Nielegalni zabójcy czasu. Dezerter a nowe pokolenie małolatów – 2progi, 14.11.2025 [RELACJA]

It’s 10 PM – do you know where your children are? Czterdzieści lat temu pytali Grace Jones, Cyndi Lauper i Andy Warhol. Dziś żadni artyści nie wyskakują już z odbiorników terroryzując Amerykanów nieznanymi losami ich dzieci, ale nic nie zaszkodzi uprzedzić także polskich dorosłych przed potencjalnym złem. Zatem, drodzy rodzice, bez obaw – wasze dzieci może i dostaną dziś przypadkiem z łokcia w twarz gdy za mocno wejdą w pogo, ale mimo to są bezpieczne! Ktoś na pewno ich przypilnuje – jeśli wy nie jesteście w stanie tego teraz zrobić, zajmą się tym wasi starzy koledzy z ławki, których akurat dzisiaj Dezerter ściągnął do 2progów.

14 listopada poznański klub przywitał Dezertera – jedną z największych legend polskiej sceny punkowej. Zespół koncertuje nieprzerwanie od początku lat 80, a tą jesień spędza w trasie związanej z nadchodzącym wydaniem nowej płyty. To nie pierwszy raz, kiedy widzę ich na żywo, ale pierwszy, kiedy wyprzedały się wszystkie bilety.

dezerter
fot. Zuzia Oleszczak

Schodzę na dół – po lewej szaro od dymu, po prawej czarno, bo salę zalewa tłum skórzanych kurtek. Stoję pod bramkami i podsłuchuję tego, co dzieje się wokół mnie, kiedy akurat muzyka cichnie. Chłopaki gadają o tym, że szkoda, że nie zagrali El Salvadora, bo czekali na to dwie godziny. Dziewczyny komplementują siebie nawzajem – jedna jakiś czas temu zaczęła się interesować straight edge, a drugiej to bardzo imponuje – zwłaszcza obracając się w klimatach, gdzie wdepnięcie w pusty kubek po browarze to coś, z czym niestety musisz się liczyć. Ktoś uderzył kogoś dredem, ktoś dostał po twarzy zapoconą koszulką. To nic, bo każdy jest do tego przyzwyczajony. I każdemu się to właściwie nawet podoba.

„Oto polska młodzież – spokojna i wesoła”

„Publika nie do końca czuje to co czują oni, kiedy grają. Rozejrzałam się po tłumie i ci, którzy słuchali ich kiedyś głównie stali z tyłu. Jest dużo nowej publiki, ale mam zgrzyt między tym, jak gra Dezerter a tym, czego oczekuje ta nowa publika. Ja się bardzo integruję z tym, co oni grają i bardzo mi się to podoba, ale brakuje mi tej integracji w tłumie. Nie ma już takiego czucia tych starych utworów, jest zerwanie między teraźniejszością a czasami, kiedy oni tworzyli starą muzykę. Nowi słuchacze nie rozumieją do końca tego o czym oni grają, przynajmniej w tych starych utworach.” – Ola, 23 lata. Nie wie już, który raz widzi Dezertera na żywo, ale pamięta, że w Jarocinie było lepiej.

To nie pierwsza osoba, która powiedziała mi coś bardzo podobnego – koncert był dobry, ale nie podobało mi się to, co działo się za bramkami, bo było za mało połączenia – i tego na linii muzyk-widownia, i tego między ludźmi, którzy się tam znaleźli. Słyszę, że było zbyt spokojnie, a poza tym to nie wiadomo po co ci ludzie tu przyszli, skoro widać, że nie czuli klimatu. Mogłabym równie dobrze wejść tu ze swoją kontrą – czy „czucie klimatu” oznacza, że muszę koniecznie sprzedać ci kopa w piszczel, gdy polecą Tchórze?

„Choćbyś nawet był młodym rebeliantem…”

Zespoły takie jak Dezerter nie grają już koncertów po to, by ktoś ich poznał – nie muszą. Idziesz tam, bo chcesz zobaczyć albo legendę, albo wciąż aktualne wspomnienie. Ewentualnie po to, by ojciec poklepał cię po plecach i z rozrzewnieniem przyznał, że stare dobre czasy jednak dalej trwają. Muzyka to jedno, ale sam koncert to spektakl – 14 listopada wyjątkowo repertuar dla widzów z nieograniczonym przedziałem wiekowym. Dziewczyna koło mnie krzyczy bez przerwy przez dwie godziny, znając dokładnie każdy tekst. Obok niej stoi ojciec z córką, którą trzyma na barana – wciąż prawie pod bramkami, ale dalej od tych, którzy urządzają sobie walkę o przetrwanie jakieś trzy rzędy za nimi. I tak finalnie wygrywa siedmiolatka. To całkiem ładny obrazek. W przeciwieństwie do wszystkich chłopaków wokół, to ona trzyma w ręce setlistę i nie wyniesie z koncertu żadnego siniaka.

„Mój pierwszy koncert punkowy w życiu. Bo ja ogólnie mam 16 lat, ale Dezertera już trochę słucham, w sumie to od wczesnej podstawówki. Byłem z kolegą, a teraz czekam na tatę. Pierwszy koncert na którym jestem sam, w sensie, że bez rodziców.” – Dominik – normalnie słucha głównie nu metalu, ale i tu mu się dziś podobało. Mówi, że pewnie jeszcze wróci.

dezerter fani
fot. Zuzia Oleszczak

Koncerty zespołów takich jak Dezerter i inni punkowi weterani zmieniają się razem ze średnią wieku słuchaczy. Jest tu jednak coś stałego – wszyscy przychodzimy tu i słuchamy piosenek o wolności, muzyki, która jest przepełniona ideami od momentu narodzin. Nie ma sensu oczekiwać od nikogo konkretnych zachowań, konkretnych reakcji i w ogóle – czegokolwiek konkretnego. Rozejrzysz się i sam zobaczysz, że publiczność jest podzielona – połowa w pogo, połowa za nimi, w takiej odległości, by nikt przypadkiem na nich nie wpadł. Jedni może trochę ponarzekają na drugich, ale nikt nie wygląda tak, jakby było mu tu źle. Możesz iść w bój, stać pod ścianą, wrzeszczeć tak mocno, że za godzinę nie będziesz mógł powiedzieć już nic. Nie ma co się tym przejmować, bo inne krzyki niezmiennie będą przenikać przez fundamenty klubu. Rób co chcesz. Ale przede wszystkim i tak chodź na koncert.

Tych, którzy martwią się o klimat, uspokajam – póki taka muzyka wciąż się tworzy, klimat nie zginie. A jeśli zginie, to nic. Nie skończą się miejsca, w których dalej będzie wybrzmiewało jego rozdzierające echo.

Autorka: Zuza Bramowicz

Po więcej tekstów ze świata muzyki zapraszamy na stronę Magazynu Muzycznego