Po ponad dwumiesięcznej przerwie wróciła Liga Mistrzów. Najpopularniejsze klubowe rozgrywki piłkarskie, które elektryzują wszystkich sympatyków piłki nożnej. Największym hitem pierwszej fazy play-off awizowano pojedynek między FC Barceloną, a Paris Saint Germain. Po wylosowaniu tej pary myślami można było wrócić do rywalizacji tych drużyn sprzed 4 lat i historycznego spektaklu zespołu z Katalonii. Przed pierwszym gwizdkiem wszystkie piłkarskie media rozpisywały się na temat starcia Messi-Mbappe. Pojedynek legendy piłki nożnej z największą gwiazdą młodego pokolenia miał wywierać dodatkowe emocje wśród kibiców.
Obie drużyny na pewno miały w głowie, że jest to dwumecz. Dlatego przez pierwszą część spotkania żaden z zespołów nie prężył się do ataków. W 25 minucie spotkania Lionel Messi kapitalnie wypatrzył Frenkiego De Jonga, który wbiegł z drugiej linii i został zahaczony w polu karnym przez Kurzawe. Sędzia pewnie wskazał na rzut karny, który bezbłędnie wykorzystał kapitan Blaugrany. Jak się później okazało, był to jedyny moment, który wywołał radość u sympatyków Dumy Katalonii wczorajszego wieczoru.
Od tego momentu kontrolę na boisku zaczęła przejmować ekipa z Paryża. Kapitalnym rozwiązaniem okazało się postawienie Marco Verrattiego jako piłkarza bardziej ofensywnego. Z odpowiedzią PSG nie trzeba było długo czekać. W 32 minucie Włoch jak za pomocą czarodziejskiej różdżki kapitalnym zagraniem obsłużył Mbappe, a ten minął Lengleta i z najbliższej odległości posłał piłkę pod poprzeczkę. Do końca pierwszej połowy obie drużyny stworzyły sobie kilka dogodnych sytuacji. Swojego szczęścia próbowali między innymi Antoine Griezmann oraz Moise Kean.
Na drugą połowę piłkarze Ronalda Koemana wyszli kompletnie zdezorientowani. Najpierw delikatnie pomylił się Mbappe, a później kapitalną interwencją popisał się Marc-André ter Stegen. Piłkarze Barcelony nie wyciągnęli wniosków i z minuty na minutę ataki zespołu Mauricio Pochettino okazywały się coraz bardziej niebezpieczne. Bardzo słaby mecz zagrała druga linia gospodarzy. Szczególnie Frenkie De Jong oraz Sergio Busquets byli kompletnie niewidoczni w ataku, a jednocześnie nie nadążali w obronie za szybką wymianą piłki zawodników PSG.
W 65 minucie bardzo dobrym dośrodkowaniem popisał się Florenzi. W wyniku zamieszania w polu karnym do piłki dopadł Kylian Mbappe, który nie miał problemu z umieszczeniem piłki w siatce. Ten gol wyraźnie dał wiatr w żagle zawodnikom z Paryża. Olbrzymie kłopoty miał Sergiño Dest, który co chwilę był ośmieszany przez szalejącego lewym skrzydłem Francuza. Dosłownie 5 minut później Paredes dobrze dośrodkował w pole karne, obrona Barcelony zapomniała o napastniku PSG, w wyniku czego Moise Kean uderzeniem głową zmienił wynik spotkania na 3:1.
Fatalny wieczór dla Blaugrany został dopięty wspaniałą kontrą. Przysłowiową wisienką na torcie był piękny strzał niesamowitego w tym starciu Kyliana Mbappe. Francuz kompletuje hat-tricka, zabiera piłkę do domu i najprawdopodobniej wyrzuca Messiego i spółkę z Ligi Mistrzów. Barcelona w drugiej części spotkania oddała zaledwie jeden celny strzał. Dobijający może być fakt, że najgroźniejszą sytuację dla Barcelony stworzył Keylor Navas, który niefortunnie trafił piłką w Griezmana, jednak to minimalnie przeleciała obok słupka.
Zarzuty wobec Ronalda Koemana dotyczyły głównie wyboru składu. Gerard Pique ledwo powrócił po kontuzji. Ostatni mecz zagrał 21 listopada i widać było u Hiszpana brak ciągłości meczowej. Wyraźnie nie radził sobie z dynamicznymi atakami ofensywy drużyny z Francji. Sergio Busquets również najlepsze lata swojej kariery ma już za sobą, a jego brak dynamiki nie pomagał w sprawnym przejściu z obrony do ataku.
Trzeba jednak oddać cesarzowi to, co cesarskie. Fantastyczny mecz rozegrał kapitan i ostoja kadry Marquinhos. Z kolei w środku pola dzielił i rządził Marco Verratti oraz Paredes. Kylian Mbappe znowu jest na ustach całego piłkarskiego świata oraz pierwszych stron gazet. Mauricio Pochettino bardzo dobrze ustawił zespół i niewątpliwie zespół PSG wyrasta na jednego z głównych kandydatów do zdobycia trofeum. Sprawa awansu jest praktycznie przesądzona, i nawet zagorzali kibice Barcelony mają nikłą nadzieję na odwrócenie losów tego dwumeczu.
ADAM RYBA