
Przeszklone barierki na Mostach Berdychowskich doprowadzają do śmierci ptaków, seria zgonów zwierząt osłabia wizerunkową pozycję poznańskiego ZOO, ostatni pożar Galerii Podolany pochłonął życie ok. 70 papug, które nie miały szansy uciec z papugarni. Oczywiście, to kwestia zbiegu okoliczności, jednak wspólnym mianownikiem wszystkich trzech kwestii są ofiary – zwierzęta. Ostatnie wydarzenia to okazja do refleksji, czy na pewno miasto Poznań w sposób dostatecznie poważny podchodzi do kwestii ich ochrony.
Ptaki a Mosty Berdychowskie
28 lutego br. hucznie otwarto Mosty Berdychowskie. Inwestycja miała na celu połączenie obszarów Starego Rynku z Maltą. Otwarciu towarzyszył pokaz laserowo-muzyczny. Spacerowicze przechodzący mostami tudzież rowerzyści przejeżdżający na ich trasie już kilka ładnych miesięcy mają okazje podziwiać Wartę otoczoną terenami zielonymi, nieco wyżej usytuowana jest – w przypadku lewego brzegu, historyczna zabudowa miasta, po prawej stronie Ostrów Tumski czy kompleks modernistycznych budynków na terenie kampusu Politechniki Poznańskiej.
Gdzieś między tym są ptaki. Być może jako mieszkańcy miasta z niemałym stażem przyzwyczailiśmy się, że to istoty po prostu są i nie robią na nas większego wrażenia. Nie mniej niż my zasługują na życie i korzystanie z uroków terenów otaczających Wartę. Infrastruktura powinna być inkluzywna, brać pod uwagę interes wszystkich grup. Ptaki nie potrafią lobbować, nie dysponują pieniężnym kapitałem, są małe – przyroda w swej nieskończonej mądrości nie wyposażyła je zatem w narzędzia, dzięki którym mogą walczyć o swój interes.

Śmiertelne szklane balustrady
Być może przez to, że ptaki nie wiedzą czym jest lobbing i nie są przystosowane do funkcjonowania w świecie polityki samorządowej, teraz mają duży problem. Otóż, barierki otaczające Mosty Berdychowskie są przeszklone, a co za tym idzie – przezroczyste. Sprzyja to sytuacjom, w których te latające istoty wpadają w nie tkwiąc w przekonaniu, iż przed nimi znajduje się wolna przestrzeń. Takie zderzenia zazwyczaj kończą się tragedią.
– Mosty Berdychowskie, stały się paradoksalnie śmiertelną pułapką dla ptaków właśnie ze względu na swoje przeszklone balustrady – przezroczyste panele szklane, które dla latających zwierząt są niewidoczne. Położone w Dolinie Warty, na kluczowym szlaku migracyjnym (korytarzu ekologicznym łączącym tereny nadrzeczne), te konstrukcje powodują kolizje: ptaki, w tym migrujące gatunki jak mewy, kaczki czy szpaki, nie dostrzegają przeszkody i uderzają w szyby z dużą siłą, co prowadzi do urazów, złamań lub natychmiastowej śmierci. W ciągu kilku miesięcy od otwarcia mostów odnotowano już kilkadziesiąt takich incydentów – mieszkańcy dokumentują fotografiami uderzenia w przeźroczyste fragmenty. Konsekwencje są wielowymiarowe: ekologiczne (zmniejszanie lokalnych populacji ptaków, co zakłóca bioróżnorodność i łańcuch pokarmowy), ekonomiczne (potrzeba interwencji ornitologów i kosztów zabezpieczeń) oraz społeczne (utrata zaufania do inwestycji miejskich, które miały być „zielone” i przyjazne – ocenia prof. Piotr Tryjanowski, kierownik Katedry Zoologii Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu.
Wzięliśmy sprawy w swoje ręce! Mosty Berdychowskie są niebezpieczne dla ptaków i to niezaprzeczalny fakt, który potwierdzają ornitolodzy, ludzie nauki. Jest proste i tanie rozwiązanie, tylko politycy nawalają, dlatego wzywamy władze Poznania do natychmiastowego wzięcia… pic.twitter.com/u2jIYnyPGt
— Adam Jura-Czarnecki #turboPolska2027 (@juraczarnecki) August 16, 2025
Prezydent Jacek Jaśkowiak nie widzi problemu
Obszary Warty zachwycają bogactwem przyrody. To jednak rodzi także pewną odpowiedzialność. By umiejętnie wkomponowywać przestrzenie rekreacyjne w tereny licznie zamieszkane przez faunę, trzeba wsłuchiwać się w głos ekspertów. Miejscy radni apelują do prezydenta Jacka Jaśkowiaka o przeprowadzenie działań, które uczynią Mosty Berdychowskie inwestycją niedewastującą środowiska naturalnego.
