Dwa oblicza folku [felieton]

27 grudnia 1967 roku był jednym z najważniejszych dni w historii folku. Premierę miały równocześnie John Wesley Harding Boba Dylana i debiutancki album Leonarda CohenaOba wydawnictwa nie pozostawiły złudzeń, jak wielkie możliwości w kreowaniu treści daje artyście ten prosty, w muzycznej budowie, gatunek. 

Renesans folku

Wszystkie kultury mają swój rodzaj muzyki folkowej, ale zazwyczaj taki rodzaj wystąpień trafia tylko do określonej niszy nim zainteresowanej. Mogłoby się wydawać, że taki stan rzeczy musiał mieć miejsce również w zindustrializowanej Ameryce czasów powojennych, lecz na początku lat sześćdziesiątych powstał ruch przeczący temu twierdzeniuCzęść ówczesnej młodzieży, czując sztuczność taśmowo produkowanych przebojów rodem z Tin Pan Alley, zwróciła swoją uwagę w kierunku starych płyt ze standardami folkowymiJakość takich nagrań była niska, a jej wykonawcy nie byli wirtuozami swoich instrumentówCo jednak z dużą dozą magnetyzmu przyciągało tym gatunku muzyki, swoją nową grupę odbiorców? Była to ich szorstkość i emocjonalność, co dla wielu świadczyło o jej antykomercyjnym charakterze. Ważną rolę w formowaniu się renesansu folku miała postać barda Woodiego Guthriego, którego polityczne utwory z lat czterdziestych stały się inspiracją dla nowego pokolenia muzyków chcących zamanifestować swoje niezadowolenie sytuacją polityczną w postaci protest songów. Te wszystkie czynniki połączone razem stały się fundamentami nowego wówczas kierunku jaki obrała muzyka popularna.

Od ikony do zdrajcy

Wychowany w Minnesocie Bob Dylan, po porzuceniu studiów postanowił rozpocząć swoją profesjonalną karierę folkowego pieśniarza w Nowym Yorku. Żyjąc i grając w dzielnicy Greenwich, szybko stał się znany na tyle, by zostać zauważonym przez wytwórnię Columbia. Pierwsze trzy płyty z dyskografii Dylana uczyniły z niego najjaśniejszą gwiazdę folku, idola młodzieży. Za całym sukcesem jego twórczości, na tle innych wykonawców w owymstała poetycka warstwa liryczna, dopełniająca jeszcze bardziej przekaz autora. Bycie symbolem swojej epoki po kilku latach zmęczyło Dylana i doprowadziło do elektryfikacji brzmienia barda, co spotkało się z bardzo negatywnym odzewem ze strony większości jego fanów. Rockowe brzmienie ułatwiło Bobowi wejście do większego mainstreamu muzycznego, ale jednocześnie doprowadziło do nazywania go “Judaszem” przez starych wielbicieli. Kolejną zmianą było odejście od politycznej tematyki tekstów na rzecz bardziej abstrakcyjnej, inspirowanej twórczością popularnych beatników. W roku 1967 Dylan był u szczytu swojej popularności. Pomimo braku koncertów, od ponad roku, spowodowanym rekonwalescencją po wypadku motocyklowym, zapowiedziano wydanie nowej płyty, John Wesley Harding. Oczekiwania były ogromne, liczono, że po raz kolejny album Boba stanie się sukcesem komercyjnym. Po raz kolejny jednak Dylan zaskoczył swoich słuchaczy albumem, którego się nie spodziewali. Brzmienie znów było folkowe, choć zaangażowano sekcję rytmiczną, a teksty zdawały się mieć tym razem religijny charakter, czego zasługą podobno było czytanie Biblii przez Boba w momentach, kiedy tracił nadzieję w odzyskanie zdrowia. Pieśni, takie jak kultowe All Along the Watchtower, czy The Ballad of Frankie Lee and Judas Priestudowodniły krytykom, że wykorzystując bardziej minimalistyczne środki językowe, Dylan wciąż jest w stanie utrzymać wysoki poziom swoich tekstów. 

Muzyczna próba

Wychowany w rodzinie ortodoksyjnych Żydów zamieszkałych w Kanadzie Leonard od wczesnych lat życia przejawiał skłonność do tworzenia sztuki, w szkole średniej działał w teatrze, a będąc na już na studiach, zaczął pisać i publikować swoje pierwsze wiersze. W międzyczasie nauczył się również grać na gitarze klasycznej, dzięki czemu mógł później rozwinąć swoją karierę muzyczną. Karierę, która stała się konsekwencją problemów finansowych jakie miał wówczas Cohen i chęci dotarcia do szerszego grona odbiorców. Wydając swoją twórczość, głównie na kanwie drukowanych czasopism, Cohen miał trudności w wiązaniu końca z końcem, co zwróciło jego uwagę w kierunku amerykańskiej folkowej sceny. Pomysł zaistnienia w branży muzycznej urzeczywistnił się wraz z sukcesem albumu Judy Collins, na którym można usłyszeć utwór Suzanne. Popularność tej wersji piosenki zwróciła uwagę wytwórni Columbia na samego Cohena, doprowadzając do podpisania kontraktu. Songs of Leonard Cohen, jak na debiut mało znanego artysty, okazał się zarówno sukcesem artystycznym jak i komercyjnym, otwierając drogę Cohenowi do zostania pełnoetatowym muzykiem.

Porównanie

Słuchając obu albumów, wydaje się, że są one bliźniacze. Podobne brzmienie, taki sam wydawca i czas stworzenia. Najważniejsze jednak różnice leżą w aspekcie, który dla obu twórców był najsilniejszym środkiem przekazu. Lirycznie dzieło Dylan zdaje się charakteryzować większym naciskiem na opowiadanie historii z perspektywy obserwatora, przywołującego dawno zapomniane przypowieści. Za dobry przykład tego stylu narracji może posłużyć The Wicked Messenger czy Dreamed I Saw St. Augustine. Zupełnie inaczej wygląda to u debiutującego Cohena, gdzie zebrane są o wiele bardziej personalne utwory, zazwyczaj miłosne. Sztandarowym przykładem jest utwór Suzanne. Bez cienia wątpliwości można uznać oba albumy za przykłady tego, jak istotne są teksty w muzyce, o których ważności w odbiorze muzyki często się zapomina. Udowadniają tym samym, jak 27 grudnia 1967 roku zmieniły nie tylko muzykę folkową, ale też i popularną, zapisując się w pamięci jako dzień, w którym wydano dwa monumentalne albumy dwóch wielkich wykonawców.