Co znaczy oznacza być kobietą, jak śpiewa Alicja Majewska? Czy istnieje jakaś instrukcja? Zbiór norm mówiących, jak postępują przedstawicielki płci pięknej, a jak nie? W literaturze, szczególnie współczesnej, z całą pewnością nie. Kto bowiem ma prawo twierdzić, że uprzejma guwernantka jest bardziej kobietą niż nieprzyjemna tenisistka?

Może kobiecość ma twarz każdej z nas. Bez wyjątku. Zbliżający się Dzień Kobiet to idealny moment, by przyjrzeć się portretom kobiet kreowanym przez pisarki. Przykłady można mnożyć i każda osoba mogłaby dodać coś wartościowego od siebie. Nie jest to, z tego powodu, żaden ranking, czy nawet zebranie najlepszych dzieł. Przedstawione poniżej książki obejmują powszechnie rozpoznawalną klasykę, mniej popularne nowe wydania, zbiory esejów i literaturę młodzieżową. Wszystkie są jedynie wybranymi przykładami, ukazującymi jak wiele oznacza bycie kobietą. Również na jak wiele sposobów można być silnym, bo to łączy te wszystkie bohaterki.
Potulna i zależna kobieta

Pierwszym skojarzeniem związanym z główną bohaterką „Dziwnych losów Jane Eyre” Charlotte Brontë jest często kobieta słaba, zależna od silnego mężczyzny. Każdy, kto uważnie czytał dzieło Brontë, wie, że to nieprawda. Jane, owszem, jest spokojną i cichą, momentami nieśmiałą osobą. Jest też wytrwała, uparcie trzyma się własnych wartości ‒ odmawia małżeństwa z mężczyzną, którego kocha, bo jest to z nimi niezgodne. By chronić swoją godność i sumienie zupełnie sama ucieka w nieznane, z rezydencji, w której ma dobre warunki życia. Zaś jej poglądy śmiało, można nazwać feministycznymi. Dowód? Proszę bardzo.
Kobiety uważa się na ogół za bardzo spokojne istoty, ale kobiety czują tak samo jak mężczyźni, potrzebują ćwiczeń dla swych zdolności, pola dla swych wysiłków nie mniej niż ich bracia; cierpią, gdy są zbyt skrępowane, cierpią w bezwzględnym zastoju zupełnie tak samo, jak cierpieliby mężczyźni; i ciasnotą umysłu grzeszą ich bardziej uprzywilejowani bracia, którzy twierdzą, że kobiety powinny ograniczyć się do gotowania puddingów, robienia pończoch, grania na fortepianie i haftowania. Bezmyślnością jest potępiać je albo śmiać się z nich, jeżeli starają się robić więcej albo nauczyć więcej, niż zwyczaj wymaga dla ich płci
Przypomnijmy, że „Dziwne losy Jane Eyre” zostały wydane w 1847. Związek z panem Rochesterem – starszym, bogatszym i znacznie silniejszym fizycznie od Jane, mogący budzić uzasadnione wątpliwości, na koniec okazuje się być zaskakująco równy. Gdy mężczyzna traci wzrok, przez co musi polegać na pomocy innych – pokornieje, a panna Eyre dziedziczy majątek, co daje jej niezależność.
Bezkompromisowa feministka

W swoim zbiorze esejów „Mężczyźni objaśniają mi świat” Rebecca Solnit wypowiada się o wyzwaniach, z jakimi mierzą się współczesne kobiety. Obrazowym i metaforycznym językiem lub podając statystyki i dane, pisze o mansplainingu, patriarchacie, dyskryminacji, szklanych sufitach, przemocy domowej i wykorzystywaniu seksualnym. Śmiało wyraża swoje poglądy, przywołując współczesne wydarzenia, takie jak ruch #MeToo, czy historyczne, przykładowo Las Madres de Plaza de Mayo z czasów brudnej wojny w Argentynie. Eseistka zdaje się rzucać wyzwanie czytelnikowi swoimi słowami. Opowiada jednak też o macierzyństwie, sile więzi rodzinnych i walkach, które kobiety gotowe są podjąć dla najbliższych.
Macierzyństwo i szacunek stały się kostiumem, zbroją, w której kobiety zaatakowały w jednym przypadku generałów, w drugim-program zbrojeń atomowych i samą wojnę. Rola stała się zasłoną; kobiety zyskały za nią rodzaj ograniczonej swobody poruszania się w systemie, w którym nikt nie był naprawdę wolny.
W tym przypadku nie ma mowy o jednej postaci, lecz łatwo zauważyć, że tematyka esejów pasuje idealnie do tego zagadnienia. Ostatecznie podejmuje tematy istotne dla wielu kobiet.
Smutna pani o sercu dla wszystkich

