Odraza i jej wiosenna chandra – Acedia – recenzja

Odraza po bardzo udanym albumie „Rzeczom” postanowiła do nas wrócić z kolejną ciekawą produkcją, która pewnym krokiem wspięła na kuluary polskiego blackmetalowego grania. Krakowski duet już od 2014 zachwyca swoim ciekawym podejściem do ciężkiej muzyki, prezentując w niej wszystko, co w każdym z nas jest najgorsze. Jak w takim wypadku prezentuje się najnowsza epka pod tytułem Acedia?

„Acedia” – okładka

Jeden wielki niepokój

Informacja o nowej produkcji Odrazy zleciała na nas jak grom z jasnego nieba. Jakakolwiek wzmianka o Acedii pojawiła się zaledwie dwa tygodnie przed premierą. Zostaliśmy jedynie poczęstowani teaserem, który przekazywał stosunkowo niedużo, a jednak wystarczająco. Jakże wielkie było moje zdziwienie, że w nasze ręce trafiło wydawnictwo z jednym utworem, który trwa bagatela 20 minut. Podobna sytuacja miała miejsce w przypadku debiutu zespołu, czyli „Kir”. Tutaj narzuca się jedno podstawowe pytanie. Czy Odraza zachowała swojego ducha? Z pełnym spokojem mogę powiedzieć, że tak, a mogę również dodać, że projekt ten chyba nigdy nie przestanie mnie zadziwiać.

Mnogość formy

W tych zaledwie 20 minutach uzyskaliśmy więcej, niż większość zespołów metalowych może zawrzeć w swoich dyskografiach przez całą swoją karierę. Zaczynamy stosunkowo niewinnie, od delikatnego ambientu, który cały czas jest nawiedzany przez przesterowany dźwięk gitar znajdujących się w tle. Od czwartej minuty spotykamy się z wyjątkowo niespokojnym minimalizmem, który w moim przypadku spowodował ciarki na plecach. Delikatna stopa mieszająca się z dźwiękiem dzwonków oraz niepokojące pady, które z czasem przybierają na coraz to większej sile. Dalej jesteśmy w stanie usłyszeć przez chwilę ciekawe brzmienie syntezatora, by potem w 7 minucie zaatakować nas prawdziwym black metalowym mięsem. Do tego właśnie brzmienia Odraza nas przyzwyczaiła i mogę przyznać, że na tym wydawnictwie również nas nie zawodzi. Następnie mamy kolejną chwilę odpoczynku z niepokojącym ambientem, który wgłębia się w nasze mózgi niczym diamentowe wiertła, by na koniec znowu uderzyć mocnym akcentem blackmetalowym. Czysta perfekcja.

Bogate znaczenie albumu

Czym jest Acedia? Jest to pojęcie teologiczne, które oznacza swego rodzaju wypalenie religijne. Jest to stan, w którym dopada nas swoista obojętność oraz ogromna apatia, z którą nie jesteśmy w stanie walczyć. Po przesłuchaniu tej epki, bez ogródek mogę stwierdzić, że tytuł idealnie pasuje do swojej treści. Mamy tutaj do czynienia ze swoistą walką z wyżej wspomnianymi negatywami naszego życia. Chwile odpoczynku od ciężkiego brzmienia, można określić jako chwile wątpliwości oraz stan załamania. Momenty te przepełnione są niepokojem oraz najczystszym strachem, który gromadzi się w naszych trzewiach. Odraza w swojej twórczości nie boi się trudnych tematów. Mimo że mamy tutaj do czynienia z epką głównie instrumentalną, to dalej możemy zbierać z niej emocje garściami. Mało, który zespół może przekazać tak wiele treści, w tak prosty sposób. Ogromną satysfakcją napawa mnie fakt, że na świecie znajdują się takie projekty, które starają się wgłębić w muzykę w sposób oryginalny oraz ciekawy.

Odraza powracająca w najlepszych momentach

Nie spodziewałem się nawet, że te stosunkowo krótkie 20 minut może dostarczyć tak wiele emocji. Uzyskaliśmy genialną kompozycję, w której wszystko się zgadza i tworzy ona przepiękną oraz nietuzinkową całość. Pamiętajmy, że Odraza wraca dopiero wtedy, kiedy powinna ona wrócić. Sami muzycy twierdzą, że nie są w stanie określić kiedy pojawią się ich najnowsze dzieła. Uważają, że musi nadejść odpowiedni moment, aby móc wylać przez muzykę, wszystkie zgromadzone negatywne emocje. Acedia to dzieło niesamowicie mroczne i nie każdemu może przypaść do gustu. Jeżeli jednak jesteś entuzjastą oryginalnego ciężkiego grania, to owe wydawnictwo będzie genialnym wyborem.

Wszystko smutnieje od połowy
Od połowy nie ma tajemnic
Chmury to nie duchy
Noc to nie miejsce
A Księżyc to tylko miejsce