Yung Lean, czyli ten od Arizony [PRZEGLĄD KARIERY]

Yung Lean

Szwecja słynie ze swojego przemysłu muzycznego, który stoi na bardzo wysokim poziomie. Jednym z muzyków docenianym szerzej dopiero teraz, bo w 10. roku swojej działalności, jest Jonatan Leandoer Haståd, czyli Yung Lean. To blisko 26-letni raper – wizjoner, który po latach upadków, ciężkiej pracy i otwartej krytyki, dziś zostaje zapraszany na listening party nowego krążka Kanyego Westa.

Skąd pochodzi Yung Lean?

Początki twórczości artysty o pseudonimie Yung Lean datuje się na 2012 rok, miał więc on wtedy zaledwie 16 lat. W tamtym czasie, wraz ze swoimi przyjaciółmi, Axelem Tufvessonem, znanym szerzej jako Yung Sherman oraz Carl-Mikael Göranem Berlanderem, tj. Gudem, zafascynowani kulturą Japonii, vaporwave, depresją i używkami, zaczęli nagrywać piosenki. Choć wydaje się, że brzmiały banalnie i prosto, były wtedy powiewem świeżości, czymś nowym w hermetycznym świecie poważnego, oldschoolowego rapu. Gud wspomina, że jeden z trzech utworów z pierwszego mixtape’u Yung Leana pt. Lavender, czyli kawałek Oreomilkshake, został stworzony w piwnicy Jonatana, przy piwie, gdy po prostu poczuli przypływ inspiracji.

Co prawda, przez swą nietuzinkowość, muzyka Leana nie mieściła się w żadnych ówczesnych ramach, dlatego twórca uważany jest za prekursora zupełnie nowego gatunku – soundcloud rapu. Był jednym z pierwszych, którzy ukierunkowali późniejsze poczynania nowych artystów, nawet jeśli nie każdy przepadał za jego twórczości. Stworzył Unknown Death 2002 oraz Unknown Memory – albumy szeroko komentowane w świecie muzyki.Jego lekkie i zabawne piosenki, tak często, jak spotykały się z uwielbieniem, równie często spotykały się z krytyką. Jednakże nie poddawał się i wciąż robił swoje. Do dziś Håstad w wywiadach podkreśla, że zawsze najważniejsze było dla niego wyrażanie siebie i dzielenie się muzyką, którą kocha.

Trauma będąca przełomem

Późniejszy wzrost popularności młodego rapera, wiązał się z występami, rozpoznawalnością, a także  dużymi pieniędzmi. Wraz z chłopakami i ich kolejnym przyjacielem, Benjaminem Reichwaldem (tworzącym pod pseudonimem Bladee), jako Sad Boys zaczęli jeździć po świecie. Przy tej okazji odbyli znaczącą w swych skutkach podróż (między innymi) do Stanów Zjednoczonych. Tam, zachłyśnięci klimatem kapitalistycznego i hedonistycznego „amerykańskiego snu”, tak innego niż „sztokholmska melancholia”, wpadli w wir próbowania przeróżnych substancji, wiecznych imprez i braku trosk. Nie wiadomo, czy potrafiliby zwolnić, gdyby nie epizod mający miejsce na początku kwietnia 2015 roku.

Yung Lean w amoku po zażyciu narkotyków, zdemolował swój apartament oraz zażądał od ówczesnego menadżera, Barrona Machata, dysku z całą jego pracą. Barron, jadąc do oderwanego od rzeczywistości Jonatana, stał się ofiarą śmiertelnego wypadku. Tragiczne okoliczności tego zdarzenia, odcisnęły piętno na ciężko uzależnionym raperze, prowadząc go do stworzenia niedokładnego, zabałaganionego, dziurawego albumu, ukazującego wszystkie emocje zranionego twórcy. Warlord, bo o nim mowa, został początkowo wydany przez ojca zmarłego Barrona, w ramach odwetu i żalu za śmierć syna, którą został obarczony Lean. Niedokończony, brzmiący surowo krążek był asłuchalny, spowodował wiele kontrowersji i w końcu zszedł ze streamingów.

Po odwyku na wsi w domu rodzinnym, raper mógł przy pomocy zaprzyjaźnionych producentów, dopracować go i stworzyć ostateczną wersję. Album powrócił na streamingi w lutym 2016 roku i do dziś pozostaje, według mnie, jego najbardziej różnorodną płytą. Prezentuje całą gamę nastrojów. Raz zaskakuje dynamicznym, prawie niezrozumiałym wokalem wyrażającym bałagan w głowie rapera i uczucia żalu, jak w Hoover i Miami Ultras. Później przenosi słuchacza w skołowany, błogi stan upojenia substancjami ukazany w Eye Contact i Hocus Pocus. Niesamowite wydaje się to, jak życiowe tragedie i trudne przejścia, Lean potrafi przekuć w niebanalną, chwytającą za serce muzykę. 

