Mery Spolsky – Letnie Brzmienia. Cekinowa bomba wybuchła w Poznaniu! [Relacja]

Po oryginalnym tourne live actów, Marysia osunęła się w cień. Na scenę powróciła szalona Mery Spolsky wraz z trasą ICOTYNATOLATO TOUR. Wyciągnijcie z szafy ubrania w „pasky spolsky” i dajcie się porwać koncertowym emocjom. Będziecie żałować tylko jednego – że nie ma drugiego bisu.

mery spolsky

3 lata oczekiwania na Mery Spolsky!

Ze wstydem przyznaję, że był to mój pierwszy koncert tej wokalistki. Mimo tego, że bacznie obserwuje jej twórczość od prawie trzech lat. Odkryłem ją w dniu premiery jej drugiego krążka – Dekalog Spolsky. Od tego czasu jej utworu stały się częścią soundtracku mojego życia. Wreszcie nadszedł ten wymarzony dzień, gdy mogłem usłyszeć znane mi dobrze kawałki na żywo i zobaczyć, jakim wulkanem energii jest Marysia. Wcześniej z zazdrością obserwowałem instagramowe relacje z koncertów, jednak, nie oszukujmy się, to nie jest to samo.

Wierni słuchacze Mery dobrze wiedzą, że na jej występy należy przygotować odpowiedni outfit. Dozwolone są jedynie trzy kolory – czarny, czerwony i biały. Najlepiej, gdyby to ubrania w paski lub krzyże. Przygotowawszy taki strój, z drżącym sercem ruszyłem w stronę Parku Starego Browaru, gdzie odbywał się poznański koncert. Będąc nieco ponad godzinę przez otwarciem bramek, ujrzałem kilkanaście osób ubranych zgodnie z tymi zasadami. To była pierwsza oznaka tego, że to będzie niezapomniany występ. Gdy jesteśmy gotowi czekać na artystę kilka godzin w lipcowym upale, energia w tłumie napędza nie tylko artystę, ale też resztę publiczności.

Mocne wejście

Marysia osunęła się w cień, lecz nie zniknęła na dobre. Po krótkim intro Mery i NoEchoes wbiegli na scenę w rytm Trapowego Opowiadania z audiobooka Jestem Marysia i chyba się zabiję dzisiaj. Choć jest to bardziej recytacja, niż śpiewanie, poznańska publika wypowiadała z Mery każde słowo. Mocny, elektroniczny beat i gra świateł dała znak, że nie będzie na tym koncercie momentu wytchnienia. Będzie skakanie, krzyczenie, tańczenie i prawdziwy „roxpierdol spolsky”.

Po tym rozbudzeniu poznańskiej publiki, nie można było zwolnić tempa, choć początek Bigotki, której akompaniowała tylko gitara, zapowiadał się niewinnie. Po chwili utwór nabrał jednak takich barw, jakie dobrze znamy. Z jedną małą różnicą, za którą odpowiedzialni są jednak fani. Tekst tego utworu to jedna, wielka gra słów i skojarzeń. Weźmy wers: „Za to, że chłodu w tobie masa / Chociaż wiesz, że jestem łasa na twojego / Całusa”. Tradycją na koncertach stało się już to, że ostatnie słowo jest zmieniane na inne, które również rymuje się z -asa. Po żywiołowym Ups! publika była tak zachwycona, że nikomu nie przeszkadzał szwankujący bas.

Powrót do debiutu

Na samym Dekalogu się nie skończyło. Marysia postanowiła policzyć, ile osób przyszło na koncert. Oczywiście w rytm Liczydła. Twarzy w tłumie było jednak na tyle dużo, że zgubiła rachubę. Jedno jest pewne, było ich więcej niż 24. W Poznaniu po raz pierwszy wybrzmiał też kawałek Dupa Lipa, co było krótkim momentem na wzięcie oddechu i przygotowanie się na kolejne kilkadziesiąt minut skakania. Wtedy na scenie pojawił się specjalny wskaźnik, którym piosenkarka miała pokazywać smutne osoby – wówczas rozpoczął się Technosmutek. W Poznaniu pojawił się jeden, mały problem. Nie było ani jednej smutnej osoby. Jednak komunikat „Niech ci nie będzie smutno!pozostał mi w głowie na kilka dni.

Koncert powoli dobiegał końca, a emocje sięgały zenitu. Rozładowanie tego napięcia przyniósł najnowszy singiel. Gdy tylko wybuchła Cekinowa Bomba, nie można było się już zatrzymać. Na do widzenia piosenkarka pokazała wszystkim środkowego palca przy akompaniamencie FAKa i zniknęła na backstage’u. Jednak poznańska publika domagała się więcej. Wiedziała też, że zabrakło jednego, bardzo ważnego utworu. Rozgrzani do czerwoności „ludzie spolsky” doczekali się Mazowieckiej Kiecki, gdy wokalistka i NoEchoes znów pojawili się na scenie. Kręciła się nie tylko ulica Mazowiecka, ale też cała ulica Półwiejska.

Pokoncertowe spotkanie

Drugiego bisu nie było, za to było spotkanie po koncercie. Nie od dziś wiadomo, że Mery Spolsky ma wspaniały kontakt z publiką. Nie obyło się bez emocjonalnych rozmów, podpisywania płyt i książek, a także wspólnych fotek. Ta pozytywna energia, która bije z wokalistki nie jest zarezerwowana tylko na scenę. Pod nią jest tą samą, żywą Marysią, która kocha paski i elektroniczne brzmienia.

mery spolsky

Jeśli miałbym wybrać koncert, na który warto było czekać kilka lat, byłby to właśnie koncert tej piosenkarki. Półtoragodzinny występ był wypełniony skakaniem, wykrzykiwaniem tekstów piosenek i szalonymi tańcami. A gdy wybuchła cekinowa bomba, siła rażenia napędziła wszystkich jeszcze mocniej. Już nie mogę doczekać się kolejnego koncertu spolsky.  

UWAGA: Relacja zostanie uzupełniona o galerię zdjęć z koncertu po otrzymaniu autoryzacji.

Po więcej ciekawych tekstów ze świata muzyki zapraszamy tutaj – meteor.amu.edu.pl/programy/magmuz/