Pociągiem z Pałuk na Kampus Morasko

Pociąg na Kampus Morasko, nie dojeżdża. Podróż w to magiczne miejsce niektórzy mogą porównać chyba tylko do jednego – wyścigu z czasem Phileasa Fogga dookoła globu, ponieważ w obydwu przypadkach trzeba będzie zrobić porządne kółko. Różnica jest jednak znacząca, studenci muszą końcowo trafić do miejsca znacznie mroczniejszego, niż XIX wieczny Londyn, czyli na własne wydziały!

Jak powszechnie wiadomo, ceny praktycznie wszystkiego poszły w znacznie do góry, a wraz z nimi koszty wynajmu mieszkań oraz pokoi.  Znaczną ilość poznańskich żaków stanowią ludzie, którzy jednak ze stolicy Wielkopolski nie pochodzą. Ale czy są jakieś alternatywy? Jeżeli jesteś z miasta, które jest połączone z Poznaniem kolejami metropolitarnymi to jak najbardziej! Jako podróżnik z rocznym doświadczeniem dojeżdżania na studia spoza miasta zagłębię się z wami w plusy i minusy tego rozwiązania na przykładzie. Codzienny dojazd z okolic Poznania transportem publicznym na Kampus Morasko jest w zasadzie najtańszym rozwiązaniem. Może to być nawet oszczędność kilkuset złotych miesięcznie w porównaniu do wynajmowania. Zanim jednak dojedziemy na nasz upragniony egzamin, musimy wybrać drogę. Dla mnie z Wągrowca liczą się tak naprawdę głównie dwie. Elementem łączącym je jest rozpoczęcie podróży od pociągu.

Stabilność kontra czas

Od tego momentu mam dwie opcje – mogę jechać na Poznań Główny, co zazwyczaj zajmuje mi średnio siedemdziesiąt minut, a następnie dojechać do Osiedla Sobieskiego wyremontowaną trasą PST, co zmusi mnie do dodania dwudziestu minut. Jednak najczęściej wybieram trasę używającą linię ZTM 348. Wysiadając po około 30 minutach jazdy pociągiem, w Murowanej Goślinie lub w Bolechowie, mogę przesiąść się na wcześniej wspomniany autobus jadący w stronę Osiedla Sobieskiego, ale wysiąść na przystanku UAM Kampus po około 35 minutach, co daje mi godzinę i pięć minut trasy.

Więc po co to całe zamieszanie, skoro jeden wybór daje o wiele lepszy czas? Nie przedstawiałbym wam pierwszej opcji, gdyby druga nie miała potężnego „ale”.

Nigdy nie zdarza się, żeby podróż z Murowanej Gośliny faktycznie tyle trwała. Rekordowo można pokonać tę trasę w godzinę i piętnaście minut, ale to rzadko. Przeciętnie zabiera ona ok. półtorej godziny (rekord to chyba dwie i pół).Wina stoi po stronie niedopasowania do siebie komunikacji. Nieraz zdarzyło mi się oglądać w aplikacji od komunikacji miejskiej, jak autobus odjeżdża mi 5 minut przed przyjazdem pociągu.

Tu dochodzimy do następnego problemu tej trasy, czyli do częstotliwości kursowania autobusów. Linia 348 kursuje (jak na tak duży obszar) niezwykle rzadko, bo tylko co godzinę (nie licząc godziny 5, 6 i 15). Powoduje to, że pociąg przyjeżdża do stacji Murowana Goślina po 45 minutach od zakończenia moich zajęć, a ja często nie mam szans na niego zdążyć. Także nie dam rady dojechać na peron główny, ponieważ pociąg odjeżdża z niego 15 minut po zakończeniu wykładów.

Problemów (po)ciąg dalszy

Dodatkowo przy odrobinie pecha musiałbym czekać na następny pociąg ponad godzinę. Jeśli chodzi o trasę KW na linii Poznań Główny – Wągrowiec są także inne problemy, które trapią podróżnych. Pociągi kursują w obie strony po 20 razy. Zdarza się, że czekać na następny pociąg trzeba prawie półtorej godziny np. w stronę Poznania między 7:30 a 8:53 lub 13:31a 15:19. Oprócz tego pociągi często są przepełnione – brak miejsca siedzącego od Skoków do Murowanej Gośliny to często standard. Oczywiście w drugą stronę, również takich problemów nie brak.

