Analiza: Derby Poznania w 19. kolejce PKO BP Ekstraklasy

Do drugiego w sezonie meczu pomiędzy Wartą Poznań a Lechem Poznań obie drużyny przystępowały po skromnych, jednobramkowych zwycięstwach z kolejno Piastem Gliwice oraz Śląskiem Wrocław. Podopieczni Piotra Tworka na pojedynek derbowy przyjęli strategię tożsamą do zaprezentowanej na Górnym Śląsku – obrona całym zespołem za linią piłki w bloku średnim i niskim zapewniająca nieliczne szanse na zagrożenie rywalom po ataku szybkim. W ten sposób „Zieloni” rozegrali również pierwszą połowę starcia z „Kolejorzem” i objęli prowadzenie po dwudziestu sekundach drugiej części gry, jednak charakterystyczne dla lechitów żmudnie rozgrywane ataki pozycyjne zaowocowały zdobyciem dwóch bramek w ostatnich dziesięciu minutach meczu. 

Źródło grafiki: sharemytactics.com

Wyjściowe składy obydwu zespołów. W jedenastce Warty duet środkowych obrońców z początku roku kalendarzowego, Roberta Ivanova i Bartosza Kielibę, zastąpili Aleks Ławniczak oraz Mateusz Kupczak, a swój debiutancki mecz od pierwszej minuty rozegrał skrzydłowy Makana Baku. W ekipie Lecha rolę środkowego napastnika po raz drugi z rzędu pełnił Aron Johannsson.

Źródło zdjęcia: TVP Sport

Od początku spotkania „Kolejorz” przejął posiadanie piłki, przeciwstawiając się dość nisko pressującym „Warciarzom” zestawionym w 1-4-4-2 z obniżającym pozycję Maciejem Żurawskim. Środkowi obrońcy Lecha w tym meczu nie byli tak często, jak w poprzednich starciach zaangażowani w budowy ataków, dlatego przewagę wobec pierwszej linii Warty tworzyło trzech środkowych pomocników w niebiesko-białych strojach. Piętro wyżej szerokość w akcjach zaczepnych gwarantowali boczni obrońcy (Puchacz i Czerwiński), a skrzydłowi (Kamiński i Sykora) operowali między linią obrony i pomocy Warty w sektorach „półbocznych”.

Źródło zdjęcia: TVP Sport
Źródło zdjęcia: TVP Sport

Formacje Warty, w pojedynku z Lechem, jak i w niemal każdym z poprzednich starć, charakteryzowała kompaktowość, dlatego środkowi pomocnicy „Kolejorza”, a także skrzydłowi i napastnik wielokrotnie w początkowej fazie budowy ataków ustawieni byli pionowo względem siebie, wykonując ruchy bez piłki w kierunku bramki Adriana Lisa w celu rozciągnięcia linii pomocy i obrony „Zielonych”. Dzięki temu piłkarze Dariusza Żurawia uzyskiwali wolną przestrzeń do progresji ataków na połowie przeciwnika. W przypadku straty futbolówki strefę przed linią defensywy niebiesko-białych zabezpieczało niekiedy dwóch pivotów (Tiba i Karlström).

Źródło zdjęcia: TVP Sport

Najczęściej wykorzystywany koncept rozegrania ataku przez niebiesko-białych pod polem karnym Warty stanowiła pionowa wymiana pozycji między skrzydłowym (Sykora) a bocznym obrońcą (Czerwiński), który mógł zaatakować wolną przestrzeń z piłką za linią obrony „Zielonych”. Kluczowe podanie wykonywał w takich sytuacjach Pedro Tiba po uzyskaniu tzw. piłki otwartej, będąc zwróconym twarzą do bramki Lisa. Defensor (Jakóbowski), aby skutecznie interweniować względem zawodnika otrzymującego podanie, powinien przyjąć pozycję boczną ciała, co pod presją czasu pozwala uniknąć niepotrzebnego obrotu wokół własnej osi.

