Dzisiejszy wpis będzie poświęcony pionierom brytyjskiego post-punku. Mimo krótkiego czasu funkcjonowania i wydania zaledwie dwóch albumów ich muzyka na nowo przechodzi swój renesans. Co jest niezwykłego w Joy Divison i czemu nie da się o nich zapomnieć?
Chłopak z Macclesfield
Do fenomenu Joy Divison przyczynił się przede wszystkim enigmatyczny wokalista. Ian Curtis urodził się w 1956r., wychowywał ubogiej rodzinie, a po ukończeniu szkoły pracował jako urzędnik. Mimo tego, że nie miał żadnych zadatków na gwiazdę rocka, w wieku 20 lat razem z przyjaciółmi – Bernardem i Peterem, założył zespół Warsaw, który z biegiem czasu przekształcił się w Joy Divison. Na co dzień był milczący i nieobecny, dopiero na scenie potrafił dać upust swoim prawdziwym emocjom, śpiewać o lękach i samotności. Pomimo talentu i niepodważalnej charyzmy koncertowanie wcale nie sprawiało mu przyjemności. Raczej kojarzyło się z bólem i brakiem kontroli nad własnym ciałem. Wokalista przez lata zmagał się z depresją i jak się okazało na początku kariery zespołu – z epilepsją. Na skutek poważnej choroby dostawał na scenie nagłych drgawek, które fani pieszczotliwe nazywali „epileptic dance”. Jednak mało kto wiedział, że niekontrolowane ruchy wokalisty nie są częścią choreografii koncertowej.
Pionierzy post-punku
Początkowo Joy Divison nie odnosili sukcesów. Żaden z muzyków nie miał doświadczenia scenicznego, w związku z czym koncerty ograniczały się głównie do lokalnych pubów. Ich muzyka zaczęła przykuwać uwagę słuchaczy po zmianie stylistycznej i wydaniu mrocznego Unknown Pleasures. Album ten do dzisiaj jest uważany za jeden z najlepszych nowofalowych wydań w historii. Muzycy połączyli punk, przepełnione emocjami teksty, charakterystyczną szybką perkusję i syntezatory w spójną całość. Wykorzystanie elektroniki dodało Joy Divison niepowtarzalnego brzmienia, które łatwo chwyta za serce. Cała dyskografia zespołu stanowi idealne wyważenie dla słuchaczy lubiących rockową energię wymieszaną z melancholią. Oprócz ciekawej warstwy instrumentalnej, nie można oczywiście zapomnieć o głosie Iana i charakterystycznej manierze dla której na koncerty przychodziły tłumy ludzi.
Joy Divison – zawsze ponadczasowi
Historia Joy Divison niestety nie kończy się dobrze. Wraz z narastającym sukcesem i presją ze strony otoczenia stan psychiczny wokalisty bardzo się pogorszył. Muzyk nie potrafił wybrać pomiędzy rodziną a ciągłym życiem w trasie. Nieustająca walka z epilepsją i depresją która wydawała się być bezskuteczna tylko przynosiła dodatkowy ból. Na skutek tego, po niespełna dwóch latach spędzonych na scenie, Ian popełnił samobójstwo. Pomimo krótkiej działalności, zespół na dobre zapisał się w kartach historii i pozostawił po sobie bardzo znaczący ślad – muzykę. Dzięki temu, że twórczość Joy Divison jest przepełniona emocjami i brutalną szczerością, wydaje się, że będzie wybrzmiewała w głośnikach słuchaczy jeszcze przez wiele lat. To piękne pokazanie niezrozumienia wobec świata i nieustającej walki z wewnętrznym demonami. Gorąco zachęcam do przesłuchania całej dyskografii zespołu jak i zapoznania się z tekstami Iana.