10 i 11 grudnia odbył się „weekend cudów” Szlachetnej Paczki, czyli czas dostarczenia prezentów do potrzebujących rodzin. Postanowiłam zatem porozmawiać z jedną z obdarowanych osób, aby poznać to wydarzenie z jej perspektywy, dowiedzieć się o jej historii oraz wrażeniach, towarzyszących otrzymaniu prezentów. O tym wszystkim chętnie opowiedziała pani Elżbieta, mieszkanka Ostrowa Wielkopolskiego.
Do Szlachetnej Paczki rodziny nie mogą zgłosić się same. Kto w takim razie Panią zgłosił i jakie były Pani pierwsze odczucia, gdy dowiedziała się Pani o zgłoszeniu?
Zgłosiła mnie znajoma, z którą współpracowałam przy pomocy Ukrainie. Natomiast moje odczucia były takie, że się zastanawiałam czy „tak” czy „nie” z paru względów. Po pierwsze są inne osoby, które bardziej potrzebują pomocy, a po drugie mój chłopak należy do Szlachetnej Paczki, gdzie jest wolontariuszem. Ja byłam z nim na spotkaniu i znałam tych wolontariuszy, więc też mi było głupio, że zostałam zgłoszona. Nie wiedziałam jak to będzie, czy mogę, czy nie przez to, że on w tym działa, a po drugie nie wiedziałam czy moja sytuacja się tam kwalifikuje.
Co w takim razie spowodowało, że postanowiła Pani jednak zgodzić się na pomoc Szlachetnej Paczki?
To, że od praktycznie roku nie mogłam znaleźć pracy, to, że moje zdrowie jest w bardzo trudnej sytuacji. To, że w październiku miałam przepisane leki, które kosztowały 1600 złotych. W lutym czeka mnie kolejna już operacja ginekologiczna. Niestety choruje stale i chyba to mnie najbardziej wykańcza. Jak próbuję podjąć pracę, to albo przeszkadza mi zdrowie, które uniemożliwia mi podjęcie tej pracy albo tracę ją ze względu na zdrowie, bo jestem na zwolnieniu lekarskim i później nie mam przedłużonej umowy.
Proces od momentu samego zgłoszenia do otrzymania paczek jest długi. Mogłaby Pani przedstawić jak to wyglądało od Pani strony?
Zostałam zgłoszona, później przyszły trzy wolontariuszki. Dwie były nowe, trzecia była starsza, przyszła jako obserwatorka, by sprawdzić, jak one sobie radzą. Zadawano mi pytania, które miały wykazać czy rzeczywiście potrzebuję tej pomocy i na spotkaniu powiedzieli, że muszą się zastanowić, bo nie umieli do końca powiedzieć czy się zakwalifikuje, czy nie. Jednak parę rzeczy wchodzi tam w grę – dochód i sytuacja. O zakwalifikowaniu dowiedziałam się natomiast w pracy. Koleżanka powiedziała, żebym weszła na stronę Szlachetnej Paczki i kliknęła „znajdź rodzinę”. Tylko tam widniałam pod imieniem Anna.
Pamięta Pani jakieś z tych pytań, które zadawali wolontariusze Szlachetnej Paczki?
Tak, to były pytania dotyczące mnie, mojej przeszłości, rodziny, mojej sytuacji finansowej. Dotyczyły także moich potrzeb – czego potrzebuję, czego oczekuję od Szlachetnej Paczki. Jakiej pomocy, czy żywności, kosmetyków, sprzętu AGD. Najbardziej mi zależało na łóżku, dlatego, że mam problem z kręgosłupem. Obecne łóżko mam 6/8 lat i jest bardzo wyrobione. To jest wersalka, więc bardzo boli mnie od niej kręgosłup. Zapisano, że będzie to materac ortopedyczny, który niestety jeszcze nie dotarł, ale wolontariuszka mnie uspokaja, że przyjdzie [śmiech].
