„Bezmatek” to prozatorski debiut Miry Marcinów, który wykorzystuje zwykłość i skończoność słów do opisu intymnych przeżyć związanych z utratą najbliższej osoby. To zwykła historia niezwykłej miłości córki do matki. To zapiski z czasu, który czeka przecież każdego nas. Mira Marcinów, dzięki nowatorskiej formie, indywidualizuje doświadczenie głównej bohaterki, a mimo to mamy wrażenie, że jest to doświadczenie każdego z nas.
Kobieta-matka, czyli o rolach społecznych
Książka rozpoczyna się lekcją matki dotyczącą tego, jak poradzić sobie z oczkiem w rajstopach. Następnie poznajemy matkę robiącą sobie makijaż, matkę regulującą brwi, matkę w szpilkach, matkę-kobietę. A może kobietę-maskę? Szczególnie pierwsza część książki przepełniona jest poradami matki, które krzyczą „Kobieta musi sobie radzić! Są na to patenty”. Patenty okazują się trudne, ale niezbędne do przetrwania.
Kobieta-matka dopiero w przestrzeni domowej pozwala sobie na upust emocji – wymowny krzyk podczas zmywania makijażu i nerwowe palenie papierosów. Dzięki temu, że główna bohaterka stara się zachować we wspomnieniach dziecięcą perspektywę, ta dwoistość kobiety, a także jej wielozadaniowość jest dodatkowo wyeksponowana. Na przykładzie tej relacji widzimy, jak dane postawy z łatwością są przyswajane przez córki i uznawane za coś naturalnego. „Bezmatek” w tym świetle jest też zapisem tego, jakie „standardy kobiecości” są nam wpajane od dzieciństwa, jakie problemy są bagatelizowane i standaryzowane.
Relacja z matką – czy może być w pełni zdrowa?
Dostajemy bardzo jasny komunikat: to była bardzo niezdrowa rodzina. Ale jedyna rodzina, jedyne doświadczenie takiej bliskości, jedyne wsparcie. Całe życie. Główna bohaterka w poradni zdrowia psychicznego słyszy: W gruncie rzeczy to mama jest twoim dzieckiem. I choć historia, którą czytamy, pełna jest niepokoju, bezradności, z którą nie każdy w życiu się spotyka, mamy wrażenie, że to zdanie jest uniwersalne.
Relacja z matką jest przecież prawie zawsze dziwna. Nie zależnie od tego, czy określamy ją mianem przyjaciółki, czy rodzicielki, więź z nią jest niepokojąco silna. Zawsze staramy się z niej wyłuskać to co najlepsze. Zawsze coś zapada w pamięć, coś wyjątkowego, coś „tylko naszego”. „Bezmatek” jest opowieścią o przywiązaniu „mimo wszystko”. Pokazuje złożoność każdej relacji, na której nam zależy. Jednak „Bezmatek” główne pytanie kieruje w stronę bezgranicznej akceptacji. Wydaje się, że doświadczenia obu kobiet tworzą ich wspólną tożsamość i budują między nimi wieczną nić porozumienia.
„Bezmatek” – doświadczenie śmierci
„Bezmatek” jest wreszcie zapisem doświadczenia straty. Kobieta stara się uporać z żałobą, choć upływ czasu (wbrew upewnieniom innych) nie leczy jej ran. Okazuje się, że życie bohaterki zmieniło się nieodwracalnie. Być może nie da się pogodzić ze śmiercią i trzeba nauczyć się z nią żyć. Umieranie matki dzieje się gdzieś pomiędzy innymi czynnościami życiowymi – pomiędzy rodzeniem dzieci, uprawianiem seksu, a wyjściem na drinka. Mimo to jest wszystkim, nie da się inaczej.
Kiedy śmierć staje się faktem, życie bohaterki się rozpada. Nie tak to sobie wyobrażała. Czuje niesprawiedliwość, matka odeszła za szybko. Jednocześnie zastanawia się, czy kiedyś byłby odpowiedni moment? Usilnie stara się zachować matkę przy życiu, powielając jej zachowania. Wreszcie na forum pszczelarskim natrafia na pojęcie „bezmatek”. Określa ono rodzinę pszczelą pozbawioną matki pszczelej. Rodzina taka charakteryzuje się chaosem i bezradnością, ma problemy z przetrwaniem. Jak ona. Śmierć w przyrodzie jest powszechna – to pewne. Pustka po śmierci matki, charakterystyczna dla wielu gatunków.
Wnikliwe przedstawienie trudnej, lecz pełnej miłości relacji między matką a córką, innowacyjny język i forma, pełen emocji przekaz zawarty w niedomówieniach, wstrząsająca historia o przywiązaniu, kobiecości i śmierci dopełnione wymowną okładką – dorosła zrozpaczona kobieta w pozycji embrionalnej. To wszystko zapewniło Mirze Marcinów PASZPORT Polityki.