyniósł nam w 2020 roku.
Michał Michalak