Zdystansowana, czasem zbyt bezpośrednia, ale gotowa ze zrozumieniem wysłuchać bolesnych wspomnień każdej, potrzebującej tego, osoby i poczęstować herbatą kojącą lęki. Taka jest bohaterka „Pralni serc Marigold” autorstwa Jungeun Yun, której imię dawno zostało zapomniane i przedstawia się jako Ji-eun.
Kobieta jest pogrążona w smutku i bólu po stracie bliskich, za którą się obwinia. Żyje tylko dlatego, że z pewnego powodu nie może umrzeć. Mimo to jej celem jest oczyszczenie z plam serc innych i sprawienie by znów się uśmiechali.
Czy każde serce charakteryzuje dualizm, czy musi mieć ono w sobie zarówno piękno, jak i smutek? Czy człowiek przepełniony jedynie tym pierwszym nie istnieje? Czym tak naprawdę jest to całe piękno? Jaką można mieć pewność, że nie znajdziemy go w smutku i bólu, że musimy je utożsamiać z radością i przyjemnością?
Z czasem nawet Ji-eun znajduje w sobie siłę, by zaakceptować ból i być wdzięczną za otaczający ją świat, na który patrzy z wrażliwością – a do tego potrzeba czasem ogromnej siły.
Twarda i zimna Siekiera

Carrie Soto z „Carrie Soto powraca” Taylor Jenkins Reid to zupełnie inna kobieta. Jest najbardziej utytułowaną tenisistką w historii, oczywiście fikcyjną. Trudno nazwać ją sympatyczną czy miłą osobą. Bywa wulgarna i oschła, ma ataki złości, kieruje się ambicją i uporem, a na korcie jest bezlitosna, ale w dużej mierze temu oraz pomocy ojca, który jest jej trenerem, zawdzięcza swój sukces. Nie sprawia to, że bycie nazywaną „Siekierą”, a nawet bardziej obraźliwie, przez dziennikarzy, rani ją mniej. Szczególnie, że tym samym reporterom, nie przeszkadzają identyczne zachowania u mężczyzn.
Dorosły mężczyzna wpada w szał, kiedy sprawy nie idą po jego myśli. Ale nie ma żadnych morałów czy lekcji absolutnych. Są tylko perspektywy. Ta, która dla jednego faceta jest (..), dla innej kobiety jest bohaterką.
Carrie nie musi się zmieniać, nie to jest celem tej książki – musi jedynie uświadomić sobie, że jest kimś więcej niż tenisistką.
Nastolatka jak każda inna

Bycie nastolatką nigdy nie jest łatwe. Szczególnie gdy ma się arabskie pochodzenie i żyje w Stanach Zjednoczonych w okresie po zamachu na World Trade Center. Shirin na co dzień, w szkole i na ulicach, spotyka się z obraźliwymi komentarzami i spojrzeniami przepełnionymi nienawiścią. Uczy się dystansować od innych i zamykać w swoim świecie. Tahereh Mafi w „Gdyby ocean nosił twoje imię” przedstawia młodą dziewczynę, która jest zraniona, wściekła, ale nie chce ściągnąć hidżabu, tylko dlatego, że inni od niej tego oczekują. I zamierza nauczyć się tańczyć breakdance. Może to jest najważniejsze, bo jak wiele nastolatek, chce móc być sobą i może zrozumieć, że nie należy zbyt szybko oceniać ludzi.
Im lepiej ich poznawałam, tym bardziej przekonywałam się, że jesteśmy wszyscy tylko bandą idiotów chodzących po omacku. wpadających na siebie i panikujących bez powodu. Dlatego zaczęłam zapalać światło. Przestałam traktować ludzi jak jednolitą masę. Tłum pozbawionych twarzy jednostek. Naprawdę starałam się przestać zakładać, że o każdym wiem wszystko. zwłaszcza za nim zaczęłam z nimi rozmawiać
Wracając do pytania z początku, co znaczy być kobietą? Wciąż twierdzę, że odpowiedzi jest tyle, ile osób zapytamy. Nie ma nieprawidłowych. Tak samo, jak każda z przedstawionych postaci jest inna i to wspaniałe. Przyjmijmy, więc uniwersalną odpowiedź. Być kobietą, oznacza tyle, co czuć się kobietą.
Autor: Izabela Jajak
Po więcej ciekawych tekstów ze świata kultury zapraszamy tutaj – meteor.amu.edu.pl/programy/kultura