Strona prezydenta mówi, że szum wokół tematu jest większy niż rzeczywisty problem. Miejskie władze wskazują na 1-2 przypadki ptaków, które wleciały w szybę. Podkreślają, że Zakład Zagospodarowania Odpadów, spółka odpowiedzialna za utrzymanie Mostów Berdychowskich, nie odnotowała żadnych incydentów wskazujących na śmierć ptaka przez obecność szklanych balustrad.
Przyrodnicy i mieszkańcy odpowiadają – przypadków jest kilkadziesiąt. Środowisko Jacka Jaśkowiaka deklaruje, że miały miejsce co najwyżej dwa incydenty. Przyrodnicy zwracają uwagę, że „moda na szkło” w zagospodarowaniu przestrzennym może i sprawia, że miasta wyglądają nowocześniej, jednak skraca życie ptaków.
– Radni apelują o zabezpieczenia mostów Berdychowskich, a Wydział Ochrony Środowiska UM Poznań prowadzi oceny oddziaływania na środowisko przy nowych inwestycjach, w tym te dotyczące fauny – zresztą czasami podpytując o opinię pracowników Katedry Zoologii. To dobry krok, ale chciałbym, by uwzględnianie zwierząt było obligatoryjne od etapu projektowania, a nie reakcją na tragedie. Sam zresztą propaguję takie podejście w książkach i artykułach popularnonaukowych, np. w „Przeglądzie Komunalnym”, gdzie piszę o lepszym traktowaniu fauny miejskiej – zakładam, że te materiały docierają też do władz Poznania i innych miast.
Co do newralgicznych miejsc: poza mostami Berdychowskimi, problematyczne są inne przeszklone obiekty wzdłuż Warty, jak kładki pieszo-rowerowe czy nowoczesne budynki biurowe w centrum (np. w rejonie Jeżyc), gdzie ptaki migrujące gubią się w odbiciach szyb. Do tego dochodzą inwestycje drogowe bez przejść dla zwierząt (np. brak tuneli pod obwodnicami, co zagraża ssakom jak lisy czy jeże) oraz zaniedbane tereny zielone. – dodaje prof. Piotr Tryjanowski.
W poznańskim ZOO nie radzą sobie z ochroną zwierząt?
Plaga śmierci wśród zwierząt to zagadnienie, które kręci się nie tylko wokół tematu Mostów Berdychowskich, ale także poznańskiego nowego ZOO. Przestrzeń, która w teorii powinna chronić zwierzęta ma zmagać się z poważnymi problemami związanymi z utrzymaniem ich przy życiu. Szukając aktualności związanych z codziennym życiem placówki od kilku miesięcy przeczytamy głównie o zgonach zamieszkujących ją zwierząt. Sytuacja nie jest jednoznaczna, znów mamy do czynienia z konfliktem i niestety – ma on charakter polityczny, personalny. Zwierzęta są w tym konflikcie jedynie kartą przetargową.
Mamy do czynienia z dwoma obozami – jeden, złożony ze środowisk popierających byłą dyrektorkę poznańskiego ZOO, Ewę Zgrabczyńską. Drugi z nich to obecne władze ZOO na czele których stoi Piotr Przyłucki. Gdzieś w tej układance jest jeszcze radna PiS, Ewa Jemielity.
Zgrabczyńska straciła posadę przez zarzuty o malwersacje finansowe i wyprowadzanie pieniędzy z ZOO. Przyłucki po objęciu posady nie krył, że „w papierach” spotkał się z niemałym bałaganem. Wydawało się, że zmiana personalna sprawi, że ZOO odzyska dobrą renomę. Nic bardziej mylnego.
Jemielity z kolei rozpoczęła walkę z działaniami placówki, gdy zaczęły pojawiać się pogłoski o licznych zaniedbaniach. Śmierć słonia i żyrafy znacząco wzmożyły aktywność radnej na tym polu.
Śmierć słonicy Kingi
14 października po raz kolejny wszystkie oczy zwrócono na placówkę w związku ze śmiercią słonicy Kingi. Koło godziny piątej, zwierzę doznało gwałtownego upadku na prawy bok. Podjęto próbę postawienia zwierzęcia, uczestniczyło w niej pięć zastępów straży pożarnej. Gdy okazało się, że ratunek dla zwierzęcia nie jest możliwy, dokonano eutanazji. Wyniki sekcji zwłok wykazał, iż słoń od kilku lat zmagał się z dużymi problemami ze stawami. Upadek spowodowany był zerwaniem więzadła krzyżowego w kolanie lewej kończyny.
