Taylor Swift zaskoczyła fanów i po raz pierwszy wydała album bez jakiejkolwiek zapowiedzi. Artystka lubi podkręcać fanów i wrzucać na media społecznościowe tajemnicze fotografie, które maja zwiastować nadchodzącą płytę. Tym razem otrzymaliśmy jedynie informację, że następnego dnia pojawi się Folklore. Płyta, która zmieniła oblicze Taylor, które do tej pory znaliśmy.
Trudne początki
Choć w dzień premiery Internet eksplodował od recenzji i zachwytów nad nowym dziełem Swift, ja pozostawałam sceptyczna. Albowiem Folklore nie jest płytą, którą oczekiwalibyśmy od tej artystki. Początkowo spisałam krążek na straty. Po pierwszym przesłuchaniu, pomyślałam, że już nigdy do niego nie wrócę. Gdybym napisała swoją recenzję zaraz po premierze, to na sto procent byłaby ona negatywna. Media bombardowały o kolejnych rekordach bitych przez Taylor Swift najnowszą płytą. Jednak, to nie była moja Taylor, dziewczyna, która tworzy hit za hitem i ma we władaniu wszystkie listy przebojów. Jest to Taylor alternatywna, bo tak właśnie został zakwalifikowany Folklore.
Alternatywna Taylor, to nadal Taylor
Jednak, jest coś w tym wydawnictwie, co nie pozwoliło mi go zostawić. Prawdopodobnie, był to wpływ ludzi, którym podoba się płyta. No bo, dlaczego im się podoba, a mnie nie? Odpowiedź jest bardzo prosta. Taylor zmieniła jedynie aranżacje, zrezygnowała z mocnych, tanecznych bitów na rzecz muzyki akustycznej. Nie uświadczymy tam elektronicznych dropów rodem z reputation. czy estetyki z Lover. Folklore jest zupełnie inny, choć gdyby się dobrze zastanowić to Swift nagrywała już utwory w podobnym klimacie. Fani zwracają tu uwagę na piosenki Soon You’ll Get Better (Lover) czy This Love (1989) twierdząc, że właśnie one bez problemu mogłyby się znaleźć na najnowszym wydawnictwie. Mam teorie, że gdyby zabrać teksty z Folklore i zmienić im instrumentale na czysto popowe stworzylibyśmy album pokroju Lover.
Wokalny minimalizm
Wokalnie nie ma szału. Brak wokaliz, skomplikowanych harmonizacji wokalnych czy popisów. Jednak nie jest to minus! Cały album jest spójny, nie pojawia się tam ani jeden zgrzyt brzmieniowy. Taylor zamiast używać pełni swojego głosu decyduje się albo na śpiew na swoich dolnych rejestrach albo szybuje w górę i używa falsetu. Wszytko to w pewnym sensie przypomina szept i pasuje do koncepcji, która została wykreowana na Folklore.
Trzon Folklore
Jak pisze Taylor:
„Włożyłam w te piosenki wszystkie moje nastroje, marzenia, niepokoje i refleksje. W czasie pandemii moja wyobraźnia szalała, pisałam nie tylko swoje historie, ale też zupełnie nieznanych mi ludzi, z ich perspektywy wczuwając się w życie. Mam nadzieję, że zrobiłam to tak dobrze, jak na to zasłużyły”
Piosenki pisane z perspektywy innych ludzi to przede wszystkim betty, cardigan oraz august, które opowiadają o miłosnej relacji trojga ludzi.
„Te trzy piosenki ukazują trójkąt miłosny z punktu widzenia wszystkich trzech osób w różnych momentach ich życia”
Są jeszcze inne utwory jak chociażby the last great american dynasty, który opowiada o poprzedniej właścicielce Holiday House, którego w posiadaniu jest aktualnie Taylor Swift. Na poprzednich albumach artystka raczej skupiała się na sobie, tym razem musiała utożsamić się z uczuciami innych oraz o nich opowiedzieć. Piosenkarka pokazała, że również story telling nie jest jej obcy i wchodzi świetnie!
To co fani lubią najbardziej, czyli easter eggi
Na Folklore nie brakuje także zagadek! Od momentu pojawienia się albumu fani prześcigają się w tym, kto znajdzie więcej nawiązań do życia Taylor Swift i co jeszcze artystka chciała im przekazać używając metafor. Dodatkowej zabawy przysporzył teledysk do piosenki cardigan, którego każdy kadr niesie za sobą jakieś dodatkowe znaczenie. Warto tu dodać, że teledysk został zrealizowany w reżimie sanitarnym, a Taylor większość rzeczy na planie robiła osobiście, aby nie narażać kolejnych osób na potencjalne zarażenie.
Folklore pojawił się w idealnym momencie. Mamy już jesień i to właśnie o tej porze roku sprawdzi się najlepiej. Jeśli jeszcze ktoś nie zdążył zapoznać się z tak „głośnym” albumem, to koniecznie musi to nadrobić. Dla tych, którym album nie przypadł do gustu po pierwszym przesłuchaniu, myślę, że warto dać mu kolejną szansę i docenić krążek. Z pewnością, jest to album, z którym trzeba się zapoznać na spokojnie, przemyśleć go i zrozumieć. Płyty Folklore nie da się puścić w tle podczas pracy i zachwycić się nią w takim samym stopniu, jak w momencie, gdy się na niej skupimy. Mam jednak nadzieję, że Taylor Swift nie zostanie na stałe w klimatach alternatywnych i jeszcze nie raz usłyszymy jej hit w radiach.