Czemu więc bawić się z autobusami, zamiast dojechać na dworzec Główny i przesiąść się na trasę PST? Mimo tego, że tramwaj jest niezawodnym środkiem transportu, a dodatkowo ze względu na częstotliwość kursowania nie zdarzają się tak naprawdę problemy z niedopasowaniem godzin przyjazdu pociągu do odjazdu tramwaju, to jednak lepszym codziennym wyborem jest według mnie jazda linią 348. Podróżując przez Poznań Główny, tak naprawdę następnie cofamy się tramwajem na północ. Linią autobusową z Murowanej Gośliny jedziemy natomiast równolegle do torów, co zmniejsza czas dojazdu w porównaniu do trasy PST (przy dopasowaniu autobusu  do pociągu) o ponad 25 minut. Warto z niej jednak korzystać, gdy na autobus w Murowanej Goślinie trzeba czekać nie 15, a 55 minut.

Perspektywa czasu przeszłego

Karolina, studentka Nauczania Biologii i Przyrody, której podróż na Kampus Morasko jest zgoła odmienna, opowiedziała mi jak wygląda jej podróż przez przystanek Poznań Garbary:

 Otóż tak, dzień zaczynał się dość wcześnie, bo już o 5 rano. Pociąg do Poznania odjeżdża 5.55, a na stację w mojej miejscowości muszę jeszcze dojechać 10 min rowerem. I teraz tak, pociąg na trasie Wągrowiec – Poznań Główny o tej godzinie jest, powiedzmy sobie szczerze, przepełniony. Na szczęście Przysieczyn jest pierwszą stacją, na której pociąg się zatrzymuje po wyruszeniu z Wągrowca, więc z miejscem siedzącym nie ma problemu. Problem zaczyna się w Skokach, bo kiedy pasażerowie z tej stacji wsiądą, to kolejni będą już niestety stali. W okresie zimowym jeździły dwa składy i tego problemu nie było, jednak wraz z początkiem wiosny jedzie jeden skład, niby większy niż dotychczasowy pojedynczy pociąg, ale problem powrócił.  Czas jazdy to około godzina, no, chyba że akurat ma być mijanka, to czas wydłuża się o parę lub paręnaście minut, zależy, ile tych mijanek będzie. Swoją podróż pociągiem kończę na stacji Poznań Garbary, a to dlatego, że niedaleko znajduje się przystanek autobusowy, a z tego przystanku dwoma autobusami jestem w stanie najszybciej dojechać na Kampus. Są to autobusy 174 oraz 190. Ich czas jazdy zajmuje kolejno 25 oraz 30 min. Niestety trzeba brać poprawkę 5 min, gdyż dość często się spóźniają, a nawet czasem i nie przyjeżdżają. Przerwa między ich przyjazdami w teorii wynosi 10 minut, w praktyce trochę więcej.
Przejazd autobusem jest straszny. Nie chodzi mi tutaj o pasażerów, czy dziurawe drogi, które nie są dziurawe, a raczej o to co się na tych drogach wyprawia. Jeden wielki korek! Wszyscy pędzą aby zdążyć do pracy, szkoły, więc przejazd autobusem o 7 rano jest horrorem. W autobusie nie ma nic do roboty, więc przynajmniej można posłuchać życiowych problemów innych ludzi, narzekań na polską młodzież, dyskusji politycznych oraz tego ogromu ciszy, spowodowanego odczytywaniem wiadomości z komórki. W sumie dojazd na Kampus Morasko nie jest taki zły. Natomiast wyjazd…
Z wydziału biologii na pętle Sobieskiego potrzeba z grubsza 10 min. Następnie czekasz 10 min na przystanku, a to dlatego, że 190 zawsze odjeżdża, kiedy stoję na pasach, a 174 przyjeżdża spóźnione. Powrót zajmuje więcej niż pół godziny i wielokrotnie nie zdążyłam na pociąg o dosłownie minutę lub dwie, przez co byłam zmuszona czekać kolejną godzinę na dworcu na stacji Poznań Garbary. Głównym powodem spóźnień oczywiście były korki i fakt, że każdy chciał się wydostać z Poznania. Dodatkowo na Garbarach wiało nudą. Brak sklepów w okolicy, a jedyną rozrywką był park Cytadela, jednak tylko wczesnym popołudniem, gdyż w zimowym okresie bezpieczniej było siedzieć na dworcu.
Moim wybawieniem od autobusowego dramatu okazało się wczesne zakończenie remontu torowiska. Teraz dojadę na Poznań Główny w niecały kwadrans. Zdążę na wcześniejsze pociągi i jeszcze uda mi się usiąść, czego nie mogłam osiągnąć wsiadając na Garbarach. W końcu nie nudzę się, bo z dworca głównego jest blisko do galerii, gdzie można pospacerować między sklepowymi alejkami z produktami.

