Mery Spolsky zawładnęła sceną oraz publicznością w Blue Note. Artystka stworzyła niesamowicie przemyślane show!
Wokalistka zdecydowanie udowodniła, że jej koncerty stoją na bardzo wysokim poziomie. Tego wieczoru nie dało się znaleźć żadnej fałszywej nuty czy chwili zawahania. Wszystkie elementy składowe występu Mery Spolsky m. in. wokal, oprawa sceniczna czy instrumentalna, były do siebie perfekcyjnie dopasowane.
Support Rat Kru
Wszystkich fanów przed samym występem Marii Żak (Mery Spolsky) nastroiła grupa Rat Kru z Poznania. Był to dobrze dopasowany support, ponieważ ich muzyka była utrzymana w podobnym klimacie, co głównej gwiazdy wieczoru. Publiczność z entuzjazmem powitała duet muzyków, a pod koniec ich performance’u była rozgrzana i gotowa na dalszą część zabawy.
SOLD OUT Bigotka Tour
Cały Blue Note został wypełniony fanami Mery Spolsky, można by rzec, że na sali nie było ani jednej przypadkowej osoby. Z łatwością można było rozpoznać tych największych sympatyków, ponieważ oni postanowili na koncert ubrać coś, co było w biało-czarne paski. Artystka nieraz mówiła o swoim upodobaniu do tego konkretnego wzoru. Na samym koncercie nie zapomniała pochwalić swoich zwolenników i przyznała, że fani zrobili jej ogromną przyjemność. To nie był jedyny moment, kiedy publiczność zaskoczyła Mery. Mniej więcej w połowie występu dało się zauważyć, że ludzie między sobą rozdają kartki. Chwilę później okazało się, że widniał na nich napis Mery Spolsky I Love Very Much.
Muzyka Mery Spolsky łączy pokolenia
Czasami bywa tak, że artysta ma grupę fanów w konkretnym przedziale wiekowym. Tutaj sytuacja wyglądała zgoła inaczej. Wielu miłośników Marysi nie da się jednoznacznie określić. Oczywiście, najwięcej ludzi miało mniej więcej dwadzieścia lat, jednak na tym grupa zwolenników wokalistki się nie zamykała. Do klubu przyszło również dużo starszych oraz dużo młodszych osób, co dowodzi, że muzyka artystki trafia do niemal każdego, bez względu na wiek. Wszyscy zebrani jednym głosem śpiewali teksty wraz z Mery.
Nie emocje, a show
Mery Spolsky na poznańskim koncercie skupiła się, aby zrobić widowisko, niż wylewać nadmiar emocji. Stworzyło to przestrzeń do tańca i skakania pod sceną. Ta dziewczyna to istna torpeda i wulkan energii! Artystka ma niespotykaną więź z fanami i w czasie występu potrafiła ich animować. Czy to specjalny układ ruchów do Technosmutek, czy KA publiczność w mig podejmowała zabawę.
fot. Gabriela Macniak
Electro pop czy już rock?
No właśnie, o ile słuchając płyty jesteśmy w stanie stwierdzić, że jest to pop z elementami elektroniki, to na żywo jest to trudne do określenia. Artystka wraz z No Echoes sięgają po gitary elektryczne, co nadaje wykonywanym piosenkom ostre, wręcz rockowe zabarwienie. Jest to ciekawy zabieg, ponieważ słuchacze dostają materiał, który znają, w zupełnie odmiennych aranżacjach. Miło jest widzieć, że Mery nie odtwarza w kółko tego samego, ale stara się pokazać, ile ma pomysłów na siebie i swoją twórczość.
To co dobre, szybko się kończy
Choć koncert trwał prawie dwie godziny, wokalistka zostawiła niedosyt. Chciałoby się dalej oglądać tak przemyślane i ułożone show. Niestety zabrakło kilku hitowych piosenek z poprzedniej płyty. Jedyne piosenki jakie mogliśmy usłyszeć z płyty Miło było Pana poznać to Liczydło, Wrzesień czy też twór tytułowy. Coś kosztem czegoś. Mery Spolsky wolała skupić się na materiale z albumu Dekalog Spolsky, co jest całkowicie zrozumiałe. W ramach małej rekompensaty publiczność otrzymała Miło było Pana poznać w wersji Sofar Warsaw.
Był to najlepszy koncert w jakim miałam przyjemność uczestniczyć. Nigdy wcześniej nie doświadczyłam, aby występ jakiegoś wykonawcy był tak spójny, pełny i przemyślany. Teraz doskonale wiem, czemu prawie cała trasa Bigotka Tour została wyprzedana. Wielkie podziękowania dla All In Poznań za zorganizowanie tak fantastycznego wydarzenia!
Jeśli jeszcze nie mieliście okazji zobaczyć Mery Spolsky na żywo, to warto się wybrać na Bigotka Tour 2.