Źródło zdjęcia: TVP Sport

W pressingu „Kolejorz” przyjmował zwykle ustawienie 1-4-4-2 i kierował swoje działania obronne w boczne sektory boiska, gdzie często krycie strefowe zmieniało się w indywidualne, spod którego zawodnicy Warty rzadko potrafili wyjść inaczej, niż poprzez zagranie długiego podania od bramkarza do napastnika.

Źródło zdjęcia: TVP Sport

Goście pojedynku w fazie obronnej kilkukrotnie wycofywali także skrzydłowych (Sykora, Kamiński), tworząc linię defensywną złożoną z sześciu graczy, jednak w przypadku odzyskania piłki wyżej ustawieni piłkarze (Tiba, Karlström i Ramirez) nie cechowali się tak dużą dynamiką, by spożytkować ogromne wolne przestrzenie, nawet w przewadze liczebnej wobec ostatnich obrońców Warty.

Źródło zdjęcia: TVP Sport

W nielicznych fragmentach, kiedy „Zieloni” przechodzili do działań ofensywnych, starali się uzyskiwać przewagę liczebną w wąskim sektorze boiska w celu zebrania tzw. drugiej piłki odbitej po pojedynku główkowym napastnika z defensorem „Kolejorza”. Skutecznym rozwiązaniem okazało się posyłanie długich podań między linie pomocy i obrony Lecha, dzięki czemu „Warciarze” zmuszali stoperów rywali, w szczególności Thomasa Rogne, do opuszczenia własnej strefy obronnej poza światło bramki. Rosły Norweg kilkukrotnie w ciągu jednego ataku Warty, biegnąc do tyłu, obracał się wokół własnej osi, co zajmowało mu dużo czasu, podczas gdy podopieczni Piotra Tworka mogli przejść do finalizacji akcji zaczepnej. W takich okolicznościach Warta zdobyła swoją jedyną bramkę w meczu.

Źródło zdjęcia: Lech TV
Źródło zdjęcia: TVP Sport

Przy atakach środkiem było bardzo ciasno, dlatego więcej atakowaliśmy bokami. Po jednej z wrzutek wyrównaliśmy na 1:1, a w ostatniej akcji wbiliśmy zwycięskiego gola.

Plan Dariusza Żurawia na końcowe fragmenty spotkania, ujawniony na pomeczowej konferencji prasowej, sprawdził się. Za dośrodkowania z bocznego sektora odpowiadał nowowprowadzony na plac gry Vasyl Kravets, liczebność graczy „Kolejorza” w środku pola zmniejszyła się poprzez zejście z boiska Daniego Ramireza, natomiast pierwszą linię zasilił Filip Szymczak. Lechici w polu karnym „Zielonych” wypełniali wszystkie przestrzenie pomiędzy obrońcami, a w przypadku wybicia piłki gotowych na ponowienie ataku było trzech zawodników (Sykora, Skóraś i Czerwiński).

Podsumowanie

Źródło grafik: Ekstraklasa Stats

Średnie pozycje piłkarzy obu drużyn w przeciągu całego spotkania zdają się celnie oddawać występowanie zawodników w danych strefach boiska, gdyż w czasie meczu w Grodzisku Wielkopolskim fazy gry rzadko się zmieniały, a zespoły Warty oraz Lecha zaprezentowały niewiele znacząco różniących się od siebie konceptów w ataku wraz z obroną. Po stronie „Kolejorza” uwagę zwracać może wąskie i pionowe względem siebie ustawienie środkowych pomocników Lecha (nr 6, 25 i 10), co w połączeniu z okupowaniem wysokich stref przez bocznych obrońców (27 i 44) zapewniało w fazie przejścia do defensywy nikłe wsparcie dla obrońców środkowych (16 i 4), którzy nie skracali pola gry. Niebiesko-białym sprzyjał fakt, iż „Zieloni”, z uwagi na odbiory piłki daleko od bramki Mickey’ego van der Harta, do przejścia do ataku potrzebowali co najmniej tyle samo czasu, co lechici do powrotu do obrony bazowej w średnim pressingu.

Źródło zdjęcia wyróżniającego: Lech Poznań, fot. Adam Jastrzębowski