Różnica między dojazdem przez Garbary, a Murowaną jest znaczący. W momencie gdy Karolina musiała spieszyć się na pociąg który z Wągrowca wyjeżdżał o 5:49, ja mogłem pójść na pociąg o 6:22 i być jeszcze 20 minut przed czasem. Gdy nie była jeszcze otwarta linia tramwajowa PST, zdarzyło mi się nawet jeździć przez Garbary. Objazd przez tą stacje pozwalał na ominięcie wyjaśnianego przeze mnie problemu z niedopasowaniem pociągu do autobusu 348. Lecz dzisiaj, jak wspomniała mi Karolina, o wiele lepszym zamiennikiem jest „Pestka”.

Własne cztery kółka

Ale czy nie lepszym byłby dojazd autem? Według map Google, podróż autem powinna zająć poniżej godziny. Niezależność od problemów transportu publicznego, omijanie wydarzeń losowych na bieżąco czy po prostu wygoda jazdy własnym samochodem są kuszącą opcją, szczególnie w porównaniu do niedogodności przedstawianych przez Karolinę.

O jeździe samochodem z kierunku, o którym piszę, rozmawiałem z Fabianem. Ten student WNGiG mieszka w tygodniu na osiedlu Bolesława Śmiałego, ale dwa razy w tygodniu przejeżdża bezpośrednio obok Kampusu Morasko. Co miał mi do powiedzenia?

Do Poznania dojeżdżam z oddalonej o ponad 80 kilometrów miejscowości z powiatu wągrowieckiego i w każdy weekend wracam do domu rodzinnego.
W zależności od natężenia ruchu przebycie tej trasy zajmuje mi od godziny do nawet 90 minut. Kilkaset osób jeździ tą samą trasą, opuszczając Poznań na weekend i wracając do niego w niedzielę lub poniedziałek, więc w godzinach największego natężenia ruchu droga bywa naprawdę tłoczna.
Zdecydowanie jakość jazdy oraz drożność tej trasy poprawiłoby wybudowanie lub ustanowienie na pewnym jej odcinku drogi szybkiego ruchu. Oczywiście wymagałoby to sporego nakładu finansowego, ale wydaje mi się, że prędzej czy później okaże się to konieczne.
Uciążliwe także bywają roboty drogowe prowadzone zwłaszcza w samym Poznaniu lub jego bliskich okolicach, których nie brakuje, o czym może poświadczyć chyba każdy, kto chociaż czasem porusza się tam autem
Od kiedy ceny paliw poszybowały w górę, koszty dojazdu oczywiście także okazały się wysokie, przekraczając niekiedy 400 złotych miesięcznie, jednak ostatnimi czasy ceny wykazują tendencję spadkową, więc w tej kwestii jestem optymistą.

Jak widać, nawet trasa samochodowa ma poważne mankamenty. Ze swojego doświadczenia mogę potwierdzić kwestie korków. Trasa 348 częściowo pokrywa się z droga Fabiana, szczególnie zaczynając od mostu przed Biedruskiem (tak po prawdzie jest to jedynym sposób na przekroczenie rzeki przed Moraskiem, a mała ilość infrastruktury tego typu jest źródłem problemów całej drogi z Pałuk). Problemy zaczynają się już przy bazie Wojska Polskiego. Jest to długa prosta droga ze światłami, a dodając pojazdy wojskowe wyjeżdzające z terenu militarnego, daje nam korek już kilka kilometrów przed Poznaniem. Następnym newralgicznym punktem jest, posiadające sygnalizacje świetlną, skrzyżowanie Naramowickiej i Dzięgielowej. Korki w tym miejscu mogą trwać w powszedni dzień bardzo długo. Przejazd przez to miejsce często trwają do 10 minut.