Parę dni później umiera żyrafa Vespa
Raptem dwa tygodnie później zmarła urodzona 19 października żyrafa. W jej przypadku wyniki sekcji zwłok wykazały wady w obrębie przełyku. Kontrolę placówki rozpoczęła randa PiS Ewa Jemielity – to ona odpaliła najcięższe działa przeciwko obecnym władzom ZOO. Była także obecna na proteście, w którym domagano się kontroli placówki i odwołania jej dyrektora. Uczestnicy protestu powoływali się na doniesienia według których zwierzęta w zoo mają otrzymywać np. spleśniały pokarm.
Jemielity twierdzi, że posiada na to dowody. Ma zastrzeżenia do pracy dyrektora Przyłuckiego – ten, odpiera je wezwaniem o zaprzestanie naruszania dóbr osobistych. Radna PiS twierdzi, że straż pożarną zawiadomiono aż trzy godziny po upadku słonicy, do tego momentu nie udzielono jej pomocy. Zwraca uwagę, iż popełniono serię błędów.
Kolejne zwierze padło w poznańskim ZOO. Tym razem żyrafa. Dyrekcja nie zna powodu. pic.twitter.com/jvxPDzCVA3
— poznan_moment (@poznan_moment) October 28, 2025
Od 1 maja 2024 roku do 15 maja 2025 roku, zmarło łącznie 444 zwierzęta. To dane z oficjalnej strony poznańskiego ZOO.
70 papug spłonęło w pożarze Galerii Podolany
W niedzielę 12 października doszło do pożaru Galerii Podolany. Poza sklepami, znajdowała się tam papugarnia Kakadu. W budynku znajdowało się około 70 papug, żadnemu z nich nie udało się przeżyć. Ptaki zostały spalone, szans na ucieczkę nie miały. Było to sygnałem do wznowienia debaty – czy istnienie takich miejsc ma sens?
W poznańskiej galerii na Podolanach spłonęła Papugarnia Kakadu, w której znajdowały się dziesiątki papug. pic.twitter.com/JsgYrTPApx
— 🌐 ᴛʜᴇᴘᴏʟᴀɴᴅɴᴇᴡs 🌐 (@thepolandnews_) October 13, 2025
– Właściciel nie zapewnił papugom szansy przeżycia w przypadku czegoś takiego jak pożar. Dlatego złożymy zawiadomienie o możliwości popełnienia przez właściciela Papugarni Kakadu w Poznaniu przestępstwa znęcania się nad zwierzętami w postaci trzymania ich w warunkach, które były zagrożeniem dla ich zdrowia i życia. Niech Sąd rozstrzygnie czy właściciel mógł opracować plan ewakuacji i dać papugom szansę na przeżycie. Jak mógł i tego nie zrobił, to niech sąd uzna go za winnego, a jak nie było to możliwe, to będziemy wnosić o zamknięcie wszystkich innych papugarni jako miejsc, w których nie da się zapewnić podstawowych warunków. – czytamy w oświadczeniu Stowarzyszenia na rzecz Dobrostanu Ptaków Egzotycznych.
Zamiast ochrony zwierząt, utrudnienia, polityka i konflikty
Każdy z przywołanych przypadków jest inny, w każdym jednak potencjalnie może zawodzić czynnik ludzki. Nasza pycha i ignorancja, której miara często bywa spójna z naszą pozycją w hierarchii władzy. Zwierzęta poradzą sobie bez nas, o ile nie będziemy im przeszkadzać – zamykać w więzieniach, tworzyć pułapki, nieumiejętnie się nimi zajmować. Ostatnie incydenty są przykre. Dodatkowy ból sprawia to, że ich wspólnych mianownikiem jest Poznań. Zdaniem prof. Piotra Tryjanowskiego, nasze miasto ma sporo niewykorzystanego potencjału przyrodniczego.
– Stolica Wielkopolski ma ogromny potencjał dzięki swojej zielonej infrastrukturze (parki, Warta). Z mojej strony uważam, że powinno być więcej współpracy: władze miasta – mieszkańcy – nauka. Proszę mi wierzyć, czasem nie ma prostych, czarno-białych rozwiązań – wiem, jakie potrafią być emocje, zwłaszcza po tragediach jak w ZOO czy papugarni. Te sprawy to zupełnie inny kaliber: ludzie się nimi emocjonują, słusznie, ale w ZOO to ewidentna konsekwencja starych, złych decyzji.
Trzy, tragiczne tematy niezależnie od siebie nagromadziły się w krótkim czasie. Władze Poznania mają wybór – przymknąć oko, za wszelką cenę bronić własnego zdania (nawet jeżeli stoi ono w sprzeczności z głosem specjalistów i mieszkańców) lub potraktować ostatnie incydenty jako przypomnienia, że planetę współdzielimy z innymi gatunkami. Poznań nie jest od tego wyjątkiem.