Grammy to najpopularniejsza nagroda muzyczna na świecie. Nic zatem dziwnego, że środowiska artystów, muzyków czy krytyków w różnych krajach śledzą wszystkie informacje związane właśnie z tą nagrodą. Na każdej gali rozdania doceniano najbardziej zasłużonych artystów minionego roku. Niestety, coraz częściej zwraca się uwagę na błędy Akademii, a sama nagroda traci na wartości.
Grammy – sposób nominowania i nagradzania
Grammy to nagrody, które przyznaje się co roku za okres między 1 października a 31 sierpnia. W całym procesie istotna jest Narodowa Akademia Sztuki i Techniki Rejestracji, która nominuje artystów w danych kategoriach. Kategorii jest bardzo dużo i od czasu do czasu pojawiają się nowe. Te, które najbardziej się liczą to m.in. Album Roku, Nagranie Roku czy Piosenka Roku. W każdej z nich może się znaleźć maksymalnie pięć nominowanych artystów, piosenek, czy albumów (w zależności od kategorii). Choć gdy uzyskają remis punktowy, wtedy dopuszczalne jest nominowanie sześciu pozycji. W tym roku, w głównych kategoriach mamy aż po osiem nominacji.
Po zgłoszeniu albumu do Grammy na początku oceniają go specjaliści, później po przypisaniu go do odpowiedniej kategorii listy trafiają do członków Akademii. Podkreśla się, że ostateczne głosowanie powinno opierać się jedynie na jakości i nie być stronnicze. To zrzeszenie nie posiada konkretnie określonej liczby członków, a co roku przybywa nowych. Tradycją jest, że ci artyści, którzy zostali co najmniej nominowani do Grammy, stają się członkami Akademii i nabywają możliwość głosowania.
Ciemna strona Grammy – klasyfikacja gatunkowa
Klasyfikacja gatunkowa niektórych dzieł jest coraz większym problemem. Pojawiają się pytania typu: To jeszcze rap czy już pop? Jednak specjaliści Akademii momentami całkowicie odfruwają ze swoim wyczuciem gatunkowym i kategoryzują muzykę tak jak im pasuje. Przykładów daleko nie trzeba szukać, wystarczy spojrzeć na to, co się dzieje na liście nominacji do 63. ceremonii wręczenia Grammy.
Najwięcej głosów sprzeciwu i niezrozumienia płynie w stronę Michaela Kiwanuki, którego płyta Kiwanuka została przypisana do kategorii Najlepszy Album Rockowy, choć to dzieło jest czymś pomiędzy soulem a R&B. Podobna rzecz wydarzyła się z albumem folklore od Taylor Swift, który został sklasyfikowany jako pop, pomimo że jego oficjalny obszar gatunkowy to alternatywa.
Warto tu zazanczyć, że nie tylko Akademii zdarzają się takie „nieścisłości”. W latach 2014-2015 Lorde otrzymała nominacje do Billboard Music Awards w kategoriach Topowa Piosenka Rockowa, Topowy Album Rockowy czy Topowy Rockowy Artysta. Ci, którym obił się ten pseudonim o uszy dobrze wiedzą, że Lorde to czysto popowa wokalistka i nominowanie jej w kategorii rockowej było absurdem.
Halo? Ja też tu jestem! – o tym jak Akademia ignoruje dobre wydania
Największą kontrowersją 63. ceremonii wręczenia Grammy jest brak nominacji dla jednej z najgłośniejszych płyt 2020 roku, czyli After Hours od The Weeknd. Wiele osób podnosi argument, że Grammy to nagroda komercyjna – skupia się tylko na najpopularniejszych dziełach. W takim razie, czemu postanowiono ominąć jedną z najlepszych płyt ubiegłego roku? Co się musiało wydarzyć w kuluarach, by zignorować coś, co praktycznie wyskakiwało z każdej lodówki i momentami było bardziej „upierdliwe” od Eda Sheerana w 2017 roku?
Brak nominacji dla Halsey i jej Manic również druzgocze. Nie tylko fanów ale również krytyków i znawców. Na ten temat wypowiedziała się sama artystka.
Myślałam i chciałam uważnie dobierać słowa, ponieważ wiele osób wyraziło mi współczucie i przeprosiny od czasu nominacji do nagród Grammy. Grammy to nieuchwytny proces. Często może to dotyczyć prywatnych, zakulisowych występów, znajomości właściwych ludzi, prowadzenia kampanii pocztą pantoflową, odpowiednich uścisków dłoni i „łapówek”, które mogą być na tyle dwuznaczne, by uchodzić za „nie-łapówki”. A jeśli zajdziesz tak daleko, to chodzi o zaangażowanie się w ekskluzywne występy telewizyjne i upewnienie się, że pomożesz Akademii zarobić miliony na reklamach. Może czasami tak jest, ale nie zawsze chodzi o muzykę, jakość czy kulturę.