Kalkulator podróżnika

Cenowo, mimo polepszającej się sytuacji, jest to ciągle przepaść. Fabian jeździ małym samochodem francuskiej produkcji, zasilany benzyną.  Jego 400 złotych jest równe przejechanym około 846 kilometrom (dojazd z jego domu do uczelni to około 3,5 km razy 2 [ponieważ trzeba codziennie dodać powrót] raz 4 dni w tygodniu dodać 80 km. razy 2 ponieważ jazda do poznania i powrót do domu i to wszystko razy 4,5 ze względu na średnią ilość tygodni w miesiącu) Oznacza to, że jeden kilometr w najgorszym miesiącu może kosztować w zaokrągleniu 47 groszy.

Porównajmy sobie teraz koszty. Przykładowo, gdy zajęcia ma się 4 dni w tygodniu.  Z Wągrowca do WNPiD jest około 55 kilometrów, dziennie więc przejeżdżałbym 110 kilometrów. Wydałbym więc dziennie 51,7 PLN! Mnożąc raz 4 dni oraz raz 4,5 średniej ilości tygodni w miesiącu. Daj nam to 930,60 PLN.

55 x 2 x 0,47 x 4 x 4,5 = 930,60

Pociąg i matematyka

Jak wyglądają moje koszty teraz trasą przez Murowaną Goślinę? Na bilet miesięczny wydaje w relacji Wągrowiec – Murowana Goślina 147,39. Następnie trzeba dodać koszty jazdy Autobusem. Używam karty PEKA jadąc 26 przystanków. Przejazd taki w jedną stronę kosztuje mnie 2,24 PLN. Stosując znany już nam wzór 2,24 mnożymy przez 2 przez 4 i przez 4,5. Daje nam to 80,64 PLN. Sumując, ten plan podróży kosztuje mnie 228,03.

147,39 + 2,24 x 2 x 4 x 4,5 = 228,03

Teraz dodajmy sobie do porównania koszty jazdy przez Poznań Główny do pętli Osiedle Sobieskiego przy pomocy tramwaju. Tutaj akurat nie trzeba nic liczyć, bo najbardziej opłacalną opcją jest zakup biletu Bus-Tramwaj-Kolej. BTK to inicjatywa Kolei Wielkopolskich i Zarządu Transportu Miejskiego Poznania, która ma pozwolić na tańsze przemieszczanie osób dojeżdżających po mieście. Wspólny bilet miesięczny na tramwaj i kolej jest tańszy niż osobne. Na stronie bustramwajkolej.pl możemy zobaczyć tabelkę z cenami przypisanymi do różnych stref kolejowych i autobusowo-tramwajowych. Opcja z Wągrowca, czyli ze strefy kolejowej F pozwalają na dojazd do Osiedla Sobieskiego (czyli ze strefą ZTM A) kosztuje 202,37 PLN

202,37

Oczywiste jest to, że mimo zaoszczędzonego czasu, opcja samochodowa nie jest faktycznie żadnym wyjściem. Nawet mimo dzisiejszych cen paliw, które zapewne zamieniłyby liczbę w dziennym wydatku z 5 na 4, ciągle koszt codziennych dojazdów autem niebezpiecznie zbliża się do kosztów wynajęcia pokoju. Pozostańmy więc przy transporcie publicznym.

Brak autobusowo-tramwajowo-pociągowej wolności

Największa niejasność jaka może pojawić w naszych głowach to zapewne „Czy nie można wykupić BTK i jechać na przemian Tramwajem lub linią 348?”. Otóż – nie. Nawiązując do wyjaśnienia skąd wzięło się 202,37 warto spojrzeć na tabelę wyjaśniającą ceny biletów Bus-Tramwaj-Kolej:

Tabela cen biletów na pociąg
źródło: http://bustramwajkolej.pl

Dodając do tego mapę stref ZTM możemy zobaczyć pewną ciekawą zależność:

Mapa stref MPK
źródło: http://bustramwajkolej.pl

Otóż nie ma możliwości wykupu biletów łączących ze sobą autobusową strefę C wraz z kolejową strefą od D w górę. Czemu jednak tak jest? Czy przedstawiciele podmiotów współpracujących w konwencji BTK mają na to jakąś odpowiedź? Odezwałem się w tej sprawie do Rzecznika ZTM-u Pana Bartosza Trzebiatowskiego.

