W Polsce muzyka nowej fali posiada legendarny status. Albumy zespołów takich jak Republika, Lady Pank czy Maanam stanowiły w naszym kraju kamień milowy w rozwoju rodzimej muzyki i aktywnie przyczyniły się do nasilenia się oporów społecznych, co później doprowadziło do obalenia totalitarnych rządów. Przez to, jak bardzo ta historia wydaje się związana z Polską, ciężko uwierzyć, że nowa fala miała podobną rolę w dziejach innego kraju – położonej aż 10 000 km dalej Argentyny. Jedną z najbardziej kluczowych postaci tamtejszego ruchu rock nacional stał się Charly García, wraz z albumem Clics Modernos z 1983 roku.
Historia Carlosa Garcíi, zwanego powszechnie „Charly” już od początku wyróżniała go na tle rówieśników, także tych muzycznych. Urodził się w 1951 roku, a stresujące dzieciństwo wywołało u niego bielactwo – chorobę, którą później wykorzystał do kreacji swojego ikonicznego wizerunku dwukolorowego wąsa. Choć na początku pasjonował się dinozaurami (do czego później, już jako artysta, nawiązał), muzyka szybko zdominowała jego życie. Dzięki umiejętności słuchu absolutnego nauczył się grać na cytrze mając zaledwie dwa lata, a w wieku dwunastu lat ukończył szkołę muzyczną w Buenos Aires z tytułem nauczyciela. Pasją do Chopina i Mozarta zarazili go jego rodzice, ale on sam jako największą inspirację podaje Beatlesów, którzy odkryli przed nim muzykę rockową i folkową. W 1969 roku wraz z Nito Mestrem założył zespół Sui Generis, który odbił się szerokim echem w całej Argentynie. Był to jeden z pierwszych zespołów, który spopularyzował tam rock progresywny i dał początek rock nacional – szeroko pojętemu rockowi argentyńskiemu, który stawiał m.in. na wykorzystanie rodzimych, hiszpańskojęzycznych tekstów.
Po rozstaniu z Nito Mestrem, García założył Serú Girán – supergrupę, która również osiągnęła dużą popularność dzięki awangardowym, jazzowym kompozycjom. Rozpoczynając karierę solową w 1982, García był już znanym artystą, posiadającym reputację jednej z najbardziej rewolucyjnych postaci w dziejach argentyńskiego rocka.
Mimo to, nawet po tylu latach, nie poprzestał na eksperymentowaniu z muzyką. Jego solowy debiut Yendo de la cama al living został nagrany w popowej oprawie, co stało się kierunkiem, w jakim poszły późniejsze wydania Charly’ego.
Rok 1983 był trudny zarówno dla Carlosa, jak i wszystkich Argentyńczyków. Kraj znajdował się wtedy pod rządami brutalnej junty wojskowej, wolność słowa była znacząco ograniczana, a dysydenci musieli liczyć się z ryzykiem stania się zaginionymi ofiarami rządów, porwanymi przez tajną policję. Nazywano ich los desaparecidos – w tłumaczeniu z hiszpańskiego „zniknięci”. Argentyna stanęła także w obliczu wojny o Falklandy, która jeszcze bardziej zaostrzyła represje argentyńskiego rządu. To zmotywowało Charly’ego do wyjazdu za granicę. Wyposażony w małą walizkę, wyruszył w podróż do Nowego Jorku w poszukiwaniu nowego brzmienia i chęci wyrażenia swoich odczuć wobec sytuacji w kraju. Towarzyszył mu także Pedro Aznar, były członek Serú Girán, który w tamtym okresie koncertował z zespołem Pata Metheny’ego. Rezultatem tej podróży było Clics Modernos – nagrany w słynnym Electric Lady Studios, album ten stanowił całkowite zerwanie z konwencjami, jakie towarzyszyły ówczesnej argentyńskiej muzyce. García, jako jeden z pierwszych artystów w ojczyźnie, wykorzystał w znacznym stopniu elektroniczne brzmienia, czerpiąc inspiracje z synthpopu z początku lat 80. Zamiast perkusji zastosował syntezator Roland TR-808, który w późniejszych latach, pomimo pierwotnego braku popularności, zaczął być powszechnie wykorzystywany w wielu gatunkach. Jednak co najważniejsze, Clics Modernos to album, który do swojej nietuzinkowości dodaje popową energię z doskonałymi refrenami.
