Kibice Warty Poznań w minionym roku nie mieli wielu powodów do zadowolenia. Zieloni najpierw spadli z Ekstraklasy, a następnie z 1. Ligi. Dodatkowo w klubie narastały problemy organizacyjne i finansowe. Początek obecnej kampanii w Betclic 2. Lidze również nie wyglądał najlepiej – Warta nie potrafiła wygrać żadnego z pierwszych sześciu spotkań ligowych. Jednak wraz z powrotem do Poznania drużyna zaczęła punktować i zwyciężać. Dziś kibice znów dumnie przychodzą na mecze Warty w popularnym „Ogródku”.

Niepewność jutra
Już na dwie kolejki przed końcem sezonu 2024/25 było jasne, że Warta spadnie z 1. Ligi. Zieloni wiosną wygrali zaledwie jeden mecz. Stało się niemal pewne, że klub pożegna się z trenerem Ryszardem Tarasiewiczem. Dodatkowo pojawił się problem ze stadionem. W Grodzisku Wielkopolskim Warta płaciła aż 10 tys. zł kary za każdy rozegrany mecz. Na trzecim poziomie rozgrywkowym taki wydatek był nie do udźwignięcia. Stadion przy Drodze Dębińskiej nie spełniał wymogów licencyjnych 2. Ligi, a zadłużenie klubu sięgało kilku milionów złotych. Kibice mieli więc pełne prawo obawiać się, czy ich drużyna w ogóle przystąpi do sezonu 2025/26.

Nowe rozdanie
Pod koniec czerwca prezes Warty, Artur Meissner zorganizował konferencję prasową dotyczącą sytuacji w klubie. Padło na niej wiele istotnych informacji. Najważniejszą z nich był powrót zespołu do Poznania – na Drogę Dębińską, do „Ogródka”. Dla kibiców była to wiadomość bezcenna. Prezes ogłosił również, że nowym trenerem zostaje Maciej Tokarczyk, który w ubiegłym sezonie prowadził Wisłę Puławy, osiągając z nią wynik ponad stan. Zapadła też decyzja, że w Warcie nie będzie dyrektora sportowego, bo zdaniem Meissnera w ostatnich latach klub nie miał szczęścia do osób pełniących tę funkcję. Z mniej pozytywnych wieści Warta rozpoczęła proces restrukturyzacji. Drużyna miała być budowana głównie z młodych, ambitnych zawodników, wspartych kilkoma doświadczonymi ligowcami.
Wymiana szatni
Po spadku do 2. Ligi znów doszło do dużych zmian kadrowych. W drużynie z ubiegłego sezonu było wprawdzie kilka głośniejszych nazwisk, ale brakowało prawdziwego kolektywu. Najbardziej zabolało odejście klubowej legendy – Jakuba Kiełba. Z zespołu z sezonu 2024/25 zostało tylko pięciu piłkarzy: bramkarz Leo Przybylak, obrońcy Tomasz Wojcinowicz i Filip Jakubowski oraz pomocnicy Filip Tonder i Filip Waluś. Tokarczyk sprowadził kilku zawodników, których znał z Wisły Puławy, m.in. Mateusza Kumocha, który od razu został liderem zespołu i późniejszym kapitanem. Wraz z nim przyszli jeszcze Bartosz Wiktoruk i Kacper Szymanek.
Klub sięgnął też po doświadczonych ligowców: Marcela Zyllę, Sebastiana Stebleckiego czy Kacpra Lepczyńskiego (w przeszłości reprezentował Wartę w juniorach). Do drużyny dołączyli również piłkarze ograni w 2. Lidze: Szymon Michalski, Szymon Zalewski, Kacper Rychter i Marcel Stefaniak. Szansę otrzymali też wychowankowie – Przybylak (drugi kapitan drużyny), Tonder, Jakubowski, Michał Smoczyński czy 17-letni Iwo Wojciechowski.
Trudny początek
Ze względu na remont stadionu przy Drodze Dębińskiej Warta musiała rozegrać pierwsze sześć spotkań w roli gościa. Pierwsze dwa mecze zakończyły się porażkami 1:2 z Unią Skierniewice i Chojniczanką Chojnice. Cieszyć mogło to, że zespół wreszcie zdobywał bramki, czego brakowało w poprzedniej kampanii. Martwiły jednak proste błędy indywidualne w defensywie. Na początku sierpnia Zieloni zagrali w Pucharze Polski z trzecioligową Olimpią Elbląg. Choć formalnie byli gospodarzem, mecz odbył się w Środzie Wielkopolskiej. Warciarze wygrali 1:0 i odnieśli pierwsze zwycięstwo w sezonie.
Potem przyszła seria czterech remisów. Na początek sierpnia piłkarze z Poznania zaprezentowali lepszą grę w Szczecinie z miejscowym Świtem, jednak po raz kolejny Zieloni nie wystrzegli się błędu w defensywie i mecz zakończył się wynikiem 1:1. Następnie odbył się wyjazd do Łodzi i mecz ,,dla koneserów’ z rezerwami ŁKS-u, który zakończył się wynikiem 0:0. Tydzień później Warciarze udali się do Bielska-Białej, gdzie grali z Rekordem. Do 86. minuty przegrywali 0:2, jednak najpierw bramkę kontaktową zdobył Marcel Stefaniak, a później w dosłownie ostatniej akcji meczu wyrównanie dał Michał Smoczyński. Osiemnastoletni napastnik to na pewno jeden z jaśniejszych punktów Zielonych w tym sezonie. Wygrał rywalizację z Mateuszem Stankiem, a w dziesięciu spotkaniach udało mu się zdobyć 3 bramki. W ostatni weekend sierpnia poznaniacy zremisowali z GKS Jastrzębie 1:1.
W domu najlepiej
7 września 2025 roku – ta data przejdzie do historii. Po sześciu latach Warta wróciła na Drogę Dębińską i rozegrała mecz z udziałem kibiców. Stadion przeszedł mały remont. Postawiono trybunę na 700 osób i kontenery służące m.in. jako szatnie. Na inaugurację Zieloni pokonali Zagłębie Sosnowiec 1:0 po golu Stanka. Bilety wyprzedały się do ostatniego miejsca, przez co doping niósł się po stadionie przez całe spotkanie, a w przerwie rozbrzmiał klasyk Zbigniewa Wodeckiego „Lubię wracać tam, gdzie byłem”. Symboliczne, bo Warta wreszcie wróciła do domu. Kolejne mecze u siebie również zakończyły się zwycięstwami – 3:2 z Sokołem Kleczew (dwie bramki i asysta Stefaniaka) oraz 3:1 ze Stalą Stalowa Wola. Do tego doszła wyjazdowa wygrana ze Śląskiem II Wrocław (1:0). Pod koniec września Warta odpadła z Pucharu Polski po porażce 0:1 z Polonią Bytom. Zieloni zaprezentowali się dobrze na tle pierwszoligowca, a o wyniku przesądził jednak stały fragment gry.
Nadzieja na przyszłość
Po nieudanym starcie sezonu, gdy Warta znajdowała się na przedostatnim miejscu, nastąpił progres. Zieloni awansowali na 6. lokatę premiowaną grą w barażach o 1. Ligę. Po 10 kolejkach mają 16 punktów, tracąc tylko pięć do lidera, Olimpii Grudziądz. Jeśli podopieczni Tokarczyka utrzymają formę, mogą na stałe zadomowić się w górnej części tabeli. Warto jednak studzić emocje. Sami zawodnicy przed sezonem podkreślali, że priorytetem jest utrzymanie. W 2. Lidze różnice są niewielkie: dwie wygrane dają grę o awans, dwie porażki – walkę o przetrwanie. Najważniejsze jednak, że Warta wróciła do Poznania, a kibice tłumnie wspierają drużynę. Na ostatnich trzech spotkaniach bilety wyprzedały się do ostatniego miejsca. Zespół odpłaca się za to walką, ambitną grą i coraz lepszymi wynikami.
Maciej Chwaliński
***
Po więcej ciekawych tekstów ze świata sportu zapraszamy tutaj -> Planeta Sportu