Halsey wspomina również o The Weeknd i wyraża podejrzenie, że zostanie umieszczona na „czarnej liście”.
The Weeknd zasługuje na coś lepszego, Manic też. Może nie przystoi mi to mówić, ale już mnie to nie obchodzi. Chociaż jestem podekscytowana moimi utalentowanymi przyjaciółmi, którzy zostali wyróżnieni w tym roku, mam nadzieję na większą przejrzystość i reformy. Jestem pewna, że ten post i tak umieści mnie na czarnej liście.
Innymi przykładami „niesprawiedliwości” jest chociażby pominięcie Ludwiga Goranssona i nienominowanie go za soundtrack do filmu Tenet.
…i honoruje przypadkowych artystów
Zamiast nominować wartościową muzykę, Akademia postawiła na artystów, którzy prawie cały rok nic nie robili lub po prostu wydali słaby projekt. Dziewięć nominacji płynie do Beyonce za Black Parade oraz zwrotkę w Savage od Meghan Thee Stallion. Pojawienie się krążka Changes od Justina Biebera w kategorii Najlepszy Album Pop również jest wątpliwe, ponieważ sama płyta jest kiepsko oceniana (Rolling Stone czy The Times – dwie gwiazdki na pięć). Z ogromnym zdziwieniem przyjęłam informację o umieszczeniu Noah Cyrus w Najlepszy Nowy Artysta. Ta piosenkarka wydała w zeszłym roku słabą epkę pt. The End of Everything, a swój artystyczny „wybuch” miała na przełomie 2017 i 2018 roku.
Przez tego typu działania coraz częściej można usłyszeć, że wybory Akademii są nastawione na wzbudzenie kontrowersji.
There was one prize I’d cheat to win
Ten wers, który pochodzi z piosenki Willow od Taylor Swift idealnie podsumowuje niektóre praktyki stosowane apropo nagrody. Od jakiegoś czasu zarzuca się, że Grammy są nastawione na popularność. Nominowane są najbardziej słuchane albumy czy piosenki i to nie byłoby nic złego, gdyby nie pewna zachłanność.
Za przykład posłuży mi przypadek Lizzo z 62. ceremonii. Ta artystka zdobyła aż osiem nominacji (Nagranie Roku, Album Roku, Piosenka Roku, Najlepszy nowy artysta, Najlepszy występ popowy – solo, Najlepszy występ R&B, Najlepszy występ tradycyjny R&B, Najlepszy album typu urban contemporary). Nominacje dotyczyły jej albumu Cuz I Love You i piosenek Truth Hurts oraz Jerome. Przypomnę, że Grammy jest rozdawane za okres między 1 października a 31 sierpnia następnego roku. W opisywanym przeze mnie przypadku był to czas między 2018 a 2019 rokiem. Piosenka Truth Hurts od Lizzo miała swoją premierę w 2016 roku.
Jak to się stało, że ten utwór otrzymał nominację do 62. ceremonii wręczenia nagród Grammy? Otóż sprawa jest prosta. Truth Hurts zyskało ogromną popularność zaraz po tym, jak pojawiło się w 2019 roku w filmie Netflixa pt. Someone Great. Chwilę później piosenka stała się viralem na TikToku. W ten sposób kawałek, o którym nikt nie miał pojęcia, zyskał drugie życie – czy w ogóle życie.
Po tak spektakularnym wyniku Truth Hurts wokalistka zdecydowała się umieścić go na swojej trzeciej płycie. W dodatku nie na jej podstawowej wersji, ale na Cuz I Love You Deluxe. W ten sposób Akademia miała możliwość nominowania piosenki z 2016 roku do Grammy za okres 2018-2019.
Ten stan rzeczy rodzi pewne „zagrożenie”. Artyści będą specjalnie kombinować i wydawać różne wersje starego utworu czy płyty, by jedynie zdobyć nagrodę czy chociaż nominację. Taki tytuł z pewnością podnosi prestiż twórcy, choć czy na pewno jest on coś warty w obliczu tego typu praktyk?
63. ceremonia wręczenia Grammy – 14 marca 2021
Z powodu pandemii Covid-19 tegoroczną ceremonię przeniesiono z 31 stycznia na 14 marca. Gala odbędzie się po raz kolejny na arenie Staples Center w Los Angeles w Kalifornii. Poprowadzi ją Trevor Noah – komik, aktor i prezenter telewizyjno-radiowy. Podczas eventu wystąpią takie gwiazdy jak Billie Eilish, Dua Lipa, Harry Styles czy Taylor Swift. Wydarzenie co roku transmituje telewizja CBS i niestety w Polsce będzie niedostępne.