Dostałam również bardzo dużo środków chemicznych, przyszło kilka kartonów, w których były płyny do płukania, szampony, szczoteczki i pasty do zębów, płyny do naczyń, do podłóg, proszek do prania i wiele innych. Otrzymałam także pościel, kołdrę, poduszkę. Dostałam sztućce, o które tak naprawdę też poprosiłam, bo u mnie każdy sztuciec był z innej parafii, więc bardzo się ucieszyłam. Mogę teraz zaprosić gości – mam porządną zastawę. Najbardziej się ucieszyłam z butów, bo mam w końcu porządne buty zimowe. Przyszły też w odpowiednim momencie, bo te, w których chodziłam, znowu się rozkleiły i podeszwa cała mi odchodziła.
Finał był 10 i 11, natomiast nie dostałam tego wszystkiego w sobotę i niedzielę. W sobotę i w niedziele dostałam tylko 5 paczek i tam głównie była sama chemia. Natomiast w tygodniu zaczęły przychodzić te prezenty i tak dzień po dniu przychodziło coś.
To wychodzi na to, że miała Pani Świętego Mikołaja cały tydzień.
Tak, dokładnie [śmiech]. Jeszcze później wolontariuszka napisała do mnie wiadomość z pytaniem czy jeszcze czegoś nie potrzebuję, bo zostały im fundusze i mogą coś dokupić. Więc dostałam jeszcze deskę do prasowania, bo poprosiłam i powiem szczerze, że też mnie to ucieszyło, bo nie dostałam byle jakiej, tylko taką, którą można podnieść na najwyższy poziom, dzięki czemu nie będzie boleć mnie kręgosłup, gdy będę prasować.
Zdarzają się osoby, których takie dary zawstydzają lub nawet przytłaczają. Czy u Pani również takie emocje wystąpiły czy było to raczej szczęście lub nawet wzruszenie?
Ja miałam momenty takie, że gdy zobaczyłam, jakie potrzeby były wypisane na stronie, to skontaktowałam się z wolontariuszką, żeby skreśliły niektóre z nich. Ja bez niektórych rzeczy mogę sobie poradzić. Tam były na przykład garnki, bez których dam sobie radę, mimo, że te moje są zniszczone. Dla mnie najważniejsze jest to łóżko, najbardziej tego potrzebuje.
Pytali się jeszcze o prezent, jaki bym chciała, do 200 złotych. I z tym miałam największy problem, bo prezentów nie potrzebuję.
Czyli oprócz tych swoich potrzeb, Szlachetna Paczka poprosiła także o pomysł na prezent?
Tak, dokładnie. Pytali, czy może jakiś kosmetyk, może perfumy, kolczyki, pierścionek. No i powiedziałam, że mogą być kolczyki. Później jednak stwierdziłam, żeby może je skreślić, może te 200 złotych przyda się komuś innemu. Ta wolontariuszka mi odpisała, żeby to zostawić i poczekać co darczyńca zrobi. I powiem szczerze, że właśnie gdzieś tam byłam mile zaskoczona i się wzruszyłam, jak przyszły jednak te kolczyki, i to nie byle jakie, bo srebrne. Nawet mój chłopak zauważył, w pracy zauważyli i każdy stwierdził „wow, ale ładne kolczyki, super wyglądasz”.
Czy takie wsparcie w postaci otrzymania tych paczek mocno wpłynęło na Pani sytuację życiową?
Powiem szczerze, że tak. To znaczy jeśli ten materac dotrze, to myślę, że tak. Najbardziej, tak jak mówiłam, z tych butów się ucieszyłam, bo dla mnie był to problem, żeby kupić nowe. Trudno nawet byłoby poprosić. Mój chłopak nawet powiedział, że gdyby wiedział to on by mi kupił, no ale ja jego bym nie prosiła. Natomiast ucieszyło mnie to, bo tak jak mówię, to był taki moment, kiedy wstyd mi było chodzić w takich butach do pracy. Nie wiem czy to było widać czy nie, że ten obcas gdzieś tam mi odchodzi. Kołdra też mi się przydała, poduszka mniej, bo mam jeszcze inną, z której korzystam, ale kołdra bardzo. Teraz jest sezon zimowy, ja palę w piecu, więc mam zimno w mieszkaniu. Czasem mam 12°C jak nie napalę, więc kołdra dodatkowa na pewno się przydaje.