Warto przypomnieć, że bilety Bus-Tramwaj-Kolej są biletami kolejowymi, sprzedawanymi wyłącznie przez KW i POLREGIO. Oferta biletu Bus-Tramwaj-Kolej zakłada integrację transportu umożliwiając pasażerom korzystanie ze wspólnych przejazdów pociągami spółek Koleje Wielkopolskie i POLREGIO oraz na liniach ZTM w Poznaniu na jednym, tańszym bilecie okresowym (w porównaniu do dwóch odrębnych biletów okresowych – kolejowego i ZTM).
Oferta jest tak dobrana, że z jednej strony daje możliwość dojazdu do aglomeracji poznańskiej i dalszego korzystania z linii ZTM lub przejazdów pociągami w obrębie stacji poznańskich na bilecie sieciowym ZTM. Strefy biletowe A, B i C w taryfie ZTM pokrywają mniej więcej ze strefami kolejowymi A, B i C biletu BTK. Dlatego pasażer kupujący bilet kolejowy BTK na strefę B lub C może korzystać z różnych stref biletowych ZTM (do C włącznie). Linie ZTM obsługują w przeważającej mierze obszar ograniczony strefą C (poza wyjątkiem w postaci dodatkowej strefy D umożliwiającej dojazd do Zaniemyśla).
Bilety kolejowe BTK na strefy D, E, F i G obejmują obszary oddalone od zakresu kursowania linii ZTM. Posiadając takie bilety można korzystać z przejazdów w strefie A (Poznań), ponieważ ideą jest tu możliwość dojazdu do stolicy aglomeracji, a następnie skorzystanie z możliwości przesiadki na linie ZTM. Studenci dojeżdżający z Gołańczy mają możliwość przesiadki na wygodny i szybki tramwaj PST, którym można dojechać w rejon Kampusu UAM. Analogicznie sytuacja wygląda z biletami sieciowymi ZTM, które dają możliwość podróży pociągami KW i POLREGIO, ale – nie na terenie całej sieci obowiązywania biletu BTK – a w Poznaniu.”

Koniec końców, lepiej zawsze mogłoby być – to nie znaczy, że jest źle

Przechodząc już do końca naszej torowo-drogowej przygody, chciałbym podkreślić bardzo ważną rzecz. Samo istnienie możliwości codziennego dojazdu z różnych rejonów Wielkopolski do aglomeracji poznańskiej jest wielką zaletą, ale jak to w życiu – nic nie jest idealne. Do tej beczki miodu jedna trzeba dodać porządną łyżkę organizacyjnego dziegciu. Największym problemem korzystania z takich tras jak właśnie z Wągrowca na Kampus jest brak rozplanowania alternatyw w efektywny sposób. Dodatkowo (odwołując się do odpowiedzi rzecznika) odgórnie narzucony jedyny prawidłowy sposób dojazdu. A nie jest to też wymóg nie do spełnienia. Chociażby dodanie możliwości wykupienia biletu BTK posiadającego opcje podróżowania po strefach wyższych niż A dla osób z dalszych stref kolejowych, nie wymaga zmiany żadnego rozkładu jazdy, a zmiany cennika.

Pociąg dojedzie?

Bardziej skomplikowaną sprawą jest dopasowanie do siebie przyjazdów i odjazdów autobusów i pociągów na bocznych trasach, czy poprawa godzin kursowania KW. Nie od razu Rzym zbudowano – wymaganie, aby od zaraz coś się zmieniło w tych kwestiach jest mrzonką. Ważne jest jednak konsekwentne zwracanie publicznie uwagi na patologie, szczególnie w obszarach wspólnych takich jak transport. Dobry przykładem jest to jakich zmian zasmakowała omawiana przeze mnie w tym artykule relacja KW. Problem przeładowania w godzinach szczytu szynobusów był znany i wyciągany publicznie w regionie od dawna.

Poruszanie tego tematu dało jednak efekt – od czasu do czasu w najbardziej zatłoczonych godzinach na trasie jeżdżą dwa szczepione, co może i nie jest rewolucją, ale na pewno krokiem w dobrą stronę.  Warto zawsze ponarzekać, ale nie przesadzajmy – mogło być gorzej z lokalnym transportem. Trzymajcie się tam Główno-Poznańscy przesiadkowicze, a dla takich żądnych wrażeń pasjonatów alternatywnych tras jak ja przez ten ostatni rok życzę sprawnych płuc – przyda się na krótko i długodystansowe sprinty.

Pociągiem przejechał się Filip Koliński. A jeśli chcesz dowiedzieć się co dzieje się na Kampusie i w Poznaniu kliknij tutaj