Kadr z teledysku do Miami Ultras

Artysta wszechstronny

Wraz z rozwojem artystycznym, Leandoer wciąż szukał dla siebie nowych dźwięków – eksperymentował. Jako Yung Lean wypuścił w 2017 roku genialny album Stranger, który łączył melancholijne brzmienia z mrocznymi tekstami. Rok później, światło dzienne ujrzał utrzymany w podobnym klimacie mixtape Poison Ivy. Krążek przedstawił go na nowo, z bardziej wrażliwej i spokojnej strony. Równocześnie tę część swojej muzyki, rozwijał też w oddzielnym projekcie. Na swoim koncie na platformie Spotify, publikuje utwory nieco niedokończone, w klimacie indie i neofolku, jako jonatan leandoer96 (wcześniej jonatan leandoer127). Tam pozwala sobie śpiewać lekkim fałszem, ale i nagrywa pod wpływem impulsu piosenki, które są przepełnione autentycznymi emocjami. Pod szyldem swojego alter ego, stworzył już trzy albumy i parę singli, jednak nie są one elementem promocji twórcy.

Wydaje się, jakby rzeczywiście nagrywał je głównie dla samego siebie, dając upust swoim ogromnym pokładom kreatywności. Ten solowy projekt, nie jest mimo wszystko jedyną poboczną działalnością Jonatana Leandoera. Wspólnie z Gudem tworzą punkowo-grunge’owe brzmienia, jako Död Mark. Formacja może pochwalić się dotychczasowo jednym albumem pt. Drabbad av sjukdom oraz jego zarejestrowaną wersją live. Jako duet, nie są specjalnie popularni. Dla długoletniej fanki Yung Leana, takiej jak ja, wydaje się to niezmiernie ciekawe – jak wielki, nieposkromiony talent muzyczny drzemie w tym artyście, który tworzy w kilku gatunkach brzmieniowych.

Nowa muzyczna droga

Idąc dalej, przenosimy się do 2020 roku i albumu Starz, będącego kolejną odsłoną Leana. Kolejną znacząco różniącą się od poprzednich prac, jednak mimo tego, wciąż zgodną z jego estetyką. Wydaje się, że ta płyta wydana wiosną, ugruntowała dalszy kierunek muzyczny rapera. Do teraz, również w najświeższym Stardust z 2022 roku (będącym w mojej opinii, niejako kontynuacją poprzednika) artysta porusza się w przestrzeni lżejszych dźwięków. Pogodniejsze i niosące nadzieję na koniec mrocznych czasów brzmienia, lepiej opisują obecne życie Jonatana.  Jest wolny od uzależnień, szczęśliwie zakochany, pewniejszy siebie i swojej twórczości, a to wszystko da się usłyszeć w tym, co robi.

Dociera także do coraz szerszej grupy odbiorców. Dzięki Tiktokowemu trendowi, stara piosenka Ginseng Strip 2002, przekroczyła blisko 150 milionów odtworzeń na Spotify. Artysta został też dostrzeżony przez jednego ze swoich idoli – legendarnego Kanyego Westa, który zaprosił go na listening party swojego najnowszego krążka pt. Donda 2, wydanego w lutym tego roku. Yung Lean współtworzy z wieloma znanymi i uznanymi muzykami, takimi jak Playboi Carti, Frank Ocean czy FKA twigs, ale również wciąż komponuje ze swoimi przyjaciółmi, tj. Bladeem, Thaiboyem Digital, bądź Ecco2k. Można powiedzieć, że muzyk nigdy się nie zatrzymuje.

Co dalej?

W tym roku, Yung Lean obchodzi swoje dziesięciolecie. Zdecydowanie była to dla niego niezwykle płodna muzycznie dekada, pełna zawirowań, wzlotów i upadków, ale przede wszystkim rozwoju – zarówno osobistego, jak i muzycznego. Dziś jest artystą pełnym, elastycznym i widocznym na scenie. Znów koncertuje, a w tym roku pojawi się w Polsce aż dwa razy. Najpierw w sierpniu na Fest Festiwalu w Chorzowie, a jesienią w Warszawie, na koncercie z trasy Stardust. Oczywiście, mam już bilety na oba te wydarzenia i nie mogę się doczekać.

Po więcej ciekawych tekstów ze świata muzyki zapraszamy tutaj –> https://meteor.amu.edu.pl/programy/magmuz/