Co siedzi w głowie osoby, która w jednym momencie otrzymuje wszystko, co poprawia jej stan życiowy?
Wdzięczność. W sumie jest coś takiego, że jestem bardzo wdzięczna za to, co otrzymałam. Chemii mam pod dostatkiem. Jest jej tyle, że w rzeczywistości jestem w stanie się tym podzielić z kimś potrzebującym. Z kimś, kogo nawet ja zgłaszałam. Znaczy, zgłaszałam taką rodzinę, do której niestety nie dotarli, bo zrobiłam to w ostatnim momencie. Więc jestem w stanie chemią się podzielić z tą rodziną, bo wiem, że tam jest bardzo ciężka sytuacja.
Czy jest coś, co chciałaby Pani powiedzieć darczyńcom Szlachetnej Paczki?
Tak, napisałam podziękowania, ale nie zdążyłam ich jeszcze przekazać. Poprosiłam wolontariuszkę o adres, niestety powiedziała, że nie ma. Poprosiłam, żeby się dowiedziała oraz o ewentualne maile, bo chciałabym je wysłać. Mam je w dalszym ciągu – wydrukowałam, bo chciałam po prostu podziękować za to, co dla mnie zrobili.
Chciałam powiedzieć, że naprawdę jestem im bardzo wdzięczna za te dary, które otrzymałam. Za to, że dostałam nowe buty, za to, że dostałam garnki, że dostałam tyle chemii, której nie jestem w stanie wykorzystać sama. No i mam nadzieję, że materac dotrze i będę mogła wstawać z łóżka bez bólów kręgosłupa. Dziękuje bardzo za kolczyki, które są przepiękne, prześliczne. Dziękuję za deskę do prasowania, która nie jest jedną z najtańszych. Jest dopasowana do mojego wzrostu i nie będzie mnie bolał kręgosłup, gdy będę prasować na niej. No i dziękuję za wszystko, za to, że mieli chęć po prostu mnie obdarować we wszystkim i za ich wielkie, ogromne serca, które mają.
Dlaczego warto pomagać?
Bo dobro powraca. Wierzę w to i sama pomagam na tyle, na ile mogę. Uważam, że dobro powraca i są ludzie, którzy potrzebują pomocy, którzy po prostu potrzebują zachęty. I wierzę w to, że świat tak naprawdę jest dobry, a nie zły.
Dziękuję za rozmowę i gratuluję odwagi wzięcia udziału w Szlachetnej Paczce. Nie wydaje się łatwym krokiem, aby zdecydować się na przyjęcie od kogoś pomocy.
Czasem niestety trzeba schować dumę w kieszeń i przyjąć pomoc. Bo cóż nam pozostało? [śmiech]. Wie Pani, jestem po kilku próbach samobójczych, więc naprawdę. Jeśli już kiedyś doszłam do takiego momentu, to wiem, że jeśli nie zdecyduje się na pomoc, to z powrotem mogę zejść na dno.
To prawda, że osoby obdarowywane przez darczyńców Szlachetnej Paczki zmagają się z wieloma problemami. Jednak cały ten trud zostaje im wynagrodzony w magiczny w ,,weekend cudów”. To właśnie w tym czasie mogą poczuć jeszcze większą radość, wdzięczność czy miłość, którą przyjmują od nich ze zdwojoną siłą także wolontariusze. Mimo iż grudzień jest czasem prezentów i zwiększonej dobroci, pamiętajmy, że możemy, a nawet powinniśmy, nieść pomoc przez cały rok. Dlaczego? Bo dobro powraca.