Dzień, w którym piekło zamarzło. Jak „Żyleta” ugościła „Wiarę Lecha”

Lech
fot. Adam Ciereszko i Marcin Stępień

Konflikt kibicowski Lecha z Legią polaryzuje od dekad. O niechęci obu grup do siebie wiedzą nawet osoby, które średnio, a nawet w ogóle nie śledzą poczynań poczynań piłkarskich. Animozje kibicowskie między Legią Warszawa a Lechem Poznań są jednymi z najbardziej zaciętych rywalizacji w polskim futbolu. To nie tylko rywalizacja między dwoma klubami, ale także między dwoma miastami – Warszawą i Poznaniem.

Przy większości okazji na stadionach przy ulicy Bułgarskiej, jak i Łazienkowskiej padają informacje o wyprzedanych biletach, na długo przed datą meczu w terminarzu, a na trybunach zasiada od 30 do 40 tysięcy fanów. Na trybunach można zobaczyć namiętne i emocjonalne starcia pomiędzy fanami obu drużyn, które często wyrażają się w gorących przyśpiewkach, chorągiewkach, hasłach oraz gestach, a także czasem w agresywnej postawie. 

Pakt o nieagresji

W niedzielę 16 kwietnia zwaśnione rody znalazły wspólny język. Kibice Lecha po zdewastowaniu toalet na trybunie przeznaczonej dla kibiców gości na stadionie Widzewa, otrzymali zakaz wejścia na trybunę gości przy Łazienkowskiej wydany przez PZPN. „Klatka” dla gości została udostępniona przez klub na użytek kibiców stołecznego klubu. Jakie więc zdziwienie spotkało Komisję Ligi, gdy ujrzeli na własne oczy, że górne piętro trybuny zachodniej, tuż obok Skyboxa, lóż biznesowych i właśnie sektora gości, zajęła poznańska „Wiara”… 

Lecha
fot. Przemysław Szyszka/lechpoznan.pl

Kibice Lecha nie zajęli krzesełek na stadionie przy użyciu siły, czy innych nielegalnych zagrywek, za które ktoś musiałby ponieść konsekwencje. Do wejścia poznaniaków przyczyniła się warszawska „Żyleta”. Na ten czas spór został naturalnie zawieszony. Podczas 90 minut nie padła żadna wymiana zdań między „ultrasami”, a kilkukrotnie można było usłyszeć „piłka nożna dla kibiców”. Sama „Wiara” odwdzięczyła się w symboliczny sposób mieszkańcom stolicy okrzykami „dzięki za wejście, hej Legia, dzięki za wejście”. Z racji na zakaz, ciężko podać dokładną liczbę kibiców przyjezdnych, jednak szacuje się około 500 „głów” z Wielkopolski, a na całym stadionie zasiadło 27 416 kibiców.

Powtórka z historii Lecha i Legii

Lecha
fot. Cyberfani Legii Warszawa

Podobna sytuacja miała już kiedyś miejsce. Dokładnie w 2004 roku, lecz tamtym razem sytuacja przedstawiała się dokładnie odwrotnie. Z obawy przed dużymi zniszczeniami, władze miasta Poznań zakazały na przyjazd kibicom z Warszawy na pierwsze spotkanie finału Pucharu Polski. W odpowiedzi na decyzję rządzących, kibice Lecha przyszli pod magistrat z wielkim transparentem „Chcemy Legii”, jednak urzędnicy miejscy decyzji nie zmienili. Doszło więc do umowy międzyludzkiej. Warszawiacy przyjechali do Wielkopolski, a w samym mieście wsiedli już do samochodów niebiesko-białych – o poznańskich rejestracjach, by nie wzbudzać podejrzeń. Dzięki temu na sektorze przy Bułgarskiej około 300 gardeł wspierało „Wojskowych” – i to przy akompaniamencie braw miejscowej publiczności. Legioniści za okazane wsparcie odwdzięczyli się dedykowaną przyśpiewką „Lech, Lech, szacunek”. Nie odnotowano wówczas żadnego incydentu pomiędzy grupami z Poznania i Warszawy.

Mieszko Grabowski

***

Po więcej ciekawych tekstów ze świata sportu zapraszamy tutaj –> Planeta Sportu