Wydanie zaczyna się od prawdopodobnie najważniejszej piosenki na albumie (i zarazem mojej ulubionej), czyli Nos Siguen Pegando Abajo. Jest to utwór spinający wszystkie motywy albumu w znakomitą całość. Swoje miejsce ma w niej chwytliwa melodia, zwrotka w rzadko spotykanym metrum 7/4 oraz dobitny tekst dotyczący porywania niewinnych ludzi przez tajną policję. O wymowności mówi już sam tytuł – w tłumaczeniu na polski „Uderzają nas poniżej pasa”. W podobnej konwencji utrzymane jest No me dejan salir, przywołujące na myśl brzmienie albumu Fear of Music od Talking Heads – pełno tu nietuzinkowej, ekstrawaganckiej energii połączonej z żywym, elektronicznym instrumentarium i “glamową” prezencją, rodem z twórczości zespołu Sparks. Osobowość Charly’ego na tym albumie to niezaprzeczalny atut, który sprawia, że ciężko się Clics Modernos znudzić. Zróżnicowanie instrumentariów, dynamika wokalna, oryginalna rytmika dają słuchaczowi wszystko, czego można oczekiwać od fantastycznej popowej płyty.
Mimo to, Charly nie zapomina o swoich korzeniach muzycznych, dając słuchaczowi inspirowane art rockiem ballady takie jak Ojos De Video Tape czy Los Dinosaurios – który nie tylko nawiązuje do młodocianej pasji Garcii, ale też porusza niewygodne tematy życia w totalitarnym reżimie. Tytułowymi “dinozaurami” stają się zwykli mieszkańcy Argentyny – przyjaciele sąsiadów, piosenkarze z radia czy też ukochani, którzy w realiach rządów junty ginęli równie nagle i niespodziewanie jak dinozaury blisko siedemdziesiąt milionów lat temu.
Najbardziej niedocenianą dla mnie pozycją z albumu jest jednak Plateado Sobre Plateado (Huellas En El Mar). Jest to jedna z dwóch piosenek na albumie (obok No Me Dejan Salir), która wykorzystuje studyjne perkusje i łączy je z mocno zarysowaną linią basową. Pomimo spowolnionego tempa i spokojniejszej atmosfery, Plateado Sobre Plateado posiada charyzmatyczny refren, który świetnie uwypukla wszechstronny wokal Charly’ego. Istotny jest w tym utworze melancholijny nastrój, który wychodzi na pierwszy plan w czasie, gdy ekscentryczna persona wokalisty uchodzi w cień i daje miejsca kunsztowi artystycznemu, jaki García zebrał w ciągu wielu lat działalności.
Z dzisiejszej perspektywy Clics Modernos może brzmieć jak jeden z wielu porządnych albumów, jakie ujrzały światło dzienne na początku lat 80. Jednak trzeba pamiętać o historii jego powstania i kontekście historycznym – zarówno muzyki Argentyny, jak i jej polityki oraz traum przeszłości. Otwartość z jaką García zdecydował się mówić o problemach swojego kraju w obliczu represji oraz żywa energia, jaką wprowadził ten album do życia Argentyńczyków w 1983 roku, była czymś wcześniej niespotykanym i zainspirowała rzeszę młodych muzyków. Bez tego albumu nie rozwinęłyby się zespoły takie jak Virus czy Soda Stereo, które przejęły pałeczkę od Charly’ego, kontynuowały rozwój eklektycznych brzmień argentyńskiego rocka oraz wpisały się później do panteonu legend muzyki południowoamerykańskiej. W historii muzyki swojego kraju Clics Modernos zajmuje podobną pozycję co debiut Maanamu w Polsce, będąc świadectwem innowacji brzmieniowej oraz symbolem oporu społecznego przed totalitaryzmem. Jednocześnie, jest to według mnie krążek pełen nieśmiertelnych brzmień i jeden z najciekawszych albumów lat 80.
Julia Cicha