Dave Filoni to twórca dobrze znany fanom „Gwiezdnych Wojen”. Wkładu w rozwój uniwersum nie można mu odmówić. Produkcje takie jak „Wojny klonów” czy „Rebelianci”, pomimo początkowych zastrzeżeń, dzisiaj cieszą się ogromną popularnością w fandomie. Filoni tym razem prezentuje nam sześć pomniejszych historii o Ahsoce Tano oraz Hrabim Dooku. Czy „Opowieść Jedi” wciągają niczym jama Sarlacca Bobę Fetta?
Serial składa się z sześciu odcinków podzielonych na dwie części. Pierwsza skupia się na historii Hrabiego Dooku z czasów, kiedy jeszcze należał do zakonu Jedi. Poznajemy w nich wydarzenia, które doprowadziły go do przejścia na ciemną stronę mocy. Dzięki temu dowiadujemy się, jak nieskutecznie działała Republika w kontekście swoich obywateli. Dooku stara się walczyć z niesprawiedliwością jednak bez większych efektów. Uwypukla to przede wszystkim problemy, które trawiły Republikę Galaktyczną oraz niemoc Senatu i Rady Jedi w zwalczaniu patologii, jak i nierówności społecznych. Hrabia zyskuje dzięki temu ogromną podbudowę do postaci jaką znamy już z trylogii prequeli oraz jego motywacje są bardziej dla nas zrozumiałe.
Druga historia to przekrój przez życie Ahsoki Tano. Poznajemy jej pierwszą przygodę, która wykazała, że jest wrażliwa na moc czy niekonwencjonalny trening prowadzony przez Anakina w czasie wojen klonów. Nie zabrakło również odcinka będącego pomostem między finałem „The Clone Wars” a „Rebeliantami”. Skupia się na padawance Skywalkera, próbującej ułożyć sobie życie po pamiętnym rozkazie 66 i jego konsekwencjach. Tym razem historie związane z tą bohaterką wywołują u mnie mieszane uczucia. Z jednej strony jest to pop prostu laurka dla Ahsoki od twórców. Z drugiej zaś ma jednak swoje momenty pojedynek z inkwizytorem czy pomysłowe szkolenie z żołnierzami klonami.
Zakon Jedi
Poza głównymi bohaterami obu historii reszta obsady nie ma wielkiego pola do popisu. Służą bardziej jako tło podczas dziejących się wydarzeń. Najwięcej dialogów uświadczymy podczas trzech historii o Dooku i tam możemy najbardziej docenić wkład włożony przez osoby podkładające głosy. Corey Burton w roli hrabiego Serenno brzmi bardzo ciekawie oddając przy tym mądrość oraz specyficzny styl tego mistrza Jedi. Ashley Eckstein jako Ahsoka Tano to już pewien standard, do którego zdążaliśmy się przyzwyczaić i tutaj również nie zawodzi aktorsko.
Tak jak wspomniałem, reszta postaci służy za tło albo trybiki fabularne dosłownie na chwilę. Cieszy jednak fakt, że pod niektórych bohaterów głosy podłożyli znani aktorzy. Najlepszym przykładem jest Liam Neeson, których choć występuje tylko na chwilę to jednak powrócił do swojej roli znanej z pierwszego epizodu gwiezdnej sagi. Mamy też aktorów wcześniej znanych, ale w nowym wydaniu. Tak właśnie zaprezentowała się Janina Gavankar, znana z roli Iden Versio w grze „Star Wars: Battlefront 2” (2017), która tym razem wcieliła się w Pav-ti, czyli matkę Ahsoki.
Odległa galaktyka
Animacja to duży plus tego serialu. Całość jest wykonana w tej samej stylistyce co „Wojny klonów” zapoczątkowane w 2008 roku. Mi osobiście ten styl bardzo się podoba, więc nie mam do niego zastrzeżeń. Jest szczegółowy, dopracowany i widać kunszt artystów, którzy tchnęli życie w komputerowo generowane modele. Malowane tła lokacji również robią niesamowite wrażenie. Większość aspektów została zachowana pomiędzy dwoma serialami i tylko drobne zmiany kosmetyczne, jak fryzura Obi-Wana czy Dooku przypominają nam, że „Opowieści Jedi” powstały nieco później.
Muzycznie panuje minimalizm, dźwięk podkreśla emocje w scenach oraz je potęguje. Słychać to szczególnie podczas pojedynków. Poza tym muzyki jest mało, a jak już się pojawia do, żeby zaakcentować pewne wydarzenia. Wprowadza też ona taki przygnebiającą, refleksyjną aurę.
Opowieści warte poznania
Nowa produkcja Dave’a Filoni’ego na pewno nie może ominąć żadnego fana przygód w odległej galaktyce. Świetnie wyglądająca animacja niczym z „Wojen Klonów” połączona z nienajgorszym scenariuszem sprawiają, że pierwszy sezon „Opowieści Jedi” warto obejrzeć. Jeśli odpycha was postać Ahsoki wyskakująca już z każdego kąta uniwersum to warto chociaż dać szansę Hrabiemu Dooku i jego historii. Połączenie wszystkich szczęściu historii z trylogią prequeli pozwala łatwo się odnaleźć osobom choć trochę zaznajomionym z „Gwiezdnymi Wojnami”. Serial ma też duży potencjał na opowiedzenie jeszcze ciekawszych historii w kolejnych sezonach i odpowiedzi na kolejne nurtujące nas pytania.
Po więcej ciekawych tekstów ze świata kultury zapraszamy tutaj – meteor.amu.edu.pl/programy/kultura