sanah, czyli najpopularniejsza polska popowa wokalistka, poraz kolejny zdecydowała się na wydanie „final edition” swojego albumu. Iren(k)a nie zachwyca i tym bardziej nie pokazuje niczego nowego.
sanah – Iren(k)a final edition
Iren(k)a final edition była mocno promowana przez ekipę piosenkarki. Zapowiadano aż 7 dodatkowych WCZEŚNIEJ NIEPUBLIKOWANYCH piosenek, a wśród nich mistyczny kawałek Kolońska i szlugi. Dlaczego mistyczny? Ponieważ Ci, którzy zdecydowali się pójść na koncert sanah, mogli go we fragmentach i z akompaniamentem fortepianu usłyszeć. Filmiki z urywkami piosenki zaczęły krążyć po sieci i zdobywać dużą popularność. Ostatecznie Iren(k)a zyskała niezamierzoną promocję, którą napędzali fani wokalistki publikujący klipy z koncertu.
Jak to jest z tymi „nowymi” utworami? Jak się okazało, owe „niepublikowane wcześniej” piosenki są już wszystkim dobrze znane. Oprócz Kolońska i szlugi (do której jeszcze wrócę) na albumie znalazły się takie kawałki, jak Wszystko mi mówi, że mnie ktoś pokochał, nowa wersja 2:00, Cześć, jak się masz? z gościnnym udziałem rapera Sobela czy jazzowa wersja Ale Jazz!.
final edition, ale po co?
W czym problem? Na przykład w tym, że Wszystko mi mówi, że mnie ktoś pokochał, było nagrane na rzecz kampanii Tymbarku. Utwór przeleciał przez TikToka oraz mogliśmy go usłyszeć w telewizyjnej reklamie na długo przed wydaniem Iren(k)a final edition. Cześć, jak się masz? zostało wykorzystane w reklamie MasterCard Music na kilka tygodni przed premierą reedycji płyty. Szkoda, bo gdyby nie to, to być może promowanie tego albumu tekstem „wcześniej niepublikowane” miałoby jeszcze jakiś sens. Jak pomyślimy jeszcze o tym, że Iren(k)a final edition zawiera nową wersję 2:00, czyli kawałka, który już wcześniej był znany, a w dodatku był singlem, to możemy dojść do wniosku, że to wydawnictwo nie jest nam do niczego potrzebne i pełni rolę „ciekawostki”. Jedyną ideą wydania takiego projektu, w moim odczuciu, jest wyłączna chęć ponownego zarobienia na tym samym materiale.
Zapomniałam dodać, że powstało także Ale Jazz! – na jazzowo (o które nikt nie prosił i nie potrzebował) ze zmienionym tekstem oraz aranżacją. Umówmy się, ta piosenka odniosła tak duży sukces, że wszyscy mamy jej już dość. Tworzenie kolejnej wersji (już trzeciej) takiego kawałka jest strzałem w kolano.
Nie twierdzę, że dodatkowe utwory, które znalazły się na reedycji brzmią źle, jednak promowanie wydawnictwa pod kątem nowości jest wprowadzaniem ludzi w błąd.
Kolońska i szlugi to nieporozumienie
Nie ukrywam, że ja również padłam ofiarą tiktokowego hype’u na ten utwór po zobaczeniu jednego z urywków z koncertu. Fragment zawierał refren piosenki, którego melodia brzmiała mi podejrzliwie znajomo. Gdy już refren tego kawałka wbił mi się wystarczająco w mózg, odkryłam jego zaskakujące podobieństwo do utworu You’re Somebody Else od flora cash. Jednak to chyba najmniejszy problem w tej piosence.
sanah dostała wiele nagród branżowych, w tym kilka za songwritting. Słuchając Kolońska i szlugi zastanawiam się, co się musiało wydarzyć, że napisała tak słaby tekst. Tekst pełen najbanalniejszych rymów, czy popkulturowych skojarzeń. O ile melodię można kupić i przemilczeć pewne podobieństwa, to niestety liryka kawałka sprawia, że słucha się go z dużą trudnością. Gatunek, jakim jest komercyjny pop, w swoim założeniu ma być prosty, jednak sanah przyzwyczaiła słuchaczy, że pop można połączyć z jakością. Kolońska i szlugi to potknięcie na prostej drodze kariery piosenkarki, na której nie ma przeszkód. Pytanie, czy to będzie